czwartek, 4 września 2014

You Are Loved 3

It's ok to be abashed...




-Sophie!-odwróciłam się w stronę czyjegoś głosu.
Z tłumu uczniów wyłonił się zdyszany Tao.
Oparł ręce na kolanach i wziął kilka głębszych wdechów.
-Kurcze, wszędzie cię szukałem!
-Coś się stało?-zmierzyłam chłopaka ciekawym wzrokiem.
-N-nie, ale mam sprawę...
Przechyliłam lekko głowę i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-No bo...-strasznie dyszał.
Jego kondycja na prawdę wołała o pomstę do nieba.
Mimo to, że chłopak był wysportowany, mało tego ćwiczył też sztuki walki to kilka minut biegu po szkole zwalała go z nóg.
-Chcesz wody?
-Nie...albo daj-podałam mu butelkę.
Tao wziął kilka potężnych łyków i w końcu ustał normalnie.
-Wiesz, za kilka dni już będzie wystawienie ocen. Na koniec wychodzi mi jedna dwója z geografii i chciałbym ją poprawić. Jakbym napisał ostatnią klasówkę na przynajmniej trójkę  to spokojnie na koniec miałbym 3-podrapał się nerwowo po karku.
-Z tego ci wiem, to jesteś dobra z geografii i pomyślałem, że może dałabyś mi jakieś korepetycje czy coś...
Zastanowiłam się przez chwilę.
Przecież jak by chciał, to jego rodzice załatwili by mu najwyższej klasy nauczyciela geografii.
Stać ich na to.
Ale Tao poprosił mnie...to miłe, ale jednak trochę mnie zastanawia.
-Hm...no jasne-powiedziałam-Chętnie ci pomogę-uśmiechnęłam się-To może wpadniesz do mnie dziś po południu? Im szybciej zaczniemy naukę tym lepiej.
-Jasne. Dzięki Sophie, jesteś najlepsza-chłopak przytulił mnie-Muszę już lecieć, do zobaczenia później.
-Jeszcze raz dzięki-krzyknął w biegu po czym zniknął za rogiem.
W tym samym momencie podszedł do mnie Kris.
-Coś się stało?
-Nie-uśmiechnęłam się na jego widok-Czemu pytasz?
-O czym gadałaś z Tao?
Przewróciłam oczami z uśmiechem na ustach.
-Nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać.
Nie lubię gdy taki jest. Dobrze wie, że Tao to mój przyjaciel, zresztą jego również.
Niepotrzebnie robi takie scenki.
Rozumiem, że czasem jest zazdrosny. ale to na prawdę irytujące, że nie ufa mi w takiej sprawie.
Kris pokiwał głową i puścił wzrok.
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam na niego litościwie.
-Tao chciał, żebym pomogła mu z geografią.
-Rozumiem...
-Wszystko w porządku?-złapałam chłopaka za ramię-Nie wyglądasz zbyt dobrze...
-To nic-wymusił uśmiech-Tylko noga mnie trochę boli po w-f'ie.
-Może powinieneś iść do pielęgniarki?-zmartwiłam się.
Kris jeszcze w gimnazjum nabawił się poważnej kontuzji kolana.
Przekreśliło to jego karierę koszykarza.
Był wtedy załamany, bał się, że już nigdy nie wróci do sportu.
Na szczęście po długiej rehabilitacji może ćwiczyć, jednak musi być bardzo ostrożny i nie nadwyrężać kolana.
-Nie...przejdzie mi, nie martw się-delikatnie zaczesał moje włosy za ucho-To na kiedy umówiłaś się z Tao?
-Dziś popołudniu.
-Oh...kurcze, chciałem cię dziś zabrać do kina-mruknął zrezygnowany.
Po chwili jednak uśmiechnął cię czule-Ale to nic. Pójdziemy kiedy indziej .
-Przepraszam Kris, ale chciałabym mu pomóc...-spuściłam wzrok.
Chłopak uniósł delikatnie mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
-To nic. Rozumiem.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje.
Spojrzałam przepraszającym wzrokiem na chłopaka, a ten pocałował mnie w policzek.
Pożegnaliśmy się i udałam się do klasy.

***
Przewijałam kanały w telewizorze z niewyobrażalnym znudzeniem.
Dziś skończyłam lekcje o godzinę wcześniej, a że na koniec roku już prawie nic nie zadają to nie miałam co robić.
Próby na razie też są odwołane bo wszyscy skupiają się na poprawianiu ocen.
Mój kochany braciszek niedawno wrócił z zajęć tanecznych i zamiast ze mną porozmawiać, zaszył się w swoim pokoju i nie daje znaku życia.
Rodzice za to  są w pracy do wieczora więc jednym słowem, do przyjścia Tao nie mam co ze sobą zrobić.
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi.
Leniwie podniosłam się z kanapy i spojrzałam w stronę schodów na górę.
-Nie fatyguj się Chanyeol, ja otworzę-wrzasnęłam sarkastycznie .
Podeszłam do drzwi i uchyliłam  je.
Moim oczom ukazał się Tao w okularach przeciwsłonecznych i siwej bluzce odsłaniającej jego umięśnione ramiona .
Uśmiechnęłam się i wpuściłam go do środka.
-Gotowy do nauki?
-Powiedzmy-zdjął okulary po czym przewrócił oczami.
-Widzę, że jesteś pełny zapału-mruknęłam uszczypliwie.
Chłopak rzucił mi tylko pełne litości spojrzenie i pokręcił głową.
-Chodź do mnie-rzuciłam prowadząc Tao na górę.
Wpuściłam go do swojego pokoju i powiedziałam żeby się rozgościł.
Chłopak rozejrzał cię ciekawie po pomieszczeniu-Dawno u ciebie nie byłem.
-To prawda-zaśmiałam się-Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
-A do jedzenia?
-Nie mamo, nie chcę. Zimno też mi nie jest -zaśmiał się.
Walnęłam go w ramię i usiadłam po drugiej stronie szklanego stoliczka.
Wyjęłam książkę z torby i przekartkowałam ją.
-To od czego zaczynamy ?

***
Westchnęłam i  z satysfakcją zamknęłam podręcznik do geografii-Na dziś koniec.
Tao uśmiechnął się z wyraźną ulgą na twarzy.
-Powiem ci, że nie jest tak źle-kiwnęłam głową z uznaniem-Jak chcesz to potrafisz.
-To ty jesteś dobrą nauczycielką-uśmiechnął się znacząco.
Zaśmiałam się po czym spojrzałam w stronę drzwi, które właśnie się otworzyły.
-Cześć Sophie, jak w szkole?-w progu stała moja mama-O przepraszam... Tao, dawno cię u nas nie było-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Dobry wieczór pani-chłopak wstał i ukłonił się w stronę kobiety.
-Jak rodzice, hm?
-W porządku,dziękuję. A u państwa wszystko dobrze?
-Jak najbardziej, miło że pytasz-zaśmiała się.
-Pomagam Tao z nauką-oznajmiłam mamie.
Ta pokiwała głową z uznaniem.-To dobrze. Chcecie coś zjeść? Pewnie siedzicie tu od kliku godzin.
-Nie,dziękujemy.
-Wiesz Sophie, po drodze do domu spotkałam Krisa.
Śpieszył się gdzieś, nawet mnie nie zauważył .Myślałam, że może idzie do nas...-poprawiła nerwowo włosy.
-Krisa?-uniosłam brew-Ciekawe gdzie szedł...
-Dobra dzieciaki to edukujcie się, ja wam już nie  przeszkadzam-ponownie się uśmiechnęła.
-Właściwie to...już skończyliśmy-spuściłam wzrok.
Tao spojrzał na mnie z takim jakby...rozczarowaniem?
-Jeśli chcesz Tao, to możesz jeszcze zostać, mi tam nie przeszkadzasz-mama puściła do niego oczko
Chłopak ponownie spojrzał w moją stronę, jednak ja odwróciłam wzrok.
-N-nie, ja będę już wracał. Zrobiło się późno-wstał i wziął swoje rzeczy-Dzięki Sophie za pomoc.
-Nie ma sprawy-również wstałam-Spotkamy się jeszcze i powtórzymy materiał.
Tao wymusił uśmiech i ukłonił się mojej mamie.
-Może cię podwieźć ?-spytała.
-Nie ma takiej potrzeby. Dziękuję,dobranoc. Niech pani pozdrowi męża-uśmiechnął się i
wyszedł z pokoju.
Mama poruszyła zabawnie brwiami  i rzuciła mi znaczący uśmiech.
Przewróciłam oczami i pobiegłam za Tao.
Odprowadziłam go na dół i ustaliśmy przy drzwiach.
-Jeszcze raz dzięki za pomoc. Dużo mi to dało.
-Cieszę się, że mogę ci pomóc.Poćwicz jeszcze w domu-poklepałam go po ramieniu.
Chłopak objął mnie na pożegnanie, życzył dobrej nocy i znikłnął w mroku .
Odczekałam chwilę i pobiegłam do swojego pokoju.
Pogrzebałam w torbie i wyjęłam z niej telefon.
Szybko wybrałam numer i przyłożyłam komórkę do ucha.
Usłyszałam sygnał. Potem kolejny i kolejny...
Nie odbiera.
Rozłączyłam się i ponownie zadzwoniłam pod ten sam numer.
Znowu nic.
Westchnęłam zrezygnowana i opadłam na łóżko.
Zastanawiałam się co takiego robi, że nie może odebrać...
Przekręciłam się na drugą stronę i przyłożyłam głowę do poduszki.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***Dwa dni później***

Wyszłam ze szkoły i skierowałam się w stronę bramy.
Już miałam włożyć słuchawki do uszu gdy usłyszałam, że Kris mnie woła.
Odwróciłam się w jego stronę i posłałam pytające spojrzenie.
-Nie mogłem cię złapać przez cały dzień-uśmiechnął się i przyciągnął do siebie-Wszystko gra?-spytał podejrzliwie.
-Tak-wymusiłam uśmiech-Czemu nie było cię wczoraj w szkole, martwiłam się.
-Źle się czułem...wolałem zostać w domu...A jak poszła nauka z Tao?
-W porządku...a ty...robiłeś coś tamtego dnia?
-Co?-przekręcił lekko głowę-Co niby miał bym  robić-zaśmiał się-Siedziałem w domu.
Zacisnęłam wargi.
Okłamał mnie.
Przecież moja mam widziała go na mieście.
Przytaknęłam głową i wymusiłam uśmiech.
-Pójdziemy gdzieś dziś? - chłopak złapał mnie za rękę.
-Umówiłam się dziś z Tao...-wysunęłam dłoń z objęć chłopaka i poprawiłam włosy.
-Przepraszam, ale śpieszę się na autobus...
-Poczekaj-Kris złapał mnie gdy już miałam odejść-Coś się stało? Jesteś na mnie zła?
-Nie-pokiwałam głową-Ale powiedz mi...dlaczego nie dobierałeś telefonu?
-Jest popsuty....-chłopak posłał mi przepraszające spojrzenie.
-Aha-odpowiedziałam krótko i wyślizgnęłam się z ramion Krisa.
Ten ponownie mnie złapał i pocałował w czoło.
-Kocham cię Sophie.
Zacisnęłam pięści.
Dlaczego zawsze jak z jego ust padają te słowa, wymiękam.
Nie potrafię być na niego zła....
-Ja ciebie też-odpowiedziałam, po czym pobiegłam na przystanek.
Poczekałam chwilę i autobus przyjechał.
W środku było mnóstwo ludzi.
Nie miałam szans dostać się do biletomatu.
Sięgnęłam do kieszeni...była kompletnie pusta.
No pięknie nie mam drobnych.
Dobra, może akurat nie będzie kontroli biletów...
W tym samym momencie do autobusu wszedł kanar.
Super...po prostu świetnie!
Rozejrzałam się nerwowo dookoła.
Zobaczyłam jakąś znajomą twarz na końcu pojazdu jednak byłam zbyt zdenerwowana by przyglądać się tej osobie.
Kanar poszedł sprawdzać bilety na początku autobusu.
Zrobił to w ekspresowym tempie i już po chwili znalazł się przy mnie.
-Bilet poproszę-mruknął beznamiętnie.
-Em...no bo ja...
-Sophie-usłyszałam czyjś głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Kai'a-Tu mam twój bilet-uśmiechnął się po czym wręczył mi papierek.
Kanar spojrzał na nas podejrzliwie po czym sprawdził nasze bilety i odszedł.
-Jeju-jęknęłam-Dzięki Kai...znaczy...oppa-uśmiechnęłam się-Uratowałeś mi życie.
-Nie ma sprawy-zaśmiał się-Od razu widać po tobie, jak jesteś zdenerwowana .
Oparł się o okno-Wiedziałem, że nie masz tego biletu.
-Cieszę się, że jesteś spostrzegawczy-zaśmiałam się-Ale...nie mam przy sobie drobnych.Oddam ci jutro w szkole,ok?
-No co ty! Nie ma takiej potrzeby-spojrzał na mnie litościwie.
-Bez przesady, nie będę cię naciągać!
-Nie ma mowy. Potraktuj to jako...przyjacielską przysługę. Twój brat ciągle mi w czymś pomaga i nic nie chce w zamian, więc ja pomogę tobie.
-D-dzięki-spuściłam wzrok.
-Ale...dlaczego jedziesz autobusem? Przecież masz dosłownie kilka minut do domu ze szkoły....poza tym twój dom jest w drugą stronę-posłał mi pytające spojrzenie.
-Jadę pomóc koledze z nauką-mruknęłam.
-Ah...rozumiem.Dobra to mój przystanek-uśmiechnął się.
-Ok. To...pa-odwzajemniłam gest-I jeszcze raz dzięki...
-Nie ma za co. Do zobaczenia i pozdrów brata-pomachał mi na pożegnanie i wyszedł z autobusu.

W końcu dojechałam na swój przystanek.
Wysiadłam z pojazdu i skierowałam się do domu Tao.
Po chwili znalazłam się w tej bogatej dzielnicy Seulu. Były ty drogie sklepy i wielkie wille.
Rozejrzałam się dookoła i westchnęłam z zachwytu.
Zawsze lubiłam mój dom, jest duży ale mimo wszystko bardzo ciepły i przytulny.
Te wille jednak wzbudzały spory zachwyt.
Szłam tak jeszcze przez kilka minut aż w końcu ujrzałam dom...a raczej zamek, w którym mieszka Tao.
Ustałam przed wielką, żelazną bramą i zadzwoniłam domofonem.
-Tak?-usłyszałam głos jakiejś kobiety.
-Em...ja do Tao-wydukałam zdezorientowana.
-Proszę wejść.
Pociągnęłam za furtkę i weszłam do środka.
Moim oczom ukazał się piękny ogród pełen zieleni i kolorowych kwiatów.
Po środku była mała sadzawka z fontanną.
Do tego ten dwupiętrowy dom z oszklonymi ścianami...wszystko to zapierało dech w piersi.
Przeszłam przez ogródek, wdrapałam się po schodkach i zapukałam w drzwi.
Już po chwili otworzyła mi niska kobieta.
Miała koło 40-50 lat, ciasno spięte włosy i skromny strój. To za pewne gosposia .
-Panienka Sophie, tak? Proszę do środka-uśmiechnęła się i wpuściła do środka .
Już na pierwszy rzut oka widziałam, że w środku dom jest jeszcze bardziej zachwycający.
Strasznie nowoczesny i luksusowy.
-Proszę za mną-powiedziała, po czym skierowała się w stronę schodów.
Ku mojemu zdziwieniu kobieta poszła na dół, nie na górę.
Bez słowa poszłam za nią.
Znalazłyśmy się w ciemnym pomieszczeniu.
Kobieta jednak rozsunęła drzwi i wskazała ręką bym weszła do środka.
-Panienka Sophie już jest.
Rozejrzałam się dookoła .
Był to duży pokój urządzony w stylu lat 90.
Ściany były pomalowane na ciemny fiolet, a na nich wisiały różne plakaty i zasłony z koralików.
Całość uzupełniała wielka lampa z lawą.
Tao siedział na czerwonej, skórzanej kanapie i grał na swojej gitarze.
Na słowa gosposi podniósł wzrok i rzucił mi ciepłe spojrzenie.
-Wejdź-gestem ręki wskazał abym podeszła bliżej.
Powoli podeszłam do chłopaka, rozglądając się dookoła.
Mój wzrok przyciągnęło wielkie, szklane akwarium z pięknymi, kolorowymi rybkami.
-Co ty, choroby sierocej dostałaś?-zaśmiał się chłopak odkładając gitarę.
-N-nie...po porostu dużo się tu zmieniło...
-Bo dawno tu nie byłaś-chłopak wyraźnie był w dobrym
humorze-To co zaczynamy naukę?
-J-jasne...
***
-Co powiesz na małą przerwę-powiedział Tao.
-Czemu nie-uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy tu już ponad dwie godziny.
Poza tym zostały nam tylko jakieś 2-3 tematy do omówienia.
Tao na prawdę mocno się przykłada i to widać. Jestem pewna, że test napisze bez mniejszego problemu.
-To może przejdziemy się do ogrodu?
-Pewnie.
Nie czekając chwili dłużej zebraliśmy się i wyszliśmy z tego ciemnego pokoju.
Na dworze nadal było jasno i przyjemnie ciepło.
Typowy letni wieczór...
Poszliśmy na tyły domu i usiedliśmy na trawie. Było tu tak ładnie, nie mogłam się napatrzeć .
Tao westchnął-Eh...już za kilka dni wakacje-położył się, a ręce podłożył pod głowę -Chcę już mieć wolne od tej szkoły.
-Nie tylko ty-również się położyłam.
-Będziemy mieli mnóstwo czasu na próby.
-Eh...t-tak-powiedziałam beznamiętnie.
Chłopak parsknął-Nie satysfakcjonuje cię ta opcja, co?
-Wiesz...myślałam...-wzięłam głęboki wdech-Chciałabym w te wakacje spędzić trochę czasu z Krisem. Rok temu on wyjechał na prawie dwa miesiące, a w roku szkolnym rzadko kiedy się widujemy,t yle co na próbach i jak idziemy na kolejny już film do kina- westchnęłam.
-To się zrobiło męczące...Dopiero teraz zaczynamy częściej wychodzić, ale kiedy mówiłam mu, że te wakacje chcę poświęć jemu ,on stwierdził, że musimy się skupić na zespole.
-Rozumiem o co ci chodzi.
Parsknęłam-To nieprawda Tao...
-Nie-chłopak podniósł się do siadu i pochylił nade mną-Na prawdę cię rozumiem...-pogładził mnie po policzku.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
Szybko podźwignęłam się i usidłam poprawiając nerwowo włosy.
Usiadłam tak, że twarz chłopaka znajdowała się tuż przy mojej. Spojrzałam na niego niepewnie.
Mój oddech był coraz szybszy.
-Czemu się tak denerwujesz?-szepnął rozbawiony widząc moją reakcję.
-Tao...koledzy tak się nie zachowują...-odwróciłam wzrok.
Byłam zdezorientowana i zaskoczona jego zachowaniem.
-O czym mówisz?-jedną ręką oparł się o ziemię, tuż obok moich nóg, a drugą przejechał po mojej szyi-Ale my jesteśmy przyjaciółmi. Chyba mogę okazać ci jakoś moją sympatię...
-T-Tao-wydukałam gdy ten zbliżył się jeszcze bardziej.
Chłopak w pewnym momencie opuścił głowę westchnął zrezygnowany.
-Przepraszam-wyszeptał i skrył twarz w dłoniach-Nie wiem co się ze mną dzieje. Przepraszam.
Pogładziłam go po blond włosach odwracając wzrok- Tao moim zdaniem potrzebujesz znaleźć sobie jakąś dziewczynę...
Chłopak na te słowa zaśmiał się, jednak w jego głosie nie było ani nuty radości-Ostatnim razem do Krisowi się poszczęściło...
-Słucham?-spojrzałam nie niego zdziwiona-Co masz na myśli...?
-Nic. Nieważne-pokręcił głową-Mogę cię chociaż przytulić?
Uśmiechnęłam się do niego litościwie-No pewnie, że możesz-powiedziałam cicho i objęłam chłopaka.
Ten wtulił głowę w moją szyję i przymknął oczy.
-Cieszę się, że w moim życiu jest taka osoba jak ty...
-Ja też się cieszę, że mam takiego przyjaciela .

                                                                                                                                                    Karmelove