wtorek, 11 listopada 2014

You are loved 11

It's ok to regret...

Cały świat zalała płachta granatowego nieba.
Księżyc uparcie chował się za chmurami, co jakiś czas rzucając słabe światło na drzewa w pobliskim parku.
Dookoła panowała kompletna cisza przerywana nieregularnymi krokami moimi i Tao.
Cały czas patrzyłam pod nogi, jak gdyby bojąc się wzroku blondyna na swojej twarzy.
Ale dlaczego ?
Ani ja, ani on nie zrobiliśmy nic złego.
Mam wyrzuty sumienia, że go pocałowałam?
Miałam do tego pełne prawo.
Nie jestem już w związku, a on pragnął tego od długiego czasu.
-O czym myślisz?
Zacisnęłam wargi w wąską kreskę, gdy usłyszałam to pytanie.
Pytanie, którego tak bardzo się obawiałam.
Uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie, udając że nie słyszałam słów chłopaka.
Nieświadomie przyśpieszyłam kroku i nieznacznie wyprzedziłam Tao.
-Sophie?
Na jego słowa zatrzymałam się.
Westchnęłam z rezygnacją i powoli odwróciłam w stronę blondyna.
Ten podszedł do mnie powoli, by już za chwilę złapać moją dłoń i przyłożyć ją do swojego policzka.
-Jesteś na mnie zła, tak?Za to,że...
-Nie-przerwałam mu krótko-Ty nadal nie rozumiesz?-spojrzałam na niego litościwie.
Ten rzucił my niepewne spojrzenie.
Prychnęłam i zrobiłam krok w jego stronę.
Śledził każdy mój ruch, nie spuszczając mnie z oczu ani na chwilę.
Jego dłoń mocniej zacisnęła się na mojej ,jak gdyby bał się, że wraz z jednym jego mrugnięciem zniknę.
Nie mogłam wytrzymać jego niewinnego, naiwnego spojrzenia.
Szybko odwróciłam wzrok.
-Tao tu nie chodzi o ciebie. To ja tu jestem problemem...
-Nie mów tak.
Chłopak pociągnął mnie za rękę i już po chwili stałam w jego ramionach.
Zarzuciłam ramiona na jego szyję i oparłam brodę o ramię.
-Nie chcę cię skrzywdzić Tao-szepnęłam-Ja...gdy wtedy się całowaliśmy, ja...nie wiem czy coś do ciebie czuję. Jest mi wstyd-ciągnęłam ukrywając twarz w silnych ramionach chłopaka-Jest mi wstyd, że ranię najważniejszą osobę w moim życiu.
-Kocham cię Sophie.
Poczułam jak włosy chłopaka łaskoczą mnie w policzek, gdy ten składał na nim delikatny pocałunek.
Zadrżałam lekko po chwili jeszcze bardziej wtulając się w jego ciało .
-Nie musisz się obwiniać. Wiem, że nie jestem ci obojętny i to mi wystarczy. Czekałem już długo, więc poczekam jeszcze trochę-na jego twarzy malował się słodki uśmiech.
Widząc tą rozpromienioną twarz, sama nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
Mimo to,że moje serce rozpadło się na milion kawałków, stałam tam i odwzajemniałam jego szczery uśmiech.
-Przepraszam cię...
-Nie masz za co-chłopak pogłaskał mnie po głowie-Jeszcze przyjdzie na nas pora, zobaczysz...
Nie wiem ile czasu minęło.
Minuta? Dwadzieścia? Cała noc?
Nie wiem, nie obchodzi mnie to.
Najważniejsze jest dla mnie to, że Tao na prawdę nie ma mi tego za złe.
On lepiej wie co czuję niż ja sama.
Ciepły wiatr otulał nasz twarze, a światło księżyca błądziło gdzieś po zakamarkach parku.
Mogłam stać tak jeszcze bardzo długo  i pewnie to by było możliwe, gdyby Tao nagle nie podniósł wzroku .
W momencie zbladł, a w jego oczach pojawiło się coś nowego- gniew.
Zacisnął palce na moich plecach, po czym delikatnie odsunął od siebie, nie wypuszczając mnie z objęć.
-Tao?-spytałam nie przestając się uśmiechać.
Odwróciłam się podążając za wzrokiem chłopaka.
Zamarłam, gdy zobaczyłam Krisa stojącego zaledwie kilka kroków od nas.
Otworzyłam oczy szerzej z niedowierzania.
Co on tu robi? W takiej chwili?
Poczułam na plecach dreszcz...a raczej wyładowanie atmosferyczne.
Sama nie wiem czy byłam zła, smutna czy zadowolona.
Po prostu stałam tak wpatrzona w niego jak zahipnotyzowana.
Dopiero głos bruneta przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Sophie...ja...czy moglibyśmy porozmawiać?
Nie odpowiedziałam.
Byłam zbyt zaskoczona by móc powiedzieć czy chociażby pomyśleć racjonalnie o czymkolwiek.
Jedyna myśl jaka mieściła się teraz w mojej głowie to to, jak bardzo ciesze się i nienawidzę go za to, że tu przyszedł.
-Sophie, proszę-mówił błagalnie-Wszystko ci wytłumaczę.
-Sophie?-Tao potrząsnął moim ramieniem oczekując odpowiedzi jeszcze bardziej niż Kris.
-Dobrze-odpowiedziałam po jakimś czasie.
Tao rzucił mi lekko zirytowane spojrzenie, jednak nic nie powiedział.
Widziałam, że trudno mu było wypuścić mnie z ramion, jednak nie miał wyjścia.
-Poczekam na ciebie-powiedział mierząc Krisa wrogim wzrokiem.
Brunet poczekał, aż Tao oddali się odpowiednio, po czym zrobił kilka niepewnych kroków w moją stronę.
Dłonie trzęsły mu się niemiłosiernie, a powieki nerwowo  wędrowały to  w górę to na dół .
-Sophie ,proszę wysłuchaj mnie. Ja wiem, że zachowałem się jak skończony dupek. I wiem, że bardzo cię zraniłem. Sam nie wiem,c o sobie wtedy myślałem. Nie mam usprawiedliwienia...
-W takim razie co tu robisz?-syknęłam,walcząc z własnymi łzami.
-Chcę tylko żebyś wiedziała...nie zrobiłem tego z uczucia do tej kobiety czy coś takiego. Po prostu myślałem, że nie ma innego wyjścia. Zrobiłem to dla nas Sophie...dla nas i zespołu. Żebyśmy mogli być razem...-chłopak podszedł i ujął moją dłoń.
-Poszedłeś z nią do łóżka dla nas wszystkich?-spytałam śmiejąc się.
W moim głosie nie było jednak ani nuty radości . Wręcz przeciwnie- żal, smutek i rozczarowanie.
-Wiem, że to wszystko brzmi banalnie. Źle zrobiłem. Zraniłem najukochańszą osobę w całym moim życiu. Sophie, nie oczekuję od ciebie niczego, ale ja nie potrafię bez ciebie żyć!
Kris nie mówiąc już nic więcej przyciągnął mnie do siebie i skrył twarz w zagłębieniu mojej szyi.
Łzy popłynęły z przymkniętych oczu chłopaka, spływając po jego policzkach, a następnie wsiąkając w moją skórę.
Poczułam ten znajomy zapach i ciepło bijące z ciała chłopaka.
Tak bardzo mi tego brakowało.
To jest dla mnie jak powietrze, które mnie truje.
Jednocześnie chciałam go pocałować i odepchnąć od siebie. Ostatecznie jednak nie zrobiłam nic.
Stałam tak w bezruchu, czując jak łzy pokonują swoją już dobrze znaną drogę.
-Sophie proszę cię, wybacz mi...ja nie potrafię bez ciebie żyć-szeptał łamiącym się
 głosem-Potrzebuję cię...
-Wybacz Kris-powiedziałam po chwili-Ale ja tak nie potrafię.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
-To dla mnie zbyt wiele-pociągnęłam nosem-Jesteśmy na siebie skazani przez następny miesiąc, ale potem...
-Mam zniknąć z twojego życia-dokończył za mnie.
-Nie. Ja...nie chcę cię traktować jak wroga. Ale nie ma szans na to żebyśmy byli razem.
-Więc chcesz abyśmy zostali przyjaciółmi?
-Nie wiem czy to możliwe-spojrzałam w jego karmelowe oczy-Po prostu nie potrafię cię nienawidzić.
Po tych słowach odsunęłam się od bruneta.
Odwróciłam się na pięcie i udałam w stronę swojego domu.
-Sophie-usłyszałam stłumione wołanie Krisa.
Mimo tego, że chciałam po prostu jeszcze raz znaleźć się w jego ramionach i zapomnieć o tej krzywdzie jaką mi wyrządził to szłam dalej, udając, że go nie słyszę.
Łzy bezwstydnie spłynęły, a ciało drżało.
Czy już nigdy nie uwolnię się od tego uczucia?
Szłam tak przez kilka minut, aż napotkałam Tao.
-Sophie, w porządku?-spytał troskliwie,podchodząc do mnie.
-Zostaw mnie w spokoju Tao-powiedziałam słabo.
-Sophie...-blondyn próbował mnie zatrzymnać.
Zacisnęłam zęby i zatrzymałam się w pół kroku.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zmierzyłam wrogim wzrokiem.
Pierwszy raz w życiu chciałam go uderzyć.
Ręka zadrżała mi niebezpiecznie, ostatecznie jednak nie pozwoliłam na wybuch gniewu.
-Powiedziałam, że masz mnie zostawić!-wraz z  ostatnim słowem  pobiegłam w stronę domu, nie odwracając się ani razu.
Nie zważałam na wołania i prośby Tao.
Ucichły one dopiero, gdy znalazłam się już blisko domu.
Nogi już odmawiały mi posłuszeństwa, a obraz rozmazywał się pod wpływem łez.
Nie dawałam jednak za wygraną.
Jednak gdy już znalazłam się za drzwiami własnego domu przegrałam walkę z emocjami.
Osunęłam się bezwładnie po futrynie i skryłam twarz w dłoniach,
To wszystko znowu powróciło. Ta cholerna bezsilność znowu zagościła w moim sercu.
Nie sądziłam, że będę umiała o tym wszystkim zapomnieć, miałam nadzieję jednak, że z czasem będzie lepiej.
Przecież nie będę unikała Krisa przez resztę życia,to niemożliwe.
Poza tym, nie chciałabym go tak po prostu wymazać,  nie potrafię.
Niekontrolowany szloch nasilał się coraz bardziej.
Skuliłam się w rogu pomieszczenia, nadal będąc w butach i bluzie.
Jedyne czego chciałam,to zostać sama.
Oczywiście, nie mogłam się samotnością cieszyć zbyt długo.
-Sophie?-podszedł do mnie zmartwiony Kai-Sophie, co się stało?
Pokręciłam głową na znak, że nie chcę z nim rozmawiać chłopak jednak nie dawał za wygraną.
-Proszę cię nie płacz-pogładził mnie po głowie po czym przyciągnął do siebie-Powiedz co się stało...
-Daj jej spokój-powiedział ostro Chnayeol, który wyronił się zza rogu-Teraz jej nie pomożesz...
Uniosłam głowę i spojrzałam na brata z niedowierzaniem.
Chciałam wstać jednak Kai powstrzymał mnie w ostatnim momencie.
-Wiedziałeś, że tam będzie, prawda?-spytałam łamiącym się głosem-Wiedziałeś, że Kris będzie w parku?!
Byłam wściekła. Jak on mógł na to pozwolić?
-Najpierw przylazł tutaj-mrukną brunet krzyżując ręce na piersi-Był tak żałosny, że zrobiło mi się go szkoda. Powiedziałem, że razem z Tao poszłaś do parku, ale nie sądziłem, że będzie na tyle bezczelny by tam pójść.
Przez chwilę panowała cisza.
Sama już nie wiedziałam co mam zrobić, a nieustannie trzymający mnie w ramionach Kai na pewno mi w tym nie pomagał.
-Zaniosę cię na górę-oznajmił blondyn po chwili-Musisz trochę odpocząć.
-Dam radę iść sama...
-Nie był bym tego taki pewien-powiedział, by już po chwili wziąć mnie na ręce, nie robiąc sobie absolutnie nic z moich protestów.
Bez problemu wniósł mnie na górę i trafił do mojego pokoju.
Szybkim ruchem biodra zamknął drzwi i posadził mnie na łóżku.
-Jeśli chcesz-zaczął przeciągając-To mogę porozmawiać z Krisem żeby dał ci spokój.
W jego oczach zagościła pewna intryga,
Oczywiście mówiąc "porozmawiać" miał na myśli coś innego, co najwidoczniej bardzo go cieszyło.
-Kai Oppa, nie wtrącaj się w to, proszę-spojrzałam na niego błagalnie.
Ten uniósł ręce w pokojowym geście po czym uśmiechnął się uroczo.
Pochylił się nade mną, niebezpiecznie zbliżając twarz do mojej.
Chłopak ujął mój podbródek i uniósł go nieznacznie.
Zanim jednak nasze usta się zetknęły odwróciłam głowę.
-Przepraszam, ale ja...nic do ciebie nie czuję-powiedziałam cicho ze spuszczoną głową.
Na twarz Ka'a wkradł się zdradziecki uśmiech,
Chłopak pokiwał głową, po czym jego palce ponownie wylądowały na moim podbródku.
-Dobranoc-szepnął i musnął wargami moje usta.