niedziela, 8 marca 2015

TaeKai

Paring:TaeKai
Rodzaj:Fluff, Darkfi(?)
Długość:Długie

Od razu chcę was przeprosić, że to co wstawiam nie jest kolejnym rozdziałem "Seven".
Mogę usprawiedliwić się...eh.....KONCERTEM BLOCZKÓW! (mogę, prawda? :D)
Po prostu nie zdążyłam napisać kolejnego rozdziału,  nawet o tym nie myślałam :/
Za to wstawiam oto tego one shota, które napisałam już jakiś czas temu.
Soł, miłego czytania :3 Czekam na Wasze opinie .



Ciężkie, metalowe drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym skrzypieniem, a w nich pojawił się siwiejący, dobrze zbudowany, na oko 40-sto letni mężczyzna.

Jego umięśnioną sylwetkę okrywała zwykła biała bluzka i szara, rozpięta marynarka.
Zgniecenia na koszulce i ledwo widoczne plamy po kawie na jego spodniach świadczyły, że pracuje już od wielu godzin, a zmęczona twarz i przeszklone oczy zdradzały, że była to bardzo ciężka praca.
Mężczyzna mruknął coś po chichu do jednego z policjantów, a ten kiwnąwszy głową wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
W tym szarym,małym pokoju zostałem tylko ja i owy mężczyzna, który patrząc na mnie przelotnie, zajął miejsce po drugiej stronie blatu.
Zerknął na moje dłonie przykute kajdanami do stołu, po czym parsknął.
-Nie zamierzasz uciec, prawda?
Zamrugałem kilkakrotnie powiekami słysząc jego pytanie.
Zanim zdążyłem ogarnąć, że był to zwykły sarkazm, mężczyzna rozpiął kajdany.
Przetarłem obolałe nadgarstki, modląc się w duchu, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem.
-Kim Jihoon, detektyw do spraw specjalnych-przedstawił się, ukazując swoje dokumenty tak szybko, że nie zdążyłem nawet się przyjrzeć.
Mężczyzna włączył dyktafon, po czym splótł dłonie na blacie stołu-Jak się nazywasz?
-Kim Jongin-odpowiedziałem szybko.
-Ile masz lat?
-Niedawno skończyłem 18...
Kim wziął głęboki wdech  i zerknął na zegarek. Zapewne zmartwiło go, ile jeszcze pracy na niego czeka czeka, gdyż na jego twarzy pojawił się grymas-Znałeś Lee Taemina?
Zadrżałem.
Sam dźwięk jego imienia, przyprawiał mnie o dreszcze.
-Tak-odpowiedziałem lakonicznie.
-Jak się poznaliście?
-Byliśmy trainee w tej samej wytwórni.
Detektyw słysząc drżenie mojego głosu posłał mi litościwe spojrzenie. Jego twarz może i była surowa, jednak wydawał się być w porządku.
-Jakie były wasze wcześniejsze  relacje?
Przez chwilę milczałem w zamyśleniu i dopiero ciche odchrząknięcie Jihona przywróciło mnie do rzeczywistości-Właściwie to żadne. Znaliśmy się tylko z widzenia...
Detektyw zmarszczył brwi-W takim razie jak doszło do waszego wspólnego wyjazdu?


Tłum,który jeszcze przed chwilą znajdywał się w sali konferencyjnej wytwórni SM dosłownie
wylał się zza szklanych drzwi na korytarz.
Zebranie, które ogłosił sam dyrektor dłużyło się niemiłosiernie, jednak dzięki informacji o wolnym 
weekendzie, którą szef przedstawił na sam koniec, wszyscy już dawno zapomnieli o
zdrętwiałych nogach i obolałych pośladkach.
Teraz zarówno obecne gwiazdy, jak i trainee prowadzili emocjonujące rozmowy
na temat planów na weekend.
Rzadko kiedy zdarza się taka okazja, by odpocząć od treningów i nagrań, które wbrew
pozorom są na prawdę wyczerpujące.
-To co będziecie robić?-spytał Chanyeol splatając ręce za szyją.
-My pójdziemy pozwiedzać-oznajmił Kris, biorąc zdezorientowanego Tao pod rękę.
-Pójdziemy?-spytał farbowany blondyn, mrugając kilkakrotnie w stronę Chińczyka.
-Pójdziemy. I to nawet teraz-powiedział machając pozostałym i popychając nadal
oszołomionego Tao w stronę wyjścia.
Reszta spojrzała po sobie, wymieniając  porozumiewawcze spojrzenia.
-To co?Grupowe jedzenie?-spytał Xiumin, zacierając dłonie.
-Taaak~
-Idźcie beze mnie. Ja odwiedzę  rodziców-Chen wzruszył ramionami.
-No co ty-Kyungsoo szturchnął go ramieniem-Idziesz z nami i kropka.
Przekomarzali się jeszcze przez chwilę, jednak ja przestałem  ich słuchać.
Moje myśli zebrały się wokół dość wysokiego, szczupłego szatyna, który uśmiechał się uroczo
i śmiał do swoich kolegów na drugim końcu korytarza.
Lee Taemin, tak się nazywał.
Był o rok starszy i już niedługo miał debiutować w zespole Shinee.
Rozmawiałem z nim tylko raz w życiu, gdy wpadłem na niego w sali prób.
Nie było dane nam spędzić ze sobą wtedy zbyt dużo czasu, jednak jego osoba zupełnie mnie zauroczyła.
Był miły, ułożony i cholernie słodki.
Zawsze gdy mijamy się na korytarzu obdarza mnie tym oszałamiającym uśmiechem, a ja
wtedy z rumieńcem na twarzy spuszczam głowę i wariuję.
Czasem mam wrażenie, że Taemin doskonale wie jak na mnie działa i wykorzystuje to dla
własnej satysfakcji. A to kręci mnie jeszcze bardziej.
-Jongin,słuchasz mnie?-Suho zamachał mi dłonią przed nosem.
-Nie...znaczy...eee-podrapałem się nerwowo po karku.
-Znowu się na niego gapisz?-Chanyeol poruszył zabawnie brwiami.
-No a nie? Wali gejozą na kilometr...Au!-jęknął Sehun, gdy lider sprzedał mu kuksańca w bok.
-Jesteś najmłodszy, jak nie wstyd ci tak mówić?
Sehun jedynie wzruszył ramionami z obrażoną miną.
W odpowiedzi na to wszystko pokiwałem tylko głową, a mój wzrok ponownie powędrował
w stronę obiektu moich uczuć.
Jego radosne oczy akurat w tym samym momencie spojrzały w moją stronę, więc bez problemu wyłapał moje spojrzenie.
Dosłownie czułem jak moje policzki stają się purpurowe.
Zacisnąłem wargi i wlepiłem wzrok w podłogę.
Na korytarzu zrobiło się już o wiele luźniej, celebryci rozeszli się, by zająć się własnymi sprawami.
-Chodźmy na chińszczyznę-zaproponował Lay.
-Jesteśmy w Korei, będziemy jeść koreańskie żarcie-D.O,który nie przepadał za chińskimi przysmakami skrzyżował ramiona.
-Mam już dość Kimchi...-Luhan wydął policzki-Kai? Kai, w porządku?
-Tak-kiwnąłem niemrawo głową, nadal nie podnosząc wzroku znad granatowych,błyszczących płytek, które w tym momencie wydawały mi się być najbezpieczniejszym miejscem,
w które mogę patrzeć.
-Powiedz to temu burakowi, którego masz na twarzy-zaśmiał się szyderczo Sehun.
-O cholera,idzie tu-zawył Chanyeol, rzucając pozostałym znaczące spojrzenie-To my już pójdziemy. Powodzenia-dodał i już po chwili cała dziewiątka zniknęła za rogiem.
-A-a-ale....Hej!Co to ma być?!-krzyknąłem za nimi, stojąc tam sam jak kołek-Co za...
-Ekhm...przepraszam?-usłyszałem ciepły głos za sobą i aż podskoczyłem.
Czułem jak moje ciało zaczyna drętwieć, a w gardle pojawia się ogromna gula.
Przełknąłem nerwowo ślinę i odwróciłem się powoli w stronę owego ciepłego głosu.
Moim oczom ukazały się ciemno-złote tęczówki i idealnie białe zęby ukazane w szczerym uśmiechu.
-Lee....Taemin-wydukałem cicho, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
Po chwili otępienia, zerwałem się i ukłoniłem nisko, spuszczając wzrok na bordowe Converse chłopaka.
-Mam do ciebie prośbę-zaczął rozbawiony moją bezradnością-A właściwie to dwie...proszę,przestań
zwracać się do mnie tak formalnie, dobrze?-jego pewny wzrok przeszył moje ciało,
a on sam upajał się widokiem moich drżących warg.
-D-dobrze...
Taemin posłał mi litościwy uśmiech i położył dłoń na ramieniu-Słuchaj, bo już jakiś czas temu
razem z hyungiem Jonghyunem dostaliśmy zaproszenie do pewnej agroturystki.
To kilka godzin jazdy od Seulu-wyjaśnił-No, ale żaden z  hyungów w ten weekend nie może, a sam wiesz jak to bywa z dniami wolnymi dla trainee-zaśmiał się uroczo, a ja prawie zemdlałem.
Jego ręka nadal spoczywała na moim ramieniu, przez co nie mogłem się zupełnie skupić.
Również wymusiłem uśmiech i pokiwałem głową-Do czego zmierzasz?-spytałem niepewnie.
-Szkoda by było, żeby te zaproszenia się zmarnowały, więc pomyślałem czy może nie wybrałbyś
się tam ze mną-jego oczy wypełnione były iskierkami.
Mógłbym  patrzeć w nie całą wieczność, zamiast tego jednak ponownie spuściłem wzrok na jego buty.
-Ja...sam nie wiem-podrapałem się nerwowo po karku.
-Nie naciskam.Wiem,że to wypadło tak nagle-uśmiechnął się przepraszająco-Rozumiem.
-Nie!-sam byłem zdziwiony swoją nagłą reakcją-Znaczy...ja...
-Za pół godziny przed budynkiem-przerwał mi i obdarował jednym ze swoich najładniejszych uśmiechów na pożegnanie-Tylko nie bierz zbyt wiele rzeczy-rzucił, by już po chwili zniknąć z zasięgu mojego wzroku.

-Nie wydało ci się to podejrzane?-Kim uniósł brew, przetwarzając moje zeznania w głowie.
-Nie, ani trochę. A powinno?
Mężczyzna w odpowiedzi wzruszył ramionami i gestem reki wskazał byśmy kontynuowali-A podróż? Jak przebiegła?
-Zupełnie normalnie. Jechaliśmy jego samochodem, on prowadził-wyjaśniłem-Na początku byłem trochę zestresowany, ale po jakimś czasie przełamałem się i zaczęliśmy rozmawiać.
-O czym rozmawialiście?
-Na różne tematy. Mówiliśmy o wytwórni, naszych przyszłych zespołach, ulubionym jedzeniu...na prawdę nic ważnego.
-Taemin częściej zadawał pytania, czy odpowiadał?
-On zaczynał, ale to  ja się bardziej rozgadywałem. Nie mówił zbyt wiele o sobie...
Detektyw pokiwał głową ze zrozumieniem-A gdzie konkretnie znajdywała się ta agroturystyka?
-Nie znam nazwy tego miasteczka-podrapałem się nerwowo po karku-Zdawało mi się to zupełnie nie istotne....ale wiem, że to około 5 godzin jazdy od Seulu, a w pobliżu jest dużo lasów i rzeka.
-Dobrze. Więc dotarliście na miejsce,co dalej?


Gdy dojechaliśmy na miejsce, było już dość późno.
Niebo mieniło się różnymi odcieniami czerwieni i pomarańczu, a świeże, rześkie powietrze otuliło
moją twarz, gdy wyszedłem z samochodu.
Wziąłem głęboki wdech i rozejrzałem się dookoła. Nie było tu zbyt wiele: małe, zadbane podwórko,
 za nim nieduży, aczkolwiek gęsty las, a pośrodku niego wąska dróżka prowadząca 
w nieznane mi okolice.
Budynek agroturystki wykonany był głownie z drewna, co idealnie komponowało się
z otoczeniem.
-Ładnie tu, prawda?-zagadnął Taemin, podając mi mój plecak.
-Bardzo-odpowiedziałem całkiem szczerze i podążyłem za szatynem do środka domku.
Mimo swojskiego wyglądu z zewnątrz, wnętrze domu było na prawdę luksusowe.
Jasne ściany, ciemne meble i subtelne dodatki kontrastowały z moim 
wyobrażeniem tego miejsca.
Chłopak bez słowa poprowadził mnie na górę, odwracając się i uśmiechając od czasu
do czasu w moją stronę.
Przez chwilę błądził wzrokiem po korytarzu, by w końcu na jego twarz wkradł się triumfalny uśmiech.
-To tutaj-wskazał na czarne drzwi ze złotym numerkiem 9 i otworzył je.
Wnętrze pokoju w porównaniu do reszty pomieszczeń nie zwalało z nóg.
Oczywiście, było zadbane i schludne, jednak nie tak rygorystycznie urządzone.
Było po prostu przytulne.
Niepewnie położyłem swój plecak na podłodze i spojrzałem w stronę Taemina.
Ten dopiero po chwili zorientował się, że na niego patrzę.
-Coś nie tak?
-Nie, tylko...-zająknąłem się i urwałem w połowie.
Jakoś głupio było mi to z siebie wydusić.
Chłopak zmarszczył brwi i przekręcił głowę niczym mały piesek, pokazując, że nie rozumie
o co mi chodzi.
-N-Nie wiedziałem,że będziemy mieć wspólny pokój-mruknąłem miętosząc w dłoni skrawek mojej
granatowej koszulki.
-Faktycznie-szatyn uderzył się dłonią w czoło-Zapomniałem ci powiedzieć.
Przepraszam, mam nadzieję, że to nie będzie duży problem?-jego  oczy przewiercały
mnie na wylot.
Pokiwałem przecząco głową, próbując zachowywać się jak najswobodniej-Nie, żaden.

-Co działo się potem?
Zamyśliłem się chwilę, sam nie wiem nad czym.
Przejechałem językiem po suchych wargach, a Jihoon widząc to wyjął butelkę wody ze swojej torby i podał mi ją.
-Dziękuję-mruknąłem, biorą dużego łyka-Później rozejrzeliśmy się po domu, zjedliśmy coś i tak minął wieczór.
-Później poszliście spać?-detektyw bardziej stwierdził niż spytał.
-Nie.
Gdy kolejna gałązka pękła pod moimi nogami, prawie przyprawiając mnie o zawał serca nie wytrzymałem-Taemin Hyung, powiesz mi w końcu dokąd idziemy? I czy daleko jeszcze?-dodałem mrużąc oczy, by nie zgubić chłopaka w ciemnościach.
Szliśmy przez las już od kilkunastu minut, jednak on nadal nie chciał mi zdradzić
celu tej wyprawy.
-Już niedaleko-zapewnił i zwolnił kroku, bym mógł go dogonić.
Mimo tego, że pytanie o drogę padło już setki razy, on nadal był spokojny i po raz
kolejny obdarował mnie litościwym uśmiechem.
-Nie mów, że boisz się ciemności.
-To nie tak...-ton mojego głosu ściszył się, gdy po raz kolejny wydawało mi się, że
słyszę czyjeś kroki za sobą-Po prostu nie lubię takich miejsc.
Wraz z końcem tego zdania, odwróciłem głowę, by upewnić się, że za nami nie ma
żadnego niebezpieczeństwa.
-Jesteśmy-powiedział nagle, a ja gwałtownie odwróciłem głowę w jego stronę.
Jednak zamiast zobaczyć jego twarz, ujrzałem...drzewo.
Odskoczyłem do tyły ledwo łapiąc równowagę i rozmasowując nos, z którego po spotkaniu z 
pniem poleciała mała strużka krwi.
-Kai? Co ty wyczyniasz?-jęknął Taemin, podchodząc do mnie-Na chwilę cię stracić z oczu...
Pokaż to-powiedział stanowczo, odciągając moją własną dłoń od twarzy-Mocno boli?
-Nie-skłamałem, jednak łamiąc się głos i grymas na twarzy chyba mnie zdradziły,bo szatyn 
zaśmiał się gardłowo i pokiwał głową.
Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek, po czym jedną wytarł krew sączącą się z koniuszka nosa.
Zrobił to tak delikatnie, jak gdyby jeden nieodpowiedni ruch mógł zrobić mi krzywdę.
-W porządku?-upewnił się zanim wróciliśmy do marszu.
Chłopak od teraz cały czas obejmował mnie ramieniem, jakby bał się, że zrobię sobie coś gorszego, co w moim przypadku było bardzo możliwe.
Już po niecałej minucie, moim oczom ukazał się niewielki zbiornik wody okalany lasem i małą plażą.
Drzew było tu już zdecydowanie mniej, a dookoła panowała błoga cisza.
-Ładnie tu-westchnąłem z zachwytem, pochłaniając widok.
-Prawda?-Taemin również napawał się tym pejzażem-Ale nie dlatego tu przyszliśmy-uśmiechnął się tajemniczo i wskazał palcem w górę.
Powędrowałem wzrokiem za jego dłonią, a oczy rozszerzyły mi się z zachwytu.
Granatowa płachta nieba, a na niej miliony gwiazd i srebrny księżyc, który wydawał się być
większy niż kiedykolwiek wcześniej, rozciągały się nad naszymi głowami.
Byłem zbyt oszołomiony, by powiedzieć cokolwiek.
Podczas stałego pobytu w mieście mogę oglądać jedynie wieżowce i światła samolotów, a to
zdecydowanie nie mogło się równać z tym.
Zadrżałem, gdy w końcu uświadomiłem się, z kim dzielę tę chwilę.
Z nim.
Z Lee Taeminem.
Z moim ukochanym.
-Ale...-zacząłem przerywając ciszę między nami-Skąd wiedziałeś o tym miejscu?
Chłopak przez chwilę zdawał się być zaskoczony moim pytaniem.
Minęło kilka sekund zanim wyraz jego twarzy powrócił do normalności, a on sam udzielił mi
odpowiedzi:
-Byłem tu w dzieciństwie. Z rodzicami.

-To nie była prawda?-detektyw wziął łyka kawy, którą przed chwilą przyniósł mu jakiś asystent.
Zacisnąłem palce na materiale spodni-Gdy teraz o tym myślę,wydaje mi się, że nie...
-Jak na razie to z twoich zeznań nie wynika nic podejrzanego-mężczyzna zmierzył mnie czujnym wzrokiem-Nie pominąłeś czegoś?
Przełknąłem nerwowo ślinę.W tym momencie sam nie potrafiłem tego stwierdzić.
Byłem  zbyt zdenerwowany, by skupić się na dokładnym  zapamiętaniu wydarzeń z tego weekendu.
-N-nie wydaje mi się-jęknąłem, próbując zignorować jego prowokujący wzrok.
-To może spytam tak:czy w ogóle zauważyłeś coś w zachowaniu Lee Taemina, co wzbudziło twój niepokój?
-Tak-odparłem po krótkiej chwili-To było następnego ranka...a raczej południa.

Gdy wczorajszej nocy wróciliśmy z powrotem do domku, niemal od razu poszliśmy spać.
Podczas wycieczki nad jezioro rozmawialiśmy bardzo dużo.
Czułem, jakbym znał go od wielu lat, podczas gdy spędziliśmy
razem tylko jedną noc.
Był taki naturalny we wszystkim co robił, nie czuł też zdenerwowania gdy przebywał 
ze mną. Zupełnie na odwrót jak ja.
Moje dłonie cały czas były mokre od potu, a ciało drżało, gdy szatyn choćby przez przypadek
musnął skrawek mojej skóry.
Czułem się przy nim taki bezbronny, a jednocześnie cholernie bezpieczny.
Ufałem mu.

Promienie słońca wpadające przez ogromny balkon zaczęły drażnić moją skórę.
Leniwie uniosłem powieki i rozejrzałem się dookoła.
 Pierwsze co ujrzałem, to Taemin śpiący smacznie na równoległym łóżku.
Taemin, z nagim torsem.
Mimowolnie na moje policzki wkradł się rumieniec.
Promienie słońca idealnie padały na jego mleczną skórę, uwydatniając każdy mięsień.
Jongin, spokojnie.
Zdjął koszulkę tylko dlatego, że było mu gorąco.
Faktycznie, w pokoju było okrutnie duszno, myślałem jednak, że tylko ja to czułem.
Gdy w końcu oderwałem wzrok od śpiącego szatyna i zwlokłem się z łóżka, łapiąc po drodze swój ręcznik, udałem się do łazienki. Zimny prysznic na pewno dobrze mi zrobi.

Gdy już umyłem się, przebrałem i wyszczotkowałem zęby, usłyszałem, że Taemin już wstał.
Najprawdopodobniej rozmawiał z kimś przez telefon, bo co chwilę wyłapywałem przyciszone słowa
chłopaka.
Uchyliłem minimalnie drzwi i spojrzałem pomiędzy małą szczelinę pomiędzy nimi a framugą.
Lee stał odwrócony tyłem do mnie, nerwowo włóczył nogami w tę i z powrotem i mocno gestykulował:
-Tak wiem...na pewno zdążę-mówił, wyraźnie zdenerwowany-Tak, załatwię to jeszcze dziś.
Nie zawiodę cię szefie...
W tym momencie, nie wiedzieć czemu przychyliłem się do przodu i ledwo unikając upadku, znalazłem się w pokoju.
Taemin spojrzał na mnie z pewnym rodzajem przerażenia.
Przełknął nerwowo ślinę i dopiero po chwili otępienia zakończył rozmowę, cichym pożegnaniem.
Zanim przywitał mnie jak gdyby nigdy nic, spuścił na chwilę głowę w zamyśleniu.
-Dobrze spałeś?-podszedł do mnie, a jego twarz i głos zdążyły powrócić do normalności.
-Tak, dziękuję
-Nie było ci zimno?-poklepał moje ramię-Myślałem, że się w nocy ugotuję, więc otworzyłem balkon-kiwnął głową, w stronę drugiego końca pokoju.
-To prawda-mruknąłem, zastanawiając się nad zachowaniem przyjaciela-Strasznie tu duszno.
-Jongin, może zrobisz śniadanie?
-Co?
-Śniadanie-powtórzył, patrząc na mnie z politowaniem-Najważniejszy posiłek dnia i takie tam...
-A-ale...nie jestem zbyt dobry w gotowaniu-podrapałem się nerwowo po karku.
-Gadanie-prychnął, dosłownie wypychając mnie za drzwi-Dasz rade. Ja w tym czasie wezmę prysznic.


Moje "gotowanie" skończyło się na tym, że i ja i Taemin musieliśmy nie tylko sprzątać całą kuchnie, ale dodatkowo cały czas wdychać zapach spalenizny-bo tylko tyle zostało z moich
eh...naleśników.
Koniec końców, ja siedziałem przy stole obserwując co się dzieje za oknem, a Taemin 
pichcił coś w kuchni.
Do moich nozdrzy dochodził na prawdę przyjemny zapach, co powodowało jeszcze większe burczenie w moim brzuchu,
Obecność chłopaka na prawdę mi się podobała.
Nie sądziłem, że jego charakter jest aż tak podobny do mojego!
Teraz, nawet ja zaczynałem się ośmielać, starając się ignorować motylki w brzuchu i mocne bicie serca podczas patrzenia na niego.
Jestem pewny, że jeszcze kilka godzin i będziemy rozmawiać już swobodnie.
-Gotowe-Lee nagle podszedł do stołu i położył na nim talerz z kilkoma omletami.
-Wow-zatarłem dłonie-Wyglądają na prawdę dobrze.
-A smakują jeszcze lepiej-chłopak poczochrał moje włosy, po czym zajął miejsce na przeciw mnie.
Nie torturując już dłużej mojego żołądka, wziąłem widelec do ręki i wcześniej odkroiwszy nie mały kawałek, przysunąłem go do ust.
Zanim jednak zdążyłem poczuć jakikolwiek smak, Taemin wyrwał mi widelec z rąk i pomachał nim przed nosem:
-Głupi! Chcesz się poparzyć?
Zamrugałem kilkakrotnie i pokręciłem głową-A-ale...
Chłopak zaśmiał się, ukazując rząd białych, równych zębów-Słodki jesteś jak nie ogarniasz rzeczywistości, wiesz?
Spuściłem wzrok, wykrzywiając kąciki ust w niemrawym uśmiechu.
Dlaczego zawsze taki się staję, gdy on jest obok mnie?
Akurat wtedy, kiedy chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony.
-Nakarmię cię.
-Słucham?-uniosłem brew, myśląc, że się przesłyszałem.
-Nakarmię cię-powtórzył z uśmiechem na twarzy, po czym podsunął widelec z jedzeniem pod moje usta-Powiedz "aaa"~

Później było już tylko lepiej.
Niemal bez przerwy śmialiśmy się i rozmawialiśmy ze sobą.
Taemin cały czas zmniejszał dystans pomiędzy nami, na co ja oczywiście mu pozwalałem.
Rumieńce już chyba zostały na moich policzkach, a przyjemne dreszcze nie robiły już na mnie
wrażenia.
Cieszyłem się.
Byłem na prawdę szczęśliwy widząc, że nie jestem mu obojętny i że stara się nas do siebie zbliżyć.
A co bardziej do siebie zbliża niż przyjacielski meczyk?
-Frajer!-wrzasnąłem, gdy po raz kolejny upadłem na ziemię wykiwany przez Taemina-Ciągle faulujesz!
-To nie prawda-wytchnął mi język-Po prostu jesteś cienki.
-O nie-wstałem i wytrzepałem ręce o okurzone spodnie-Przesadziłeś.
Wraz z tymi słowami podszedłem do szatyna i wskoczyłem mu na plecy.
Ten zaśmiał się  i zachwiał lekko, by już po chwili złapać moje uda bym przypadkiem nie spadł.
-Wcale nie wygrałeś, Hyung-jęknąłem opierając brodę o jego głowę.
-Nie?
-Nie. Wynik 4-0 wcale nie świadczy o wygranej-powiedziałem głosem dyplomaty, na co
Taemin znowu się zaśmiał.
-Skoro tak mówisz-wzruszył ramionami i postawił mnie z powrotem na ziemi.
Wygładził moje rozczochrane i lekko spocone włosy, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
-Skoro to ty jesteś zwycięzcą-zaczął i przybliżył się do mnie o krok-To ja powinienem dać ci nagrodę.
Zanim z moich ust wydobył się  dźwięk zdziwienia, gdy Taemin ujął moją twarz.
Patrzył mi przez chwilę w oczy, by niespodziewanie musnąć moje usta.
Zrobiłem krok do tyłu i zasłoniłem dłonią wargi.
Nie wiedziałem co się dzieję i czy to przypadkiem nie był wytwór mojej wyobraźni.
Jednak głos szatyna i jego niewinny uśmiech utwierdziły mnie w fakcie, że to działo się na prawdę.
-Coś nie tak?-spytał, niepewnie przybliżając się do mnie-Ja...przepraszam jeśli...
Przerwałem mu przyciągając go do siebie i całując namiętnie.
Nie myślałem o tym co robię. Nie obchodziło mnie co on sobie pomyśli i jakie będą
konsekwencje.
Najważniejsze w tej chwili były jego silne ramiona oplatające moje ciało i słodkie usta, których smak
będę pamiętać do końca życia.


-Chcesz powiedzieć, że zbliżyliście się do siebie?
-T-Tak...i to nawet bardzo-odwróciłem wzrok, gdy na moich policzkach pojawił się rumieniec.
Nawet wspominanie tego było wielkim przeżyciem.
-Myślisz, że to był jeden ze sposobów na zdobycie twojego zaufania?
Auć.
Poczułem jak wykręca mi żołądek na te słowa.
Na mojej twarzy pojawił się grymas, a myśli skupiały się na znalezieniu argumentów, by obalić stwierdzenie detektywa.
-Nie jestem powiem-powiedziałem w końcu.
Faktycznie, mogłoby to tak wyglądać, jednak po ostatecznych wydarzeniach sam miałem już mętlik w głowie.
-Hyung?
Było już dość późno, a niebo zalało się granatem.
Ciepły, przyjemny wiatr otulał nasze ciała, wtulone w siebie na podłodze w naszym pokoju.
Czułem się jak w raju. Ta chwila była piękna...on był piękny.
Jego nagie ramiona otulały mnie, a nierównomierny oddech łaskotał policzek.
Nie mogłem oderwać od niego wzroku, był wręcz idealny.
Wiedziałem, że tu jest moje miejsce.
Tu.
Obok niego.
Taemin pogładził mnie po głowie, rzucając pytające spojrzenie.
-Czy...
Jego doskonałość mnie onieśmielała.
Miałem wrażenie, że wszystko co mówię jest dla niego śmieszne i głupie.
On jednak poklepał delikatnie moje plecy, chcąc znać moje pytanie.
-Czy my będziemy razem?
Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął mocniej do siebie.
Skrył głowę w zagłębieniu mojej szyi i pocałował ją.
-Jeśli chcesz, mój książę.
Na moją twarz wkradł się uśmiech, który już po chwili przygasł.
Taemin zauważył to i zrobił niezadowoloną minę-Co się stało?-szepnął usadawiając się tak, by
móc spojrzeć mi w oczy.
-Boję się, Hyung-odpowiedziałem szczerze, zaciskając palce na jego ramionach, jak gdyby to miało
uwolnić mnie od strachu.
-Nie ma czego-cmoknął czule moje czoło-Ufasz mi prawda?
-Ufam.

-Później...po tym, wszystko się zaczęło-mówiłem lekko się jąkając.
Nie byłem jednak w stanie wydukać ani słowa więcej. To było zbyt przerażające, zbyt bolesne...
-Wiem, że nie jest ci łatwo-powiedział nagle Jihoon-Ale musisz to powiedzieć, dla dobra sprawy. Dla waszego dobra...
Kiwnąłem głową na znak,że rozumiem.
Zamknąłem powieki, by móc bardziej skupić się na odtwarzaniu tego wydarzenia w pamięci.

Obudziły mnie szmery i zduszone hałasy.
Leżałem chwile w bezruchu, nadal z przymkniętymi powiekami mrucząc coś pod nosem.
Nagły odgłos, którego pochodzenia nie byłem w stanie określić zmusił mnie,bym otworzył oczy.
Gdy tylko moje powieki powędrowały w górę, zobaczyłem ciemny zarys sylwetki nad sobą.
Dopiero po chwili mój wzrok wyostrzył się na tyle, bym mógł dostrzec szczegóły.
Brązowe włosy okalające mleczną skórę chłopaka niemal zasłaniały jego oczy.
Jego twarz wyglądała inaczej niż zwykle-słodki uśmiech znikł, a na jego miejsce pojawił się nowy:
chłodny, arogancki.
Nie wyglądał już na niewinnego i opiekuńczego.
Jego postawa wyrażała pewność i zdeterminowanie.
Nawet ubrania, które miał na sobie były inne.
Luźną, jasną bluzkę zastąpiła skórzana kurtka, a letnie spodenki-obcisłe, czarne jeansy.
I pistolet.
Pistolet wymierzony w moją skroń.
Gdy jego oczy zmierzyły mnie chłodnym spojrzeniem zamarłem.
Nie byłem w stanie się ruszyć, ani nic powiedzieć.
Po prostu patrzyłem na niego, na lufę, która w każdej chwili mogła wystrzelić.
-Wybacz, że robię to właśnie teraz, ale czas mi się już skończył-wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic. Głos Taemina był ostry i stanowczy.
To był zupełnie inny człowiek..
-Jeszcze nigdy nie goniłem tak długo za ofiarą-westchnął, jak gdyby była to dla niego porażka-Zawsze rozprawiałem się z ludźmi w góra kilka tygodni. A z tobą? Pół roku-pokiwał głową z rozbawieniem-Pół roku kręciłeś się przy mnie, ale nie miałeś odwagi zagadać. To żałosne.
Czułem jak bicie mojego serca przyśpiesza z każdym jego słowem.
Byłem już pewien, że nie pogrywa, ale nadal nic z tego nie rozumiałem.
-Mimo wszystko jesteś cennym towarem-mówiąc to przejechał lufą pistoletu po mojej szczęce-Młody, przystojny,  utalentowany...i taki niewinny.To niesprawiedliwe-westchnął przyglądając się
mojemu drżącemu ciału-Ale skoro młody człowiek, ze świetlaną przyszłością zginął za niewinność,
to pomyśl co poczują inni? Ci co mają coś na sumieniu.
Przykro mi, że to ty musisz być ofiarą w tym głupim obrzędzie, ale nic na to nie poradzę.
To nie mój wybór-uśmiechnął się przepraszająco.
Przez chwilę stał w milczeniu, by po kilku głębszych wdechach wybuchnąć śmiechem-I pomyśleć, że przez ciebie musiałem wstąpić do tej głupiej wytwórni. Chociaż...niektóre dzieciak stamtąd są nawet w porządku.
Patrzyłem na niego przerażonymi oczami, a w głowie pojawiła mi się tylko jedna myśl:
Taemin wygląda jak Bóg.
Mój osobisty Bóg śmierci.
-Nie myśl sobie, że to tak, że cię wcale nie lubiłem. Lubiłem i to aż za bardzo.
Dlatego to wszystko się tak przedłużyło-wyjaśnił-Gdyby sprawa tak nie wyglądała, myślę, że nawet moglibyśmy być razem.
Przez chwilę z jego oczu zniknęła determinacja i nienawiść.
Przez sekundę był Taeminem, którego znałem, kochałem.
Jednak już po chwili na powrót stał się  mordercą.
-To trwa już za długo-oburzył się-Jakieś pytanie? Życzenie?
Łzy spływały po moich policzkach, a oddech był płytki i nierównomierny.
-T-to może głupie-wyszeptałem zachrypniętym głosem-Ale chcę...chciałbym, żebyś mnie pocałował...Jeśli mam już umrzeć, to właśnie w takiej chwili...
Taemin wywrócił oczami-Niech ci będzie. To dość romantyczne-stwierdził,  pochylając 
się nade mną.
Przyłożył broń do mojej skroni, a na ustach powoli zaczął składać ostatni pocałunek.
Zacisnąłem mocno powieki, przygotowując się na ból i odgłos strzału.
Ta chwila trwała dosłownie wieki.
Łzy nadal perfidnie moczyły moje policzki, a palce zaciskały się na białej pościeli.
Mógłbym przysiąc, że słyszałem jak palec Taemina zaciska się na spuście.
Byłem już martwy.



Ostatecznie nie usłyszałem ani huku, ani nie poczułem bólu, tylko ciche westchnięcie szatyna:
-Nie wierzę.
Chwila ciszy pomiędzy nami.
Otworzyłem nieśmiało oczy i zobaczyłem jego twarz.
Był zdenerwowany, a może...przestraszony?
-Nie potrafię.
Opuścił broń i schował twarz w dłoniach.
Wziąłem głęboki wdech i chwiejąc się usiadłem na łóżku.
-Hyung...
-Nie zabiję cię, rozumiesz?!-wrzasnął uderzając pięścią w ścianę-Za bardzo mi na tobie zależy.
Ale...ale oni mi tego nie odpuszczą. Nie odpuszczą ciebie-kucnął naprzeciw mnie, łapiąc moje dłonie-Musisz uciekać, Jongin.
-U-Uciekać?
-Jak najszybciej i jak najdalej-powiedział z przejęciem w oczach.
Przyłożył moją drżącą dłoń do swojego policzka i przymknął powieki-Przepraszam, że cię w to wplątałem.
-Hyung...
-Nie próbuj mi nawet wybaczać-przerwał, ze skupieniem oglądając moją twarz-A teraz musisz już iść. Daj swój telefon, kartę kredytową i dokumenty.
Poderwałem się na równe nogi, chwiejąc się przy tym i rzuciłem się do swojej torby, wyjmując  potrzebne rzeczy.
Gdy już wszystkie znalazłem, podałem je Taeminowi.
Szatyn wyjął kartę z mojej komórki i połamał ją na małe kawałeczki.
To samo zrobił z kartą kredytową, a dokument podarł i wyrzucił przez okno-prosto w błoto.
-Musiałem się tego pozbyć, inaczej by cię znaleźli-wyjaśnił widząc moje zdziwienie-I tak cię znajdą-dodał smutno.
-Co mam zrobić?-spytałem łapiąc desperacko jego ramiona-Jak ma wrócić do domu?
-Nie możesz tam wrócić. To dla nich zbyt oczywiste. Nie wracaj do domu, nie kontaktuj się z nikim...
-A wytwórnia? Tam będę bezpieczny.
-Jongin-chłopak przerwał , patrząc na mnie  litościwie-Nigdzie nie będziesz bezpieczny.
Idź gdzieś, gdzie nikt cię nie pozna. Jeśli chcesz przeżyć, musisz się stać kimś innym, rozumiesz?
Najlepiej, wyjedź z kraju. I to jak najszybciej.
-Taemin, ale...
-Poradzisz sobie-pocałował mnie w czoło.
Mocniej zacisnąłem palce na jego ramionach i zmusiłem, by na mnie spojrzał:
-Wiem. Ale co z tobą?
Chłopak posłał mi smutny uśmiech i przytulił-O mnie się nie martw. Dam sobie radę, Jongin.
A teraz...idź już. Szybko.
Z trudem się od niego odsunąłem i pokiwałem głową.
Zostawiając wszystko: plecak, ubrania, telefon i resztę, ruszyłem w stronę drzwi.
Ściskałem w dłoni banknoty, które przed chwilą wcisnął mi Taemin i nie odwracając się pociągnąłem za klamkę.
Wiedziałem, że jeśli jeszcze raz na niego spojrzę, nie będę potrafił odejść.
-Jongin, jeszcze jedno-zastygłem w pół kroku.
Nie zwróciłem jednak twarzy w jego stronę-uparcie wpatrywałem się w podłogę.
-Nie ufaj nikomu, tak jak zaufałeś mi, dobrze?
Zagryzłem wargę, czując nadciągającą falę płaczu.
Kiwnąłem sztywno głową, by po chwili wybiec z pokoju.

Później biegłem. Nie wiem gdzie, po prostu biegłem. Uciekałem, tak jak mi kazał.
Minęło kilka godzin, ale ja mimo wyczerpania uparcie dążyłem do nieznanego mi celu.
Robiło się już jasno, a ja dotarłem do jakiegoś małego miasta.
Na ulicach było jeszcze pusto, dlatego zdziwił mnie warkot silnika za mną.
Nie odwróciłem się, chciałem pobiec, ale nie miałem siły.
Zanim zdążyłem się gdzieś ukryć, usłyszałem kroki tuż za mną i głos mężczyzny:
-Policja! Proszę się zatrzymać!
Zatrzymałem się łapiąc wdech.
Przetarłem dłonią spocone czoło, czując, że zaraz zemdleję.
-Ręce do góry! Jest pan zatrzymany.

-A później przywieźli mnie tu-mówiłem z trudnością, przez rosnącą gulę w gardle.
Moje dłonie trzęsły się niemiłosiernie, a policzki były już mokre od łez.
Twarz detektywa była już całkiem łagodna, pełna litości.
-To wszystko co masz do powiedzenia?
-Tak.
Mężczyzna wyłączył dyktafon i odchrząknął znacząco. Był widocznie poruszony moją opowieścią, co cały czas starał się ukryć. Jednak na marne.
-Dobrze, dziękuję. Twoje zeznania są dla nas cennym źródłem informacji-powiedział, rzucając mi pokrzepiający uśmiech-Jeżeli tylko dowiem się czegoś o Lee Taeminie, obiecuję,że cię o tym poinformuję.
Kiwnąłem słabo głową i oparłem czoło o blat stołu.
Byłem wykończony tym wszystkim.
Gdy Jihoon kierował się w stronę metalowych drzwi, te otworzyły się, ponownie stwarzając nieprzyjemne skrzypienie.
Z trudem uniosłem głowę i zobaczyłem policjanta.
Przywołał gestem dłoni Jihoona, po czym powiedział mu coś na ucho.
Kim westchnął ciężko i rozmasował czoło.
Kiwnął na policjanta, a ten kłaniając się, wyszedł z pomieszczenia.
Obserwowałem Jihoona, który ze wzrokiem zwróconym w sufit podszedł do mnie i opierając dłonie na blacie, zaczął:
-Właśnie dostałem informacje, że mój partner odnalazł zwłoki Lee Taemina, 40 kilometrów od Seulu. Ze wstępnej analizy wynika, że popełnił on samobójstwo, kilka minut przed przyjazdem naszych ludzi. Zapewne, bał się, że jego gang go dorwie, więc sam wolał się zabić-mężczyzna zrobił skwaszoną minę, jak by na samą myśl o tym czuł obrzydzenie.
Patrzyłem na detektywa z niedowierzaniem, 
Nie powiem co czułem, bo jedyne co czułem to kompletna pustka.
Nic.
-Niestety-spojrzał na mnie z troską-Teraz ani ty, ani nikt z twojej wytwórni i rodziny nie może czuć się bezpieczny. A to...to dopiero początek.
Milczałem.
W tamtej chwili nie pragnąłem niczego więcej niż tego, by Taemin jednak wtedy mnie zabił.
-Trzymaj się, Kim Jongin-szepnął Jihoon łapiąc moje ramie i gładząc je uspokajająco-To dopiero początek.