czwartek, 25 września 2014

You are loved 6

It's ok to trying to forget...


Mijały kolejne dni, a Kris nadal się nie odezwał.
Teraz już po prostu się o niego boję.
Nie wiem, czy podpisał ten kontrakt.
Nie wiem czy jest w mieście.
Nie wiem czy w ogóle żyję.
Gdyby nie Tao, pewnie już dawno bym zwariowała.
Chłopak cały czas zabiera mnie gdzieś, nie daje o tym myśleć.
Jednak gdy już temat się zacznie, Tao nie przebiera w słowach.
Cały czas powtarza, że to początek końca. Że praktycznie już nie mamy przy sobie Krisa.
Że on już ma inne życie.
Najbardziej bolesne jest to, że Tao może mieć rację...że ma rację.
Dziś akurat chłopak zaproponował wyjście do parku.
Było już grubo po 22, jednak my uparcie siedzieliśmy na jednej z ławek i obserwowaliśmy nocne niebo.
Oboje milczeliśmy. Co jakiś czas jedno westchnęło lub mruknęło coś niezrozumiale.
Nie chciałam rozmawiać.
W głowie siedział mi tylko Kris i Tao dobrze o tym wiedział.
Na prawdę doceniam to,że chłopak rozumie mnie bez słów i nie naciska. 
Zwróciłam wzrok w stronę blondyna.
Jego ciemne oczy uważnie śledziły każdy skrawek nieba, a mleczna skóra kontrastowała z ciemnością znajdującą się w oddali.
Patrzyłam tak na niego prze kilka chwil, gdy zorientowałam się, że chłopak to zauważył.
Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się czule.
Nerwowo odwzajemniłam gest i spuściłam wzrok.
-Nie jest ci zimno?-spytał cicho.
-A co? Na siłę chcesz mi dać swoją bluzę?-zaśmiałam się.
-Jakbyś nie zauważyła, to nie mam bluzy-odpowiedział z przekąsem-Ale zawsze mogę zrobić tak...
Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął mocniej do siebie.
W pierwszym momencie nie wiedziałam co się dzieję.
Chciałam odsunąć się od blondyna, ten jednak trzymał mnie zbyt mocno.
Po chwili jednak zrezygnowałam i wtuliłam się w jego silne ramiona.
-Tęsknisz za nim, prawda?
-Strasznie-wyszeptałam-Boję się o niego.
-Boisz się o was-poprawił mnie.
-O nas wszystkich. Nie chcę żebyście byli skłóceni. Ty i Kris jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Nie chcę żebyście się znienawidzili...
-Nie myśl tak o tym. Nie masz na to żadnego wpływu.
Ręka chłopaka zjechała na moją dłoń.
Delikatnie ją pogładził po czym splótł nasze place.
Byłam trochę zdenerwowana. Takie zachowanie u przyjaciół raczej nie jest normalne...
Z drugiej strony, przecież nie robimy nic złego.
Potrzebuję go teraz jak jeszcze nigdy i Tao dobrze o tym wie.
-Chcę....chcę żeby było jak dawniej. Żeby Kris wrócił...
-Nie łódź się Sophie. Kris już wybrał co jest dla niego ważniejsze.
Sława już wbiła mu do głowy, a nam nawet nie wyśle głupiego sms'a.
-Ale Tao...
-Już za późno Sophie. Nie odzyskamy go.
Przez chwilę panowała cisza.
Zacisnęłam mocno powieki, by powstrzymać się od płaczu.
Dlaczego?
Dlaczego prawda zawsze tak boli?
Kris już odszedł. Wybrał karierę.
Cały czas starałam się to wszystko jakoś wytłumaczyć.
Jednak Tao ma rację.
Od  ponad dwóch tygodni Kris nawet nie zadzwonił, nie napisał...
Zostawił mnie...zostawił nas wszystkich.
-Dlaczego...?-po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Ukradkiem ją otarłam z nadzieją, że blondyn jej nie widział.
-Najwyraźniej nie był wart takich ludzi jak my.
Chłopak zbliżył twarz do mojej i zmierzył mnie badawczym spojrzeniem.
Również na niego spojrzałam, nie odzywając się ani słowem.
Widziałam, że Tao chce coś powiedzieć.
Widziałam, że coś go męczyło.
 Jednak uparcie milczał, przewiercając mnie swoimi czarnymi oczami.
-Będzie dobrze?-szepnęłam ledwo słyszalnie.
-Zrobię wszystko, żeby tak było.
***
Sala była pełna.
Tłum fanów przyszła na koncert Year of Rock.
My niestety przyjechaliśmy zbyt późno i mieliśmy miejsca praktycznie na końcu sali.
Pocieszała mnie jednak myśl, że ojczym Tao załatwił nam wejście za kulisy tuż po koncercie.
Mimo tego, że do występu zostało jeszcze trochę czasu, to fani zachowywali się na prawdę głośno i już zaczęli śpiewać fragmenty niektórych piosenek.
Zmierzyłam ich ciekawym wzrokiem- wyglądali na prawdę dość...charakterystycznie.
Większość dziewczyn miała krótkie, czarne włosy, a panowie wręcz przeciwnie-długie i najczęściej spięte. Dominującym kolorem była czerń.
Bez przekonania spojrzałam na swoją ciemno-niebieską bluzkę z nadrukiem.
Mimo tego, że może nie wyglądam na taką, to lubię "ciężką'' muzykę.
Kiedyś byłam na prawdę wielką fanką.
Prawie nawet przefarbowałam włosy na czarno, na szczęście mama w ostatniej chwili wybiła mi to z głowy.
Od początku liceum przerzuciłam się na lżejsza muzykę, jednak pociąg do rocka nadal gdzieś tam we mnie drzemie.
-Tao dzięki, że nas tu zabrałeś-powiedział Chen z uśmiechem.
-To nic takiego.W końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie?
Chen i Luhan spojrzeli po sobie.
Po chwili jednak oboje odwrócili się do niego z uśmiechem na twarzach.
-No jasne, że tak.
Patrzyłam na tę scenkę z zafascynowaniem.
Jeszcze kilka dni temu mówili, że Tao jest samolubnym, rozpieszczonym dzieciakiem, a teraz?
Najwyraźniej poszli po rozum do głowy i dostrzegli w nim prawdziwego przyjaciela.
Poczułam wibracje w kieszeni.
Szybko wyjęłam telefon i sprawdziłam SMS'a.
Od:Mama
Wszystko ok?

Westchnęłam zrezygnowana i szybko odpisałam krótkie "tak".
Już miałam chować komórkę z powrotem, gdy postanowiłam, że po raz kolejny spróbuję
napisać do Krisa.
Do:Kris
Kris błagam cię,odezwij się. Martwię się...
Jesteśmy na koncercie, proszę  przyjedź do nas. Albo chociaż daj znak życia..

Wysłane.
Wzięłam głęboki wdech i modliłam się w duchu o odpowiedź od chłopaka.
W tym samym momencie na sali zrobiło się kompletnie ciemno.
Wszystkie rozmowy i śpiewy ucichły, a wzrok każdego fana pokierował się w stronę sceny.
Przez chwilę panowała ciemność, po czym długa smuga światła rozświetliła scenę i postać wokalisty zespołu.
Rozbrzmiały pierwsze dźwięki instrumentów, którym towarzyszyły piski i owacje fanów.
Rozejrzałam się dookoła i jedyne co zobaczyłam...to głowy moich znajomych.
Oni akurat mieli jakikolwiek widok na scenę-wszyscy są ode mnie o ponad głowę wyżsi ...no wszyscy, oprócz Xiumina.
Tak czy siak, nie widziałam kompletnie nic.
Wspięłam się na palce i przytrzymałam pleców Chena, by nie stracić równowagi.
Ten odwrócił się i posłał pytające spojrzenie.
-Co jest?-spytał się, starając się przekrzyczeć muzykę.
-Nic nie widzę...-mruknęłam niezadowolona.
Chłopak podrapał się nerwowo po głowie i szturchnął stojącego obok Tao.
Powiedział mu coś na ucho po czym oboje dali sobie porozumiewawcze spojrzenie.
Tao odwrócił się w moją stronę z tajemniczym wyrazem twarzy po czym zaszedł mnie od tyłu.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Co kombinujesz?
Nie odpowiedział.
Schylił się i posadził mnie na swoich ramionach, po czym szybko wstał.
Nie sprawiło mu to najmniejszego problemu, a na moje piski i wyrywanie się nawet nie zwrócił uwagi.
Mocno złapałam się jego rąk, które oplotły moje uda i trzymałam je kurczowo.
Chen widząc to pokiwał głową z uznaniem.
Wytchnęłam mu język i kopnęłam go w ramię.
Z tej wysokości było to dziecinnie łatwe.
Chłopak zaśmiał się po czym skierował wzrok w stronę sceny.
Zrobiłam to samo i pozwoliłam sobie odpłynąć, wsłuchując się w rytm muzyki.
***
-Nadal nie mogę uwierzyć, że ich poznaliśmy-wydukał cicho Chen.
Podczas spotkania tak się zestresował, że zapomniał nawet własnego imienia.
Po prostu stał, nie wiedząc jak się oddycha.
W sumie to nic dziwnego, był fanem Year of Rock od kiedy go poznałam. To on pokazał nam ich muzykę.
Obawiam się jednak, że gdy tylko chłopak się otrząśnie, może być na siebie zły za to, że nawet nie porozmawiał ze swoimi idolami.
-To było epickie-westchnął zadowolony Xiumin.
Tao tylko pokręcił głową z rozbawieniem i sięgnął do kieszeni po kluczyki od samochodu.
-A może jeszcze gdzieś pójdziemy ?-zaproponował Luhan.
Uniosłam brew i zmierzyłam go błagalnym wzrokiem.
-Jest pierwsza w nocy.
-No i co z tego?-uśmiechnął się arogancko.
Chłopak włożył ręce do kieszeni i oparł o maskę samochodu.
Szybko jednak wrócił do poprzedniej pozycji, gdy Tao zaczął sztyletować go spojrzeniem.
-W sumie to dobry pomysł-Chen pokiwał głową z aprobatą.
-Tobie już wystarczy wrażeń-mruknął Tao wsiadając za kierownicę.
-Siedzę z przodu-Xiumin podniósł rękę .
-Chyba śnisz-wrzasnęłam rozbawiona.
Popchnęłam go i dopadłam do drzwi,po czym szybko wpakowałam się na miejsce pasażera.
Zanim zamknęłam drzwi posłałam chłopakowi triumfalne, a zarazem przepraszające spojrzenie.
Ten tylko przewrócił oczami po czym zafundował mi pstryczka w głowę.
Syknęłam ciche "Ała" i z impetem zamknęłam drzwi.
Mimo tego, że siedziałam tyłem, wiedziałam że Tao zabija mnie wzrokiem.
Ma obsesje na punkcie tego samochodu i gdy tylko coś zagraża jego "maleństwu",
chłopak wpada w szał.
-Sorry-wydukałam nie odwracając głowy.
Usłyszałam tylko zrezygnowane westchnięcie blondyna.
Z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
Zakryłam usta ręką i wlepiłam wzrok w widok za oknem.
-Wsiadacie czy nie?-spytał zniecierpliwiony Tao .
Pozostali wpakowali się do samochodu,robiąc przy tym nie małe zamieszanie.
Jak zwykle kłócili się kto ma gdzie usiąść i jak zwykle to Xiumin zajął najmniej pożądane miejsce w środku .
-To co, jedziemy już do domu?-jęknął Luhan z niezadowoleniem.
-No ej! Mamy wakacje, zabawmy się!
Wraz z Tao popatrzyliśmy na siebie.
Jak zwykle, to my musimy robić za rodziców.
Zawsze tak było.
To nasza dwójka z całego towarzystwa jest zawsze najpoważniejsza, co za tym idzie-to my zajmujemy się resztą.
Chłopak oparł głowę na siedzeniu z cichym westchnięciem.
Dobrze wiedział, że reszta nie odpuści tak łatwo.
-Mam propozycję-zaczął po chwili-Pojedziemy do mnie i urządzimy sobie grilla w altanie.
-No i super-Luhan klasnął w dłonie.
Spojrzałam na Tao zdziwiona. Chłopak raczej nie lubi takich spontanicznych sytuacji.
Zawsze woli mieć wszystko zaplanowane i tak dalej.
Ale skoro tak chce...
-Ale-Tao podniósł wzrok na lusterko i uważnie przyglądał się chłopakom z tyłu-Musicie być
 CI-CHO, zrozumiano ?
-Tak jest!-krzyknął zadowolony Xiumin.
Blondyn bez zbędnych słów odpalił silnik i wyjechał z już pustego parkingu.
Ulice były kompletnie puste, a oświetlały je  gęsto rozstawione, uliczne lampy .
Nic dziwnego, że na ulicy nie było żywej duszy. Kto normalny wychodzi na spacer o 1 w nocy?
Z zaciekawieniem pochłaniałam widok za oknem.
Uwielbiam miasto w  nocy.
To zupełnie coś innego, gdy ulice nie są zatłoczone i głośne.
Oparłam głowę o szybę, starając się zignorować wrzaski i śmiechy chłopaków.
Ukradkiem spojrzałam na Tao-śmiał się w niebo głosy wraz z pozostałą trójką.
Do czego to doszło...nawet jego zarazili tym głupkowatym humorem (co do łatwych rzeczy nie należy).
Mimowolnie przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Tao wyłapał moje ukradkowe spojrzenie i uśmiechnął się.
-Nie jesteś zmęczona? Jeśli chcesz to odwiozę cię do domu.
-Nie ma potrzeby-odwzajemniłam gest.
-Na pewno?
-Chcesz się mnie pozbyć?-uniosłam brew.
-Nie śmiałbym -odpowiedział z przekąsem.
Walnęłam go w ramię i zaśmiałam się.
Chłopak posłał mi zawadiacki uśmiech , po czym skupił się na drodze.
 Już po kilka minutach byliśmy na miejscu.
Wszyscy wygramoliliśmy  się z samochodu.
Mimo próśb i gróźb rzucanych przez Tao, chłopcy jednak nie mogli opanować napadów śmiechu i głupich pomysłów.
-Ciii!-syknął Tao wpisując kod domofonu.
Bramka otworzyła się i wszyscy weszliśmy na podwórko.
-Tao, masz jakieś mięso?-szepnął Xiumin.
-Coś się chyba znajdzie-mruknął blondyn prowadząc nas w ciemności .
Nagle potknęłam się o jakiś kamień i padłam jak długa na ziemię.
Wszyscy skierowali wzrok w moją stronę, a ja wybuchłam głośnym śmiechem.
-Cii!-Tao przystawił palec do ust w uciszającym geście.
Widząc to zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
Ta...chyba i mi udzielił się wakacyjny, głupkowaty nastrój pozostałych.
-Wstawaj-Chen podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę.
Sam jednak poślizgnął się i upadł tuż obok mnie.
-Cholera-wydukał śmiejąc się-Czemu tu jest tak ślisko ?
-Wieczorem działa system nawadniający-Tao przewrócił oczami, co było ledwo widoczne w ciemności.
Dopiero teraz poczułam, że mam mokry cały tyłek i dłonie.
-Kurde...-syknęłam czym prędzej podnosząc się z mokrej trawy.
Chen zrobił to samo ,po czym ze zrezygnowaniem popatrzył na moje spodenki.
-Całe mokre prawda?
-Nawet bardziej niż mokre-stwierdził uszczypliwie.
Mój wzrok powędrował w stronę Tao.
Chłopak pokiwał głową, próbując ukryć rozbawienie.
Starałam się udać smutek, jednak mimo wszystko zaśmiałam się.
Otworzyłam usta, jednak zanim z zdążyłam coś powiedzieć chłopak odparł, jak by czytając mi w myślach.
-Tak, zaraz dam ci coś na przebranie.
-Dzięki-posłałam mu całusa i dorównałam mu kroku podskakując z nogi na nogę.
Jego działka zdawała się nie mieć końca, jednak udało nam się po omacku dojść do altany.
Chłopak szybko zapalił w niej światło, które delikatnie otuliło całą altankę.
Czym prędzej usiadłam na drewnianej ławce i potarłam zmarznięte ramiona.
-Chłopaki rozpalcie w kominku, a ja pójdę po jakieś jedzenie i coś na przebranie dla Sophie-zmierzył mnie niepewnym wzrokiem
-Chen też coś chcesz?
-Nie spoko, siedziałem na trawie krócej od niej-mimowolnie na jego twarzy pojawił się lekko szyderczy uśmiech.
Wytchnęłam mu język i gestem dłoni wskazałam, żeby pośpieszyli się z tym ogniskiem.
-Tam macie drewno, zapałki są na stole.
Chłopak odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem udał się w stronę domu,przestrzegając nas po raz kolejny byśmy zachowywali się cicho.
Chen i Xiumin w skupieniu więc zajęli się rozpalaniem ognia, a Luhan zajął miejsce na przeciw mnie. Oparł łokcie o blat ławy, która obecnie nas oddzielała i zmierzył mnie ciekawym wzrokiem.
-C-co?
-Nic-wzruszył ramionami-Tak patrzę...
Uniosłam brew  rzucając  my pytające spojrzenie.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo.
-A właśnie...jak tam z Nicole?-spytałam udając, że mnie to interesuje chociaż odrobinę.
-W porządku. Na razie wyjechała na wakacje, za kilka tygodni za to ja wyjeżdżam...
-Tak? Lecisz do Chin?
-Mhm-chłopak przytaknął-Odwiedzić babcię.
Usłyszałam głośny śmiech Chena.
Wraz z Luhanem zwróciliśmy wzrok w stronę dwójki chłopaków.
-N-nie mogę-Chen praktycznie już płakał ze śmiechu-Xiumin błagam przestań...
-Co jest?-spytałam rozbawiona reakcją szatyna.
-Bawi go to jak rozpalam ogień-mruknął obojętnie Xiumin patrząc litościwie na kolegę.
-Wygląda jak nadęta wiewióra gdy tak dmucha...-wydukał ledwo co łapiąc oddech.
Doczłapał się do ławki i usiadł obok mnie. Nie przestając się  śmiać, schował twarz w moich włosach, by chociaż spróbować się uspokoić.
Pokręciłam głową, sama zaczynając cicho chichotać.
-Gotowe-oznajmił Xiumin demonstracyjnie ocierając pot z czoła.
Dołączył do nas i zaczęliśmy rozmawiać. Oprócz Chena-on nadal się śmiał.
Po kilku minutach przyszedł też Tao, załadowany stertą koców i jedzenia.
Położysz wszystko na ławie i zaczął rozdzielać.
-Mam tylko 4 koce -mruknął wręczając każdemu okrycie.
-Mogę podzielić się z tobą-puknęłam chłopaka w ramię.
Ten kiwnął głową i podał mi niebieski koc.
-Dobra,tu jedzenie...a Sophie, masz-wręczył mi siwą bluzę.
-Ale...mam mokre spodenki, a nie bluzkę-mruknęłam beznamiętnie, mierząc go niepewnym wzrokiem.
-Wiem, ale no...nie mam żadnych spodenek pasujących na ciebie. Ta bluza jest wystarczająco długa...-Tao podrapał się nerwowo po karku.
Zmierzyłam go wrogim wzrokiem, jednak bez słowa wstałam i wzięłam ze sobą ową bluzę.
-Gdzie mam się przebrać ?
-Emm...tutaj?
Pozostali spojrzeli na mnie przekonywującym wzrokiem.
Odchyliłam głowę do tyłu z cichym jęknięciem-Banda niewyżytych zboczeńców.
-Daj spokój. Załóż bluzę na koszulkę, a potem ściągnij spodenki i po sprawie-powiedział Xiumin.
Przewróciłam oczami, jednak zrobiłam tak jak radził brunet.
Już po chwili stałam ...a raczej tonęłam w o wiele...wiele za dużej bluzie Tao, która sięgała mi prawie do kolan.
-Jeju...skąd ty to masz? Przecież to jest ogromne!-zwróciłam się do blondyna.
-Wiesz jestem trochę, wyższy od ciebie i inaczej w tym wyglądam-rzucił mi pobłażliwy uśmiech.
-Inaczej czyli lepiej-odchrząknął Chen odwracając głowę.
Pozostali nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
Wzruszyłam ramionami i wskoczyłam pod ciepły kocyk, pod którym siedział już Tao.
Przybliżyłam się do chłopaka, by było mi cieplej i westchnęłam.
-Jestem zmęczona, a jednocześnie...taka podekscytowana.
-Mam tak samo. To przez wakacje-uśmiechnął się Chen rozpakowując kiełbaski.
"Wakacje"-na sam dźwięk tego słowa uśmiechnęłam się.
Jeszcze nie docierało do mnie,że wakacje już trwają .
Może dla tego, że miały wyglądać nieco inaczej...
Zapomniałabym!
Muszę napisać do mamy.
Szybko sięgnęłam po  telefon i wysłałam wiadomość do mamy, że nie wracam na noc.
Posiedziałam tak chwilę po czym poczułam, że po prostu odpływam.
Oparłam głowę o ramię Tao i przymknęłam oczy.
Poczułam wibracje telefonu.
Nie podnosząc głowy podniosłam telefon na wysokość oczu i odblokowałam go.
To pewnie moja rodzicielka,odpisała "OK", albo "Czemu mówisz mi tak późno?!", "Pogadamy w  domu "...
Spojrzałam na ekran i w momencie się rozbudziłam.
Moje usta lekko się rozchyliły ze zdziwienia.

 Od:Kris
Spotkajmy się jutro...wszyscy. Najlepiej wieczorem.
Przepraszam, wszystko wam wyjaśnię, obiecuję.