piątek, 12 września 2014

You Are Loved 4

It's ok to be singly sometimes...




Wraz z SooYoung siedziałam w klasie i rozmawiałam.
Dziewczyna zazwyczaj siedzi przede mną, a podczas przerw odwraca się w moją stronę.
Tak też zrobiła i dziś.
Chłopaków jak zwykle wywiało na boisko, więc w pomieszczeniu siedziały praktycznie same dziewczyny.
Śmiechy i wyciszone chichoty rozchodziły się po całej sali.
Jak co dzień  podczas przerwy śniadaniowej SooYoung zajadała się bułką z serem i przegryzała parówką.
Do tego co chwila popijała to mleczkiem bananowym.
Szczerze, to nie mam pojęcia jak jej żołądek to wytrzymuje...
Sięgnęłam do swojej torby i przeszukałam ją.
Jak na złość nie mogłam znaleźć swojego,drugiego śniadania .
-Kurcze...-mruknęłam.
-Co jest?-spytała dziewczyna z pełną buzią.
-Zapomniałam jedzenia...
-Chcesz to dam ci bułkę. Mam drugą-uśmiechnęła się po czym schyliła do plecaka.
Po chwili uniosła głowę i zamarła.
Jej usta delikatnie się rozchyliły, a źrenice powiększyły z wrażenia.
-SooYoung?-zmartwiłam się.
Puknęłam dziewczynę w ramię. Ta usiadła prosto, przełknęła nerwowo ślinę i wlepiła wzrok w bułkę.
-Co jest?-zmarszczyłam brwi.
W tym samym czasie poczułam jak ktoś puka mnie w ramię.
Odwróciłam się i ujrzałam Kaia.
-Hej-uśmiechnął się.
-Hej-odwzajemniłam gest-Coś się stało?
-Nie, dlaczego? Przyszedłem cię odwiedzić.
Wziął krzesło i usiadł obok nas.
Oparł łokcie na blacie i spojrzał na mnie.
Zaśmiałam się nerwowo, po czym rzuciłam błagalne spojrzenie w stronę SooYoung.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i wstała.
-Idę do łazienki-wydukała.
Kai nawet nie zwrócił na nią uwagi.
Cały czas wpatrywał się we mnie.
-Ah...zapomniałbym. Mam coś dla ciebie-sięgnął do kieszeni marynarki z tajemniczym uśmiechem.
Już po chwili wyjął z niej starannie opakowanego rogalika kupionego zapewne w szkolnym sklepiku.
-D-dzięki-wzięłam pakunek od chłopaka-A-ale...skąd ten pomysł?
-Tak jakoś-wzruszył ramionami-Jesteś siostrą mojego przyjaciela...
-Więc?
-Więc muszę o ciebie dbać-pogłaskał mnie po głowie.
Delikatnie odepchnęłam jego rękę i rzuciłam mu zdziwione spojrzenie.
-To miłe Kai, ale dam sobie radę. Dzięki...-odwróciłam wzrok.
Chłopak parsknął .
-Pyskata jesteś. Co za dziewczyna zwraca się tak do swojego  oppy, co?-złapał mój podbródek i delikatnie nim pokręcił-Ale i tak jesteś urocza.Wiesz Sophie, lubię takie dziewczyny jak ty...
-Sophie?-usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam głowę w tym samym czasie co Kai  i ujrzałam zszokowanego Tao.
Blondyn szybko cofnął dłoń, po czym wstał i włożył ją do kieszeni.
-Smacznego-druga ręką poczochrał mnie po włosach i patrząc arogancko na Tao, wyszedł z klasy.
Zamrugałam szybko powiekami po czym wzdrygnęłam się.
Potrząsnęłam głową by móc się otrząsnąć i rozejrzałam się dookoła.
Wszystkie dziewczyny znajdujące się w klasie wlepiały we mnie wzrok.
Jedne były zdziwione, drugie wręcz wniebowzięte, a jeszcze inne zwyczajnie zazdrosne.
Gdy zorientowały się, że widzę co się dzieje, szybko wróciły do swoich zajęć.
-Co to było do cholery?-szepnął zszokowany blondyn siadając na wcześniejszym miejscu SooYoung.
-Sama bym chciała wiedzieć-mruknęłam-Nawet nie wiem czemu tu przyszedł...
Tao zerknął znacząco na pakunek, który dostałam od Kai'a.
Powędrowałam oczyma za jego wzrokiem i parsknęłam.
-No tak...-odwinęłam rogalika i wzięłam kęs-Chcesz trochę?
Tao pokręcił przecząco głową i skrzyżował ręce .
-A tak właściwie to po co przeszedłeś?-spytałam z pełną buzią.
Chłopak rzucił mi niezadowolone spojrzenie.
Zaśmiałam się ,bo jego wyraz twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów.
-Miła jesteś-mruknął udając oburzenie.
Walnęłam go w ramię i spojrzałam na niego pytająco.
Na twarzy Tao zagościł wielki uśmiech.
Oparł łokcie na blacie i przysunął twarz bliżej.
-Poprawiłem się z geografii.
-Na prawdę?-zakryłam ręką usta by przypadkiem nie opluć chłopaka-Jeju to super!
Objęłam chłopaka ramionami nie zwracając uwagi na biurko, którego blat właśnie wżynał mi się między żebra.
-Jestem ci straszliwie wdzięczny.
-No co ty!Nie ma o czym gadać...
-Nie mów tak! Na prawdę bardzo mi pomogłaś. W ramach podziękowania chciałbym cię gdzieś zabrać-rzucił mi znaczące spojrzenie-Myślałem o kinie, ale...
Tao nagle przerwał.
Podrapał się nerwowo po karku i odwrócił na chwilę wzrok.
"Ale ten palant Kris ciągle zabiera cię do kina.Zrobił to nawet na waszą  drugą rocznicę"-jestem pewna, że te słowa właśnie teraz chciał powiedzieć Tao.
 -Ale postanowiłem, że wezmę cię do teatru.
-Słucham? Teatru?
-Mhm-chłopak kiwnął głową-Podobno grają bardzo fajną sztukę.
-Tao, ostatni raz w teatrze byłam na "Śpiącej królewnie" w przedszkolu....poza tym to drogie.
-Ja stawiam-powiedział pewnie.
-No właśnie. Nie ma mowy, nie będę cię naciągać.
-Bez przesady...Wiesz, że mnie na to stać-powiedział ciszej.
Wiem, że dużo go to kosztowało, bo Tao strasznie nie lubił się obnosić z tym ,że jego rodzice mają więcej kasy od niejednego, znanego polityka.
-Co z tego? Pieniądze to pieniądze... Doceniam twoje chęci, ale nie mogę się zgodzić...
-W takim razie zrobimy tak-jego podkrążone oczy przewiercały mnie na wylot-Zapłacisz za połowę swojego biletu, a za drugą i za swój zapłacę ja, ok?
-Sama nie wiem...
-Daj spokój!Połowa biletu do teatru kosztuje mniej więcej tyle co bilet do kina...
Westchnęłam zrezygnowana. To jest Tao. Z nim nie wygrasz.
-Zgoda.
-No to super-chłopak klasną w dłonie-W takim razie napisze ci jeszcze co i jak. Spadam, zaraz dzwonek-wstał z uśmiechem na twarzy i pomachał mi na pożegnanie.
Odwzajemniłam gest i zrezygnowana walnęłam głową w blat biurka.

***
Usłyszałam dzwonek.
Pośpiesznie wstałam od biurka i niechlujnie wrzuciłam książki do torby.
Ukłoniłam się w stronę nauczyciela i wraz z innymi uczniami opuściłam klasę.
Nagle poczułam wibracje w kieszeni.
Wyjęłam telefon z kieszeni marynarki i zobaczyłam SMS'a od Krisa.
"Spotkamy się na dziedzińcu ?"
Szybko opisałam "Ok" i z powrotem schowałam komórkę .
Poprawiłam włosy i pewnym krokiem ruszyłam do przodu.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam uśmiechniętego Kaia.
-Skończyłaś już lekcje?-zrobił krok w moją stronę.
-Mhm...-kiwnęłam głową rozglądając się na boki.
-To może gdzieś razem pójdziemy?
-Kai-odepchnęłam go-Nie wiem,czy wiesz, ale ja mam chłopaka...
-Oczywiście, że wiem-mruknął i znalazł się jeszcze bliżej niż przedtem -Wręcz dziwiło by mnie to gdybyś go nie miała...
-Więc czemu ciągle mnie napastujesz?!-uniosłam głos.
-Z chłopakiem zawsze możesz zerwać, a ja cię na prawdę lubię...-złapał moją dłoń i przyłożył do swojego policzka .
Próbowałam się wyrwać jednak nie dałam rady.
Chłopak przyparł mnie do ściany i wolną ręką złapał mnie w talii.
Odwróciłam głowę.
Wokół nas zebrała się już spora grupka ludzi.
Uczniowie uwielbiali takie akcje, rodem z tych durnych dram.
-To co? Chyba nie odmówisz mi niewinnego spaceru co?
-Co tu się dzieje?!- z za pleców Kai'a wyłonił się Kris.
Szarpnął go za ramię i odwrócił w swoją stronę.
-Czego od niej chcesz?-wysyczał zaciskając zęby.
Kai zmierzył go drwiącym wzrokiem, po czym parsknął.
-Chłopczyku, nie mieszaj się, co? Nagle udajesz dorosłego?
Kris zacisnął dłonie na jego ramieniu. Widać było, że traci cierpliwość.
-Przypomniało ci się, że masz dziewczynę? Od jakiegoś czasu unikasz jej jak ognia. Nie mam pojęcia co ona widzi w takim zapatrzonym w sobie dzieciaku jak ty...
Za te słowa Kai został skarany uderzeniem z pięści w twarz.
Zatoczył się z trudnością łapiąc równowagę .
Złapał się za bolące miejsce i parsknął.
Przejechał palcem po wardze, zamachnął się i również uderzył Krisa.
Oboje byli wściekli. Mierzyli się wrogim wzrokiem .
Na ich twarzach widniały zadrapania i małe rany z których sączyły się krople krwi.
Gdy Kris ponownie miał uderzyć chłopaka stanęłam między nimi.
Ledwo co uchroniłam się prze uderzeniem, jednak Kris w ostatnim momencie się powstrzymał.
-Sophie, co ty robisz?-warknął zdenerwowany.
-Właśnie mała, nie mieszaj się.
-Czy wyście powariowali?!-wrzasnęłam-Co wy w ogóle za szopkę odstawiacie i to jeszcze w szkole?!
-Sophie, proszę odejdź-syknął Kris odpychając mnie delikatnie na bok.
Szybkim ruchem jednak wróciłam na swoje miejsce i spojrzałam błagalnie na Krisa.
-To nic nie da, Kris! Daj spokój...
-Sophie...
-Daj spokój!-krzyknęłam po czym złapałam się za głowę-Co się z tobą dzieje Kris...
-Co to za zbiegowisko?!-nauczycielka przebiła się przez tłum obserwujących nas uczniów i podeszła do nas-Co to ma znaczyć?! Marsz do klas, ale to już! A wy idźcie do pielęgniarki-wskazała na Krisa i Kaia.
-Nie ma potrzeby-blondyn syknął i mierząc mnie i Krisa zimnym wzrokiem udał się w swoją stronę.
Nauczycielka złapała się za głowę.
-Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą...-jęknęła sama do siebie-W porządku?-spytała Krisa.
Ten kiwnął głową i odszedł.
Pobiegłam za nim i złapałam go za rękę.
-Kris...
-Chodźmy stąd-powiedział obejmując mnie ramieniem.
Przytaknęłam cicho i pozwoliłam, by chłopak mnie prowadził.

***
Przyszliśmy do tego samego parku co wtedy, zajmując to samo miejsce co ostatnio.
W dzień to miejsce nie było tak piękne jak w nocy.
Spojrzałam w górę z nadzieją, jednak nie zobaczyłam zbyt wiele.
Deszczowe chmury przysłaniały całe  niebo .
-Przepraszam cię-powiedział cicho Kris spuszczając głowę-Obiecywałem ci, że będzie lepiej. Tymczasem jest coraz gorzej...
-Nie mów tak.To trudny czas dla nas obojga. Co chwila coś wypada, szkoła, poprawy, próby.Ale w wakacje będzie już lepiej-pogładziłam go po policzku z uśmiechem.
Przejechałam palcem po małym rozcięciu na jego skórze.
Westchnęłam z rezygnacją i spojrzałam na niego litościwie.
-Dlaczego się z nim pobiłeś?
-Wkurzył mnie-chłopak cały czas unikał mojego wzroku .
-Nigdy się tak nie zachowywałeś...Kris, nie musisz być zazdrosny.
-Nie jestem...
-To jak to usprawiedliwisz ?-uniosłam brew.
Brunet westchnął i przyciągnął mnie do siebie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie gdy poczułam subtelny zapach jego perfum i to przyjemne ciepło bijące od jego ciała.
-Przepraszam...
-Przestań w końcu przepraszać i weź się garść-opuszkiem palca przejechałam po jego szyi .
-Prze...-chłopak zaśmiał się.
Spojrzałam na niego po czym również się zaśmiałam .
-Będzie dobrze?-spytałam z nadzieją w głosie.
-Będzie dobrze-pocałował mnie w głowę.
-Obiecujesz?

***Trzy dni później***

Spektakl, na który zaprosił mnie Tao własnie się skończył.
Ukradkiem otarłam łzy wzruszenia i westchnęłam cicho.
Przedstawienie było na prawdę piękne, jednak też bardzo smutne.
Główna bohaterka to młoda dziewczyna, w której życiu pojawia się dużo zmian.
Rozwód rodziców, zdrada chłopaka, narkotyki...
Na koniec dziewczyna popełnia samobójstwo.
Nigdy nie lubiłam takich rzeczy-zdesperowana małolata zabija się bo ma "problemy".
Jednak ten spektakl pozwolił mi spojrzeć na to wszystko z innej strony. Cieszę się, że Tao mnie tu zabrał.
-Widziałem to-wskazał palcem na mój policzek-"Nie będę płakała! No co ty Tao!"-naśmiewał się.
-Zamknij się-walnęłam go w ramię z uśmiechem-Ty też się wzruszyłeś...
-Owszem. I nie mówiłem, że tak nie będzie-uniósł brew.
Przewróciłam tylko oczami .
Wraz z chłopakiem odebraliśmy swoje rzeczy z szatni i wyszliśmy z teatru.
-Kurcze, nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba w teatrze-mruknęłam.
Tao pokiwał głową z uznaniem i włożył ręce do kieszeni.
Dochodziła godzina 23, a na dworze było już zupełnie ciemno.
-Czyli zgodzisz się jeszcze ze mną wyjść na jakiś spektakl?
-Pomyśle-zaśmiałam się. Stanęłam tuż przed nim-Dzięki. Na prawdę dobrze się bawiłam
-To ja dziękuję, że się zgodziłaś. I za pomoc w nauce. I ogólnie...że jesteś moją przyjaciółką.
Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się.
-Co cię tak ostatnio naszło na takie wyznania-zaśmiałam się.
-Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie ważna-blondyn wzruszył ramionami.
Staliśmy tak przez chwilę w milczeniu.
-Em...no to ja już będę leciała-uśmiechnęłam się-Jeszcze raz dzięki...
-Chwila-chłopak złapał mnie za rękę-Chyba nie myślisz, że będziesz łaziła sama po nocy?
-No...
-Nie ma mowy. Chodź podwiozę cię.
Zanim zdołałam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo protestu, wraz z Tao siedzieliśmy już w jego nowym BMW.
Samochód był strasznie nowoczesny i komfortowy .
Jeszcze czuć było ten charakterystyczny zapach nowości, a w środku panował nienaganny porządek.
Tao zapiął pas i włożył kluczyki do stacyjki.
-Czemu wyglądasz jak byś zaraz miała zginąć ?-spytał rozbawiony.
-Jeszcze nigdy nie jechałam z tobą jako kierowcą...-mruknęłam bez przekonania, sprawdzając czy aby mój pas jest dobrze zapięty.
Chłopak zaśmiał się po czym odpalił silnik.
Już po chwili byliśmy w drodze do mojego domu.
Przez jakiś czas panowała niezręczna cisza. Wlepiłam wzrok w widok za oknem i oparłam głowę o siedzenie.
Czułam ukradkowe spojrzenia Tao na sobie, jednak starałam się je zignorować.
-Już za dwa dni wakacje-westchnął cicho chłopak-Szybko zleciało, co?
-Strasznie szybko-posłałam mu smutny uśmiech.
-I pomyśleć, że za rok skończymy szkołę...ciekawe czy nadal będziemy się przyjaźnić.
-Na jasne, że będziemy-usiadłam prosto w fotelu i odwróciłam głowę w stronę chłopaka.
-Myślisz, że to będzie takie łatwe? Każdy z nas pójdzie w swoim kierunku. Myślisz,że już zawsze będziemy w jednym zespole?
-Nie rozmawiajmy teraz o tym-uśmiechnęłam się-Mamy przed sobą całe wakacje i długi rok przed sobą. Będziemy martwić się później.
Tao spojrzał przelotnie w moją stronę i również się uśmiechnął.
Już po chwili znaleźliśmy się pod moim domem.
Tao zaparkował i wyłączył silnik samochodu.
W środku zrobiło się zupełnie ciemno.
Po omacku odpięłam pas i zwróciłam się w stronę chłopaka.
-Jeszcze raz dzięki...-uśmiechnęłam się.
-Po raz kolejny mówię ci, że to ja powinienem ci dziękować-złapał mnie za plecy i delikatnie przyciągnął do siebie.
Siedziałam tak wtulona w chłopaka przez kilka chwil.
Rozglądałam się nerwowo na boki czekając, aż ten mnie puści.
Blondyn jednak chyba nie miał takiej potrzeby i cały czas uparcie trzymał mnie w ramionach.
-Em...Tao?-wydukałam próbując wyślizgnąć się z uścisku chłopaka.
-Sorry...-ten zaśmiał się i odsunął do tyłu.
Uśmiechnęłam się nerwowo i spojrzałam na twarz chłopaka.
Nasze oczy się spotkały więc szybko spuściłam wzrok.
Tao uśmiechnął się przelotnie i pogładził mnie po policzku.
Cofnął jednak rękę gdy posłałam mu zdziwione spojrzenie.
Na jego twarzy malował się smutny uśmiech.
Sprawiał wrażenie zupełnie bezradnego, a w jego oczach była jakby tęsknota.
Zacisnęłam wargi.
Dobrze znam to uczucie. Tao chciał mnie jeszcze zatrzymać przy sobie, jednak nie mógł zrobić absolutnie nic...tak jak ja chciałam zatrzymać Krisa.
-Dobranoc Tao-rzuciłam szybko i wysiadłam z samochodu.

***Dwa dni później***

Wygładziłam czarną, rozszerzaną spódnicę i spojrzałam w lustro.
Starannie wyprasowana, biała bluzka kontrastowała z intensywnym kolorem spódniczki.
Po raz kolejny zlustrowałam się od stóp do głów po czym westchnęłam zrezygnowana.
To zupełnie nie mój styl.
Wiem, że na zakończenie roku trzeba się elegancko ubrać, ale...
Rozsunęłam suwak spódnicy i już po chwili ta leżała na podłodze.
Kopnęłam ją nogą pod łóżko i rzuciłam się w stronę szafy, desperacko szukając jakiś spodenek.
W końcu wyciągnęłam jakieś ciemne szorty i przyjrzałam im się.
Nie były nawet bardzo pogniecione.
Uśmiechnęłam się triumfalnie po czym usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Przejechałam palcem po ekranie i ponownie się uśmiechnęłam.
Odpisałam na SMS'a i pośpiesznie założyłam  spodenki.
Ostatni raz rozczesałam włosy, wzięłam swoją torbę, po czym ukradkiem spoglądając w lustro wyszłam z pokoju.
Zbiegłam po schodach.
-Mamo, już wychodzę!-krzyknęłam zaglądając do kuchni, w której siedziała moja mama.
Jak zwykle o tej porze uraczyła się świeżutką kawą.
-Bez  śniadania ?-uniosła brew.
-Nie jestem głodna-mruknęłam zakładając buty.
-A może cię podwieźć?
-Nie ma takiej potrzeby-uśmiechnęłam się i stanęłam przed nią.
Kobieta odwzajemniła gest i przytuliła mnie.
-Jesteś już prawie dorosła...
-Daj spokój, mamo...-zaśmiałam się i pocałowałam ją w policzek.
-Muszę już iść. Wrócę późno, bo Kris organizuje spotkanie dla zespołu...
-Jakie spotkanie? Nic o tym nie wiem!
-Przecież ci mówiłam-złapałam się ręką za czoło-Robimy sobie nocowanie, pogadamy, pośmiejemy się...
Mama spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem.
-Pięciu chłopaków i ty jedna...?
-Mamo...-jęknęłam błagalnie, robiąc oczy szczeniaczka.
-Dobrze, dobrze już idź-pocałowała mnie w policzek .
Pożegnałam się i wyszłam z domu. Przed bramą już czekał Kris.
Uśmiechnęłam się na jego widok i gdy tylko przekroczyłam mosiężną furtkę, wpadłam w ramiona chłopaka.
-Gotowa na rozpoczęcie wakacji?
-Bardziej już nie będę-spojrzałam w oczy chłopaka.
Wszystko było jak dawniej.
Oboje byliśmy uśmiechnięci i beztroscy.
Oboje widzieliśmy tylko pozytywy.
Oboje byliśmy zajęci tylko sobą na wzajem.
-Idziemy?-wskazał ręką kierunek szkoły.
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
-Sophie-złapał mnie za rękę, a jego karmelowe oczy przewiercały mnie na wylot-Będzie dobrze, prawda?
Uśmiechnęłam się i złożyłam delikatny pocałunek na ustach Krisa.
-Już jest dobrze...

                                                                                                                                                                                             Karmelove