sobota, 27 grudnia 2014

Banglo

Witam witam!Tu mój taki mały prezencik na święta:one shot  z Banglo!
Tak,tak...moje pierwsze opowiadanie yaoi :')
Dziękuję bardo pomysłodawczyni!
Miłego czytania kwiatuszki~




Paring:YonggukxZelo

Rodzaj:Darkfic
Długość:Długi

-Zelo?-Daehyun rzucił mi zdziwione spojrzenie, gdy tylko przekroczył próg mieszkania-A co ty tu jeszcze robisz? Miałeś iść do szkoły.

Słysząc to przewróciłem oczami i przekręciłem się na drugi bok.
Mogłem jednak zostać w swoim łóżku, tam miałbym więcej spokoju.
Tu, na kanapie, na której kompletnie się nie mieszczę nie mogłem zostać nie zauważony.
Chociaż oni i tak będą się czepiać, a ja i tak nie zrobię sobie kompletnie nic z ich argumentów i oskarżeń.
Pozostali wyminęli mnie bez słowa, co oznaczało tylko jedno...
-Junhong-usłyszałem stanowczy ton Yongguka nad sobą-Chodź do pokoju.
-Po co?-mruknąłem unosząc lekko powieki.
-Nie będziemy rozmawiać przy wszystkich, to i tak już na ciebie nie działa-syknął.
Nie musiałem na niego patrzeć żeby wiedzieć, że jego zęby uporczywie wbijały się w dolną wargę. Zawsze to robił, by nie wybuchnąć .
Westchnąłem ze znudzeniem i podniosłem się, by już po chwili wsunąć ręce do kieszeni i udać się z Yongguk'em do naszego wspólnego pokoju.
Od razu rzuciłem się na łóżko, dobierając się do swojej konsoli.
Brunet zamknął dokładnie drzwi, po czym odwrócił się powoli w moją stronę i oparł zrezygnowany o ścianę.
-Zelo zostaw to-odparł zmęczonym głosem-Dlaczego ty to znowu robisz?
Spojrzałem na niego przelotnie z niewinnym wyrazem twarzy.
Ten rozmasował ręką czoło i ruszył powoli z moją stronę-Pozwoliłem ci nie iść od rana na próbę, bo mówiłeś że chcesz się wyspać do szkoły. Oszukałeś mnie...znowu.
-Nie chcę chodzić do tej pieprzonej szkoły-rzuciłem konsolę na poduszkę i przewróciłem się na plecy-Skupiam się na karierze, wiem już wszystko co powinienem.
-Ale jak nie skończysz szkoły to wyrzucą się z wytwórni.
-Nie wyrzucą.
-Junhong do cholery!-głos chłopaka uniósł się-Czy ty mógłbyś chociaż raz pomyśleć rozsądnie!? Nawet jeśli by cie nie wyrzucili, to zespół w każdej chwili może się rozpaść. A wtedy co? Będziesz błagał o pomoc rodziców, którzy wyrzucili cię z domu!?-wrzasnął, a w jego oczach narastał gniew.
Yongguk jednak przymknął powieki i wziął głęboki oddech-Próbuję ci powiedzieć, że...co jeśli to wszystko się skończy? Nie będzie już pieniędzy, mieszkania...-brunet usiadł na skraju łóżka, wpatrując się we mnie bezustannie.
-Mam ciebie Hyung-powiedziałem bez zastanowienia.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i oparłem brodę na ramieniu Yongguka.
Wiedziałem, że to na niego zadziała. Zawsze działa...
Odrobina uroku i mój Hyung już traci zmysły.
Może to okrutne, że wykorzystuje jego uległe serce, ale muszę sobie jakoś radzić, prawda?
-Zelo posłuchaj...jeżeli nie będziesz chodzić do szkoły i nie poprawisz ocen, to nie zdasz. A wiesz co się z tym wiąże...
-Zerwanie mojego kontraktu-szepnąłem prosto do jego ucha, na co Yongguk wzdrygnął się.
Złapał haczyk.
-Wczoraj wieczorem dzwoniła do mnie twoja wychowawczyni. Powiedziała, że twoja sytuacja jest na prawdę ciężka i jeśli nie weźmiesz się za siebie to w najlepszym wypadku będziesz powtarzał klasę.
-W najlepszym?-uniosłem brew, przeczesując palcami blond loki.
-Jeżeli nadal będziesz sprawiał problemy wychowawcze, dyrekcja wyrzuci cię ze szkoły...a menadżer z zespołu.
-Hyung...-jęknąłem wbijając paznokcie w szyję chłopaka-Ty uratujesz mnie przed tym wszystkim, prawda?
-Zelo uwierz, że chciałbym-Yongguk odkręcił się w moją stronę i przyciągnął do siebie.
Wtopił nos w moje włosy, gładząc mnie po plecach-Chciałbym móc uratować cię od wszelkiego zła, ale nie jestem w stanie. Tym razem też będę miał związane ręce. Wszystko zależy od ciebie...
-Ty nic nie rozumiesz Hyung-odsunąłem się od niego, co widocznie go rozczarowało.
-Bo nie dajesz mi szansy. Powiedz co cię gryzie. Może będę w stanie ci pomóc...
Głośno wypuściłem powietrze z płuc.
Odwróciłem głowę, starając się by moja irytacja wyglądała jak najnaturalniej.
Wszystko szło zgodnie z moim misternym planem.
Teraz Yonnguk w końcu się odwali i do tego wina spadnie na niego.
Szkoda mi go, bo będzie się zadręczał, ale ja mam już dość. Wystarczająco się już nasłuchałem i musiałem coś wymyślić, żeby przestać wychodzić na najgorszego.
-Dasz mi spokój, jak ci powiem, że to ty jesteś problemem Hyung?
Yongguk zamrugał szybko powiekami.
Nieudolnie próbował z powrotem mnie do siebie przyciągnąć, jednak ja szybko wstałem i schowałem ręce do kieszeni.
-O czym ty mówisz, Zelo?-brunet również wstał i zbliżył się do mnie-Zrobiłem coś źle?
Odwróciłem się na pięcie i pokiwałem przecząco głową-Nic nie rozumiesz...
W tym momencie w drzwiach stanął Himchan.
Zmierzył mnie chłodnym wzrokiem, po czym spojrzał na Yongguka.
-Śniadanie gotowe...
-Racja-westchnął brunet-Chodź Zelo...
-Nie-przerwałem, zarzucając plecak na ramię-Nie będę jadł. Idę do szkoły.
-Ale...-Yongguk złapał mnie za nadgarstek, jednak wyszarpnąłem się i ruszyłem  przed siebie.
Wyminąłem w drzwiach Himchana, trącając go przy tym ramieniem.
Reszta chłopaków spojrzała na mnie pytająco, gdy zakładałem buty w korytarzu
-Zelo,poczekaj!.
-Gdzie ty się wybierasz?-Spytał Jongup, przystawiając filiżankę z herbatą do ust.
Puszczając jego pytanie mimo uszu szarpnąłem za klamkę i wyszedłem, jedynie zatrzaskując za sobą drzwi.

Wparowałem do sali lekcyjnej jak gdyby nigdy nic.

Nauczycielka oczywiście naskoczyła na mnie, prawiąc mi morały i mówiąc, że  takim zachowaniem marnuję swoją przyszłość.
Nie miałem ochoty jej słuchać.
Opuściłem głowę i zupełnie się wyłączyłem.
Słyszałem takie kazania już milion razy. Jeszcze trochę i będę znał je na pamięć.
Yongguk mówił, że jak przeniosę się do prywatnej szkoły, to będzie lepiej.
Mówił, że nauczyciele będą lepiej podchodzić do mnie i mojego zachowania, i że pomogą mi się uporać z nauką.
Gówno prawda.
Od kiedy się tu przeniosłem jest jeszcze gorzej.
Materiał jest trudniejszy, a  mój zapał i nadzieja zmalały do zera.
Nie mam ochoty się uczyć, czy spędzać czasu z rówieśnikami.
Nie mam ochoty kompletnie na nic.
Do tego jeszcze próby, nagrania, które wyciskają ze mnie ostatki sił.
Teraz już nawet rozwrzeszczane fanki nie robią na mnie wrażenia.
To wszystko jest tak cholernie monotonne, tak popieprzone...
A Yongguk?
Na siłę próbuje zmienić moje życie, podczas gdy sam nie może uporać się ze swoim.
Jak zwykle chce pomagać wszystkim dookoła, a tak na prawdę to on potrzebuje pomocy.
Mógłbym mu pomóc, ale jak skoro to ja jestem głównym powodem jego rozterek?
Mam się zmienić dla niego?
Nie potrafię się zmienić nawet dla samego siebie.

Podczas długiej przerwy udałem się na dziedziniec szkoły.

Usiadłem na zielonej trawie i odchyliłem głowę do tyłu, rozkoszując się uczuciem promieni słońca na twarzy.
W głowie siedziały mi słowa wychowawczyni, która wzięła mnie na rozmowę godzinę temu.
Powiedziała dokładnie to co Yongguk.
Zapewniała, że pomoże mi z nauką jeśli tylko zechcę.
Oczywiście odpowiedziałem, że nie i że ona też nic nie rozumie.
-Nikt nie rozumie.
Spojrzałem z przerażeniem w stronę, z której wydobyły się te słowa.
Ujrzałem bladą dziewczynę o bardzo jasnych, prawie że białych, blond włosach.
Patrzyła w górę, mrugając powoli od czasu do czasu.
-Słucham?
Nieznajoma spojrzała na mnie, a na jej twarzy nie gościły żadne emocje.
-Ty sam nie wiesz czego chcesz.
Zmarszczyłem brwi.
Co to do cholery ma znaczyć?!
-O co ci chodzi?
Blondynka przeniosła wzrok na tłum uczniów stojących nieopodal.
-Widzisz ją?-spytała wskazując na dziewczynę w długich czarnych włosach-Wiesz dlaczego zawsze nosi koszulki na długi rękaw?
-Wszyscy mówią, że się tnie-wzruszyłem ramionami, nie za bardzo rozumiejąc pytanie dziewczyny.
-Nie. Jej prawa ręka jest cała poparzona, a ona nie może się z tym pogodzić.
Spojrzałem zdziwiony na blondynkę-Skąd to wiesz...?
-A ten chłopak co zawsze chodzi z piłką-przerzuciła wzrok na kapitana szkolnej drużyny piłki nożnej-To jego skarb. Rodzice zawsze faworyzowali jego starszego brata, który odznaczał się wielką mądrością. On próbował mu dorównać, więc zajął się sportem. Bez tej piłki jest nikim.
Przyjrzałem się owemu chłopakowi.
Faktycznie, nigdy nie rozstaje się ze swoją, jak sam twierdzi "szczęśliwą piłką".
Moją uwagę przykuła dziewczyna, stojąca obok niego-A ona?-wskazałem nieśmiało palcem-Zawsze zadaje się tylko z chłopakami. Dlaczego?
Byłem ciekaw co nieznajoma tym razem powie.
Skąd ona w ogóle bierze te historyjki?
Może to jakaś nałogowa plotkara, czy coś...
-Ona? Jej matka spotyka się  z inną kobietą. Ta dziewczyna nie może się z tym pogodzić. Znienawidziła wszystkie kobiety, a za swoją mamą nie rozmawia.
-Cholera, skąd ty to wszystko wiesz? Ale tym razem się nie wymiguj-mruknąłem patrząc uważnie na blondynkę.
-Mam dar-odpowiedziała.
Parsknąłem, posyłając jej litościwe spojrzenie-Co ty pleciesz dziewczyno...
-Widzę problemy i rozterki ludzi-odwróciła twarz w moją stronę.
Była zupełnie poważna.
-Tak? To ja patrząc na ciebie widzę, że masz poważny problem z głową.
-Ja nie mam takiego przywileju, jak posiadanie problemów.
Złapałem się za głowę i zaśmiałem nerwowo.
Nie wierzę, że ja nadal jej słucham.
To jakaś idiotka ,gada coś zupełnie od rzeczy..
Ale z drugiej strony, to coś nowego.
Ciekawe.
-Jeśli nie wierzysz, to mogę ci powiedzieć jaki ty masz problem. Sam nie umiesz tego określić-dodała.
Zastanowiłem się przez chwilę i skinąłem powoli głową.
-Dawaj.
-A więc...Na siłę sobie próbujesz znaleźć jakiś kłopot, coś co będzie wymówką. Robisz wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Ale twoim celem nie są ludzie dookoła, tylko jedna osoba z...
-Dość-warknąłem-To nie prawda.
-Nie umiesz się przyznać do tego, że ...
-Powiedziałem dość!-wrzasnąłem.
-Mylę się?
-No...ja...-podrapałem się nerwowo po karku.
-Mam rację, czy nie?
Między nami zapadła cisza. Spuściłem wzrok na własne kolana, licząc na jakiś ruch z jej strony.
Skąd to wiedziała? Czyżby faktycznie miała jakiś dar?
Wszystko co o mnie powiedziała, było gorzką prawdą.
Czymś, do czego  nie potrafiłem się przyznać przed samym sobą.
-Spokojnie. Nikomu nie powiem-jej twarz nadal była kamienna-Jesteś jedyny, który wie o mojej zdolności.
-Jak masz na imię?
-Vanilla.
-Serio?-zaśmiałem się-Co to w ogóle za imię?
Blondynka wzruszyła ramionami.
-Jestem Junhong.
Dziewczyna kiwnęła głową. Podczas naszej rozmowy, ani razu się nie uśmiechnęła.
Wydawała się taka tajemnicza, ale ja nie miałem potrzeby, by pytać ją o cokolwiek.
Wystarczyło mi to, że ona wiedziała o mnie wiele. Że nie musiałem jej niczego mówić, czy zgrywać kogoś kim nie jestem.
Nie bałem się, że komuś powie.
Czułem cholerny spokój.
-Junhong -zaczęła,przymykając oczy-Potrzebujesz kogoś, kto będzie w stanie ci pomóc.
Odwróciłem wzrok, bawiąc się palcami-Ty nic nie...
No właśnie. Ona jest jedyną , która rozumie, która wie.
Nie mam żadnej wymówki, jestem na nią skazany.
-Mogę zostać twoją przyjaciółką, chcesz?-spojrzała na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami.
Przez chwilę panowała cisza.
Przerwał ją dopiero dzwonek oznaczający rozpoczęcie kolejnej lekcji.
-Chcę.
***
-Zelo ,błagam! Skup się...-Yongguk opuścił dłonie na blat.
Widziałem jak ukradkowo spogląda na zegarek, po czym wzdycha.
Jest już grubo po 23, a on nadal uporczywie usiłuje pomóc mi w nauce historii.
-Jeżeli dostaniesz przy najmniej 3 z tej klasówki , to nie będziesz już się musiał martwić, że nie zdasz z historii-powiedział łagodnie, gładząc mnie po ramieniu.
Przerzuciłem wzrok na Himchana, który siedział przy tym cholernym stole razem z nami od 3 godzin.
Nic nie mówił, nie  udzielał się. Po prostu siedział i sztyletował mnie wzrokiem.
Chciał mnie wspierać duchowo?
Ta,  jasne.
Raczej był zazdrosny o Yongguka, który zamiast oglądać z nim jakiś głupi film siedział tu i próbował mobilizować mnie do nauki.
Ale Bangie od kilku lat  jest tak zapatrzony we mnie, że nie zauważa jego ukradkowych uśmiechów, gestów...
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Kim Himchan mnie nienawidzi.
-Hyung, daj spokój. Zrobię jakieś ściągi czy coś-mruknąłem patrząc na zmęczoną twarz bruneta.
-Ściągać też trzeba umieć-wtrącił Himchan, przystawiając filiżankę z kawą do ust.
Przewróciłem oczami i ziewnąłem.
-Hyung jestem już zmęczony-mruknąłem opierając głowę o ramię bruneta.
Na jego twarz wkradł się lekki uśmiech.
Chłopak pogładził mnie po głowie-W takim razie idź już spać. Ale-dodał, gdy wstałem już 
od stołu-postaraj się jutro. Wiem,że cię na to stać.
Kiwnąłem głową i powędrowałem do mojego pokoju.
Rzuciłem się na łóżko i wtopiłem twarz w poduszkę.
Przez cały dzień nie mogłem zapomnieć o tamtej dziewczynie.
Skąd ona w ogóle wzięła się w mojej szkole, nigdy wcześniej jej nie widziałem.
I dlaczego ona wie o mnie więcej niż ja sam?
Psycho-fanka?
Nie, one są inne.
Może faktycznie ma jakiś wyjątkowy dar?
Przekręciłem się na plecy i przymknąłem ociężałe powieki.
Muszę się skupić.
Jeśli zawalę ten test do koniec.
Głośno wypuściłem powietrze z ust i nie wiedząc kiedy zasnąłem.

KILKA DNI PÓŹNIEJ


-Vanilla?
Dziewczyna odwróciła powoli głowę w moją stronę 
Siedziała na jednej z ławek na dziedzińcu i obserwowała.
-Dawno cię nie widziałem..
-Widocznie nie było takiej potrzeby-wzruszyła ramionami-Czemu jesteś taki zadowolony?
Uśmiechnąłem się i usiadłem obok niej-Zdam z historii.
-To dobrze. W końcu się wziąłeś za siebie.
-To...to chyba dzięki tobie.
Blondynka spojrzała na mnie pytająco.
-No wiesz...gdy na głos powiedziałaś jaki jest mój problem to...tak jakoś...-podrapałem się nerwowo po karku-No zmobilizowało mnie to.
Vanilla kiwnęła głową i pobłądziła wzrokiem po uczniach.
-Bangie będzie ze mnie dumny-zarzuciłem ręce za głowę i popatrzyłem w niebo-Vanilla?
Spojrzałem w tę samą stronę co dziewczyna,
Patrzyła na jedną ze szkolnych cheerleaderek.
-Co z nią?-spytałem nachylając się lekko w stronę blondynki.
-Boi się.
-Kogo?-zmarszczyłem brwi.
Vanilla wskazała palcem na umięśnionego, wysokiego chłopaka z aroganckim wyrazem twarzy.
-Ale oni są przecież razem-mruknąłem szturchając ją ramieniem.
Ta spojrzała na mnie spod długich rzęs i pokiwała głową.
-On ją krzywdzi. Zresztą nie tylko ją...Żadnej nie przepuści...
-Vanilla ,czy...
Dziewczyna zacisnęła wargi i spuściła wzrok.
Poczułem jak zalewa mnie ogromna fala gniewu.
Objąłem Vanilę ramieniem i pogładziłem uspokajająco.
Poczułem ogromną potrzebę by ją ochronić.
By się nią zaopiekować.
Czyż by to było zauroczenie?
Nie wiem, nie dbam o to.
Ale wiem, że ona jest dla mnie bardzo ważna.
-Nie ujdzie mu to na sucho.
Bez zastanowienia wstałem i pewnym krokiem podszedłem do owego chłopaka.
Ten zmierzył mnie lekceważącym wzrokiem i prychnął-Czego chcesz chłopczyku?
Parsknąłem.
Zamachnąłem się i uderzyłem pięścią prosto w twarz chłopaka.
Ten zatoczył się i przewrócił na trawę, trzymając się za obolałe miejsce.
Jego dziewczyna i kumple momentalnie się zbiegli i otoczyli.
Ten jednak nie dał za wygraną.
Warknął coś niezrozumiałego, szybko się podniósł i również wymierzył cios.
Poczułem na ustach smak krwi, jednak zignorowałem to.
Zaczęliśmy się bić i szarpać.
Dopiero nauczyciel nas rozdzielił.
-Co to ma znaczyć?!-wrzasnął odciągając mnie od chłopaka-Obydwoje do mojego gabinetu i to już!

Czekałem na korytarzu, podczas gdy Yongguk rozmawiał z dyrektorem.

Od 20 minut uparcie dyskutowali a  ja siedziałem tu jak idiota bijąc się z własnymi myślami.
Starłem kolejną strużkę krwi wydobywającą się z rany w kąciku ust.
Teraz mam przechlapane.
To koniec.
Wyrzucą mnie ze szkoły, a Yongguk się wścieknie.
Chciałbym teraz porozmawiać z Vanillą....moglibyśmy nawet milczeć po prostu chcę ją mieć przy sobie. Wystarczyłby mi fakt, że widziałaby co mi leży na sercu.
Ale oczywiście jej tu nie ma...
-Dziękuję  panie dyrektorze-Yongguk ukłonił się w drzwiach-Jeszcze raz przepraszam. Do widzenia...
Usłyszałem stłumione "do widzenia" z gabinetu dyrektora, po czym drzwi się zamknęły.
Yongguk przeszedł obok mnie bez słowa kierując się do wyjścia.
Dopiero gdy oboje wsiedliśmy do samochodu, ten na mnie spojrzał.
Był tak rozczarowany jak jeszcze nigdy.
Nie mogłem wytrzymać jego wzroku i spuściłem głowę.
-Junhong-zaczął cicho-Dlaczego się z nim pobiłeś?
Odwróciłem głowę i wlepiłem wzrok w deszczową ulicę.
-Junhong-powtórzył pochylając się nade mną-Powiedz...
-On krzywdzi niewinne dziewczyny-powiedziałem cicho.
-Skąd to wiesz? Junhong jesteś taki naiwny...
-Vanilla mi powiedziała-gwałtownie odwróciłem się w stronę bruneta.
Ten spojrzał na mnie litościwie i westchnął-Kto to? Zresztą to nieważne. Dlaczego wierzysz w jakieś głupie plotki...?
-Ona jest inna!
Yongguk spojrzał na mnie zdziwiony .
Rozmasował czoło i oparł się o siedzenie.
-Posłuchaj. Dyrektor powiedział, że to ostatnie twoje przewinienie. Jeszcze jedno i niezwłoczne wyrzuci cię ze szkoły. Jednocześnie zasugerował...a wręcz nalegał, by załatwić ci domowe nauczanie...
Wyprostowałem się w siedzeniu, starając się nie okazać żadnych emocji.
-Uważam,że tak będzie dla ciebie lepiej...Źle się z tobą dzieje, a ja nie potrafię ci
 pomóc-Yongguk wyraźnie posmutniał.
Złapał moją dłoń i mocną ścisnął, ale ja nadal na niego nie spojrzałem.
-Zelo powiedz co mogę zrobić-jego ton stał się prawie błagalny-Nie chcę żebyś zniszczył sobie życie, rozumiesz? Powiedz jaki masz problem.
Wszyscy mają mnie za śmiecia.
Nie mam czasu dla siebie.
Rodzice wyrzucili mnie z domu.
Sprawiam kłopot ludziom, na których mi zależy.
Nie radze sobie  nauką.
Koledzy z zespołu najchętniej wywalili by mnie na zbity pysk.
Nie potrafię wyrażać uczuć, które kumulują się we mnie.
Nie mogę zebrać się na odwagę, by przed samym sobą wyznać,że kogoś kocham.
Nie mam ochoty żyć.
To są właśnie moje problemy.
-I tak nie zrozumiesz-syknąłem.
Yongguk zacisnął wargi, by już po chwili mocno przyciągnął mnie do siebie.
Schował twarz w moje włosy z trudem powstrzymując łzy.
-Pozwól mi sobie pomóc Junhong. Zrobię wszystko żeby wyciągnąć cię z tego dołka.

Następnego dnia zostałem w domu. Yongguk tak jak powiedział, załatwił mi domowe nauczanie, które miało zacząć się już w przyszłym tygodniu.

Teraz zostałem sam w dormie, podczas gdy reszta zespołu zajęła się swoimi sprawami.
Zdziwiłem się, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
Podniosłem się  z łóżka i je otworzyłem.
Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem Vanillę.
-Co ty tu robisz? I skąd wiesz, gdzie mieszkam?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wślizgnęła się do środka.
Rozejrzała się dookoła i ruszyła w stronę mojego pokoju.
Skąd wiedziała, że to właśnie ten?
Poszedłem za nią i zamknąłem za sobą drzwi.
-Gdzie twój przyjaciel?
Zmarszczyłem brwi patrząc pytająco na dziewczynę.
-Bang Yongguk, tak?Widziałam go wczoraj jak przyjechał po ciebie do szkoły.
Zająłem miejsce obok blondynki i pochyliłem się nad nią.
-A on...znasz już jego problemy?
Vanilla kiwnęła głową odwracając się w moją stronę.
Była tak blisko...ale ja chciałem, by była jeszcze bliżej .
Jak gdyby czytając mi w myślach dziewczyna przysunęła się i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi.
-Ale myślę, że ty również je znasz...no dalej Junhong...
-Ja...myślę, że on nie wie czy coś do mnie czuje...
Vanila zachichotała, jednak w jej głosie nie było ani nuty radości-Jesteś taki głupiutki, że to aż urocze.
Klepnąłem ją delikatnie w plecy śmiejąc się cicho-Więc wprowadź mnie z błędu.
-On jest pewny tego, że cię kocha i nie próbuje z tym walczyć...tak jak ty to robisz-dodała po chwili.
Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, blondynka podniosła się tak,że nasze twarzy były na tej samej wysokości-On chce po prostu dla ciebie jak najlepiej. Ale ty cały czas wpadasz w jakieś kłopoty, a on się za to obwinia.
Słysząc to spuściłem głowę.
To na prawdę tak wygląda?
Wiedziałem, że Yongguk przejmuje się moimi problemami, ale nie sądziłem, że się o nie obwinia.
To chyba nie przez to, co mu kiedyś powiedziałem?
Spojrzałem błagalnie na dziewczynę.
Ta przybliżyła się i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek.
-Powiedz, że będzie dobrze-szepnąłem.
-Nie będę cię okłamywała Junhong. Z twojej sytuacji nie ma wyjścia.

Jeszce tego samego wieczoru wymknąłem się spod czujnego oka Yongguka i poszedłem w najbardziej obiecujące miejsce do jakiego aktualnie mogłem się udać-speluny na obrzeżach miasta, do której udawali się wszyscy celebryci z problemami.

Co stanie się w tym lokalu, zostanie  w tym lokalu.
Oczywiście nie w moim przypadku...
Już po pierwszej dawce narkotyków poczułem przyjemne zawroty głowy.
Później kolejna.
Kolejna...
I kolejna.


Gdy tylko się obudziłem zobaczyłem zmęczoną twarz Yongguka.

Cholera.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że jestem w szpitalu.
Zamrugałem szybko powiekami i rozejrzałem dookoła.
Był tu cały zespół.
Patrzyli na mnie ze zmartwieniem i rozczarowaniem w oczach.
Himchan kurczowo trzymał Yongguka za ramię, unikając mojego wzroku.
Ku mojemu zdziwieniu, była tu też Vanilla.
Zanim jednak zdążyłem ją zawołać, ona przystawiła palec do ust i pokiwała przecząco głową.
-C-co...co się stało...?
-Przedawkowałeś-odpowiedział krótko Jongup.
Zmarszczyłem brwi i przymknąłem powieki.
Yongguk schował twarz w dłoniach, był załamany.
Himchan najwidoczniej nie mógł tego znieść.
Odsunął się od bruneta i odwrócił na pięcie łapiąc się za głowę-Jakim debilem trzeba być, żeby tak się naćpać?! Junhong do cholery! Masz wszystko co chcesz: sławę, pieniądze, markowe ubrania i ciągle ci mało?! W dupie ci się przewróciło i tyle! Sprawiasz nam same problemy i co? Oczekujesz pomocy? Zrozumienia?
Wybuchnął.
Powiedział to, co wszyscy chcieli powiedzieć.
-Himchan-syknął Daehyun-Dość.
Kim spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
Spojrzał też na Yongguka, który nadal nie pokazał swojej twarzy.
Wypuścił gwałtownie powietrze z ust i wyszedł z sali, trzaskając za sobą drzwiami.
Pozostali spojrzeli na mnie przepraszająco, po czym wyszli.
Nie wiedzieć kiedy Vanilla też zniknęła.
Zostaliśmy sami.
Chciałem wydukać przeprosiny, jednak nie odważyłem się.
Chciałem, żeby na mnie nawrzeszczał, uderzył, cokolwiek...
On jednak nie zrobił absolutnie nic. Siedział tak ukrywając twarz w dłoniach.
-Oni nic nie rozumieją...-szepnąłem-Nawet ty nie rozumiesz Hyung,
-W takim razie kto rozumie-spytał cicho.
Na dźwięk jego łamiącego się głosu zadrżałem.
-Ona...
-Jaka znowu ona?-chłopak wyprostował się, ukazując swoje napuchnięte od płaczu i wielogodzinnego przesiadywania bez odrobiny snu oczu.
-Vanilla.
-Kim jest Vanilla.
-T-to to moja przyjaciółka. Nie...ona jest kimś więcej. Myślę,że ...coś do niej czuję-spuściłem wzrok bojąc się reakcji bruneta.
Ten jednak siedział niewzruszony patrząc na moją twarz zmęczonym wzrokiem.
-Bangie ona ma dar wiesz? Ona widzi problemy ludzi...
Yongguk pokręcił przecząco głową rozmasowując czoło.
-Ona jest niezwykła.Wręcz przepiękna...-uśmiechnąłem się na samą myśli o 
dziewczynie-Taka spokojna i urocza...Ale bardzo samotna...zupełnie jak ja.
-Czułeś się samotny Junhong? Przecież ja...
-Myślisz, że tak po prostu mógłbym z tobą żyć?!-wrzasnąłem nagle-Że pogodziłbym się ze swoją orientacją, gdy przez nią straciłem wszystko?! Dom, brata, rodziców...?!Tego ode mnie oczekujesz?
-Junhong...-po jego policzku spłynęła łza-Ja nigdy cię do niczego nie zmuszałem...kocham cię, ale ze względu na ciebie starał się cię traktować jak młodszego brata.
-Coś ci nie wyszło-warknąłem-O tym mówię Hyung. Tylko ona mnie rozumie. Wy...wy wszyscy jesteście nic nie warci!-krzyknąłem, a łzy cisnęły mi się do oczu.
Dla Yongguka te słowa były jak uderzenie w policzek.
Bez słowa wstał i pociągnął mnie za rękę.
-Chodź.
-Ale...-próbowałem protestować.
-Chodź-powtórzył ostro.
Podniosłem się i podążyłem za chłopakiem.
Szliśmy przez szpitalny korytarz mijając mnóstwo obcych ludzi.
Zdziwiłem się gdy na drzwiach zobaczyłem etykietę z napisem "Oddział psychiatryczny".
-Lekarz zalecił dla ciebie konsultacje z psychiatrą-powiedział otwierając potężne drzwi i wprowadzając mnie do środka.
Spojrzałem na niego z przerażeniem, ten jednak był bezwzględny.
Skierowaliśmy się do jakiejś małej sali, gdzie siedział już starszy, siwiejący mężczyzna.
Uśmiechnął się i gestem ręki wskazał abyśmy oboje usiedli.
Po zrobieniu jakiś badań zaczął wypytywać mnie o różne dziwne rzeczy. Pytał też o moją przeszłość i o rodziców.
Rozglądałem się nerwowo po sali. Czułem się dziwnie i nieswojo.
Gdy w koncie pomieszczenia zobaczyłem Vanillę zdziwiłem się, a jednocześnie strasznie ucieszyłem.
-Vanilla?-spytałem posyłając jej zdziwione spojrzenie-Co ty tu robisz?
Zarówno mężczyzna jaki i Yongguk spojrzeli w  tę samą stronę co ja .
Hyung zmarszczył brwi i poklepał mnie po ramieniu.
-Zelo, ale...
-Zaprosiłeś ją tu?-spytałem z nadzieją w oczach-Hyung, zrobiłeś to dla mnie?
-Junhong ale tam nikogo nie ma-powiedział Yongguk z powagą na twarzy .
-Nie zgrywaj się -zaśmiałem się-Mówiłem ci, że jest piękna-szepnąłem patrząc na uśmiechającą się dziewczynę.
-Tak jak myślałem-psychiatra zdjął okulary-Chłopak ma silną depresję, ale także objawy Schizofrenii. Ta "Vanilla" jest wytworem jego wyobraźni. Próbował jakoś poradzić sobie z bezsilnością i problemami, dlatego podświadomie stworzył kogoś, na kim mógł bezwzględnie polegać.
Yongguk słysząc to przyciągnął mnie mocno do siebie i pogładził po głowie.
Ja słuchałem mężczyzny jak gdyby nigdy nic.
To jakiś idiota. Nie wie co mówi i ze mnie próbuje zrobić świrusa.
Vanilla jest prawdziwa,przecie chodziła normalnie do szkoły....mogłem ją dotknąć,pocałować...
Zresztą ,przecież ona stoi tam, widzę ją...
Chwila, gdzie ona jest?
-Jest to prawdopodobnie spowodowane częściowo problemami rodzinnymi oraz stresem związanym ze sławą. Chłopak jest przemęczony i do tego ma uraz psychiczny...
-Przez pana ona teraz wyszła!-wrzasnąłem podnosząc się z kanapy-Jak pan mógł powiedzieć coś takiego?!
-Proszę się uspokoić-powiedział mężczyzna splatając dłonie na kolanach.
-Zelo...-roztrzęsiony Yongguk podszedł do mnie i próbował uspokoić.
-Chyba mu nie wierzysz?! Nie sądzisz chyba, że jestem wariatem?-spytałem patrzą błagalnie na Yongguka.
Ten odwrócił głowę by ukryć łzy. Przytulił mnie do siebie i pogładził po plecach-Będzie dobrze...
-Hyung! No zrób coś-wrzasnąłem, nieudolnie wyrywając się z objęć chłopaka-Chyba nie...
-Konieczne jest leczenie. Nie ma gwarancji, że się uda, ale jest duże prawdopodobieństwo, że przy dobrej opiece i lekach uda nam się go wyleczyć.
Krzyczałem, błagałem, groziłem jednak oni jak gdyby mnie nie słyszeli.
Gdzie do cholery Vanilla?!
Jak na zawołanie dziewczyna pojawiła się przy drzwiach.
-Vanilla ,powiedz im!
-Przykro mi-wzruszyła ramionami-To chyba koniec. Miło było cię poznać Junhong.
Powiedziała to  uśmiechem na ustach....I tak po prostu rozpłynęła się w powietrzu.
-Vanilla!-wrzasnąłem upadając na kolana-Nie zostawiaj mnie błagam! Vanilla, wróć-schowałem twarz w dłoniach-To wszystko pana wina-wrzasnąłem przez łzy.
-Proszę tu zostać. Ja zaprowadzę go na oddział zamknięty.
-Niech pan pozwoli mi iść-jęknął błagalnie Yongguk.
-Lepiej będzie jeśli sam to zrobię.
Mężczyzna podszedł do mnie i złapał za ramiona.
Wyrywałem się, patrząc na niego z przerażeniem.
-Yongguk-wrzasnąłem-Yongguk, ratuj!-łzy bezlitośnie spływały po moich policzkach.
Brunet nie wytrzymał, również się rozpłakał.
-To dla twojego dobra, Zelo-mówił łamiącym się głosem.
-Hyung! Hyung zrób coś...Nie pozwól im!-nie wiedzieć kiedy do pomieszczenia wszedł ochroniarz, który razem z doktorem próbowali mnie wyprowadzić z sali.
-Hyung, błagam! Kocham cię, hyung! Będę z tobą, zrobię co zechcesz, ale zabierz mnie do domu...!
Chłopak tylko odwrócił wzrok.
Nie miałem już siły, by się wyrywać.
Mężczyźni wyprowadzili mnie z sali i zaprowadzili do jakiegoś odosobnionego, szarego pomieszczenia.
Czy to ........                       
                                                              Koniec?

                                                    






                                                                        No niezupełnie.



-Zelo?-Daehyun rzucił mi zdziwione spojrzenie, gdy tylko przekroczył próg mieszkania-A co ty tu jeszcze robisz? Miałeś iść do szkoły.

Momentalnie się rozbudziłem i jak oparzony zeskoczyłem z kanapy.
-Cholera...-mruknąłem-Zaspałem-rozmasowałem ręką czoło.
Gdy tylko przypomniałem sobie swój sen, aż zadrżałem .
Opadłem z powrotem na za małą kanapę i schowałem twarz w dłoniach.
To jakiś znak z nieba, tak?
Znak od Boga, Szatana i Buddy jednocześnie?
-Junhong-usłyszałem stanowczy ton Yongguka-Junh...-przerwał gdy zobaczył w jakim
 jestem stanie-Co...co się stało?
Pociągnąłem nosem i przetarłem pojedynczą łzę, która podstępem wkradła się na mój policzek.
Yongguk przytulił mnie do siebie i pogładził po plecach.
Wręcz czułem jak Himchan zabija mnie wzrokiem, jednak zostawił tę scenkę bez komentarza.
-Miałem zły sen....-szepnąłem patrząc na twarzy Hyunga-A-ale....to nic. Ja..ja muszę iść, spóźnię się do szkoły...-wstałem zdezorientowany.
Byłem tak zszokowany i przygnębiony tym cholernym snem. To wszystko mogło być prawdą...będzie prawdą, jeśli czegoś ze sobą nie zrobię.
-Jesteś pewien?-spytał Yongguk unosząc brew-Nie wyglądasz zbyt dobrze, może zostań w domu?
-Nie. Nie mogę .Muszę poprawić oceny...
Pozostali spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
-Jakiś zbawczy był ten twój sen-zaśmiał się Youngjae rozpakowując swoją torbę po treningu.
Rzuciłem mu gniewne spojrzenie, po czym zarzuciłem swój plecak na plecy.
-Czekaj, podwiozę cię-powiedział Yongguk wyjmując kluczyki z kieszeni.
Kiwnąłem głową i oboje skierowaliśmy się do samochodu.
Gdy już byliśmy w drodze, chłopak nie odezwał się ani razu.
Za to rzucał mi co chwila ukradkowe spojrzenia.
Zignorowałem je. Byłem zbyt przejęty.
Muszę zmienić swoje życie....i chyba wiem nawet od czego zacznę.
-To... co ci się śniło?-spytał w końcu, usilnie wbijając palce w kierownicę.
-Ja...wolałbym o tym nie mówić.
Brunet westchnął i pokiwał głową-Rozumiem...
Już po chwili byliśmy na miejscu.
Dookoła budynku nie było ani jednej żywej duszy.
-Powodzenia w szkole-poczochrał mnie po włosach z lekkim uśmiechem na ustach.
Kiwnąłem głową i otworzyłem drzwi.
Zanim jednak zdążyłem wyjść, z powrotem wślizgnąłem się do środka .
-Coś nie tak?-Yongguk spojrzał na mnie zdziwiony .
Moje serce zabiło szybciej, a powietrze gwałtownie wydobywało się z moich ust.
Ująłem jego twarz i delikatnie pocałowałem jego rozchylone ze zdziwienia wargi.
-Miłego dnia Hyung-szepnąłem słodko, po czym pędem udałem się do szkoły.