piątek, 3 października 2014

You are loved 7


It's okay to have hope...

Leniwie podniosłam głowę z miękkiej poduszki i przetarłam zaspane oczy.
Zamrugałam szybko powiekami by rozmazany obraz powrócił do normalności i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokojo-piwnicy Tao.
Ale przecież zasnęłam w altanie! Jakim cudem znalazłam się tutaj?
Podniosłam się do pozycji siedzącej i otuliłam szczelniej niebieskim kocem, którym byłam przykryta.
Ogarnęłam wzrokiem już znane mi, ciemno fioletowe ściany poobklejane różnymi plakatami.
Moją uwagę (nie pierwszy raz zresztą) przyciągnęła duża lampka z lawą i stojąca obok niej, ukochana gitara Tao.
-Już wstałaś?-usłyszałam głos z dołu.
Szybko przeczołgałam się na krawędź kanapy i zobaczyłam Tao leżącego na podłodze.
Złapałam się za klatkę piersiową i wzięłam głęboki wdech.
-Przestraszyłeś mnie-jęknęłam z powrotem opadając na miękki koc.
Chłopak posłał mi pobłażliwy uśmiech i usiadł, opierając się o kanapę.
-Przyniosłeś mnie tutaj ?
-Mhm-przytaknął-Bałem się, że się przeziębisz, a spałaś tak słodko, że żal mi cię było obudzić.
Przewróciłam oczami z uśmiechem na ustach.
-A reszta?
-Też tu spali, ale już poszli...
-Już? W takim razie ,która godzina?
Tao spojrzał na komórkę-12:54.
-Cholera-syknęłam podnosząc się z kanapy.
Pośpiesznie przeczesałam rozczochrane włosy i wygładziłam szarą bluzę.
-Gdzie moje spodenki?
-Na dworze. Czekaj zaraz ci je przyniosę.
-Ok. Gdzie jest łazienka?
-Na górze, po prawo od schodów-uśmiechnął się-Spokojnie, nikogo oprócz gosposi nie ma.
Posłałam mu wdzięczny uśmiech i oboje poszliśmy na górę.
Weszłam do łazienki i zamarłam.
Była większa od mojego pokoju!
Ściany były obłożone kafelkami w kolorze czekolady, a meble miały kolor kości słoniowej, co dawało na prawdę cudowny efekt.
Nad umywalką wisiało wielkie lustro, a praktycznie na środku pomieszczenia stała ogromna wanna...a raczej jacuzzi.
Luksusowe wnętrze połączone z wiekowymi elementami na pewno pasowało do ogólnego wystroju domu.
Stanęłam przed umywalką i odkręciłam wodę. Niedbale związałam włosy i chlusnęłam sobie chłodna wodą w twarz.
Zdecydowanie mnie to orzeźwiło i jednocześnie zmyło resztki rozmazanego makijażu.
Oparłam się dłońmi o brzegi umywalki i wzięłam głęboki wdech.
Jakaś myśl nie dawała mi spokoju, nie mogłam sobie jednak przypomnieć o co chodziło...
O Krisa?
Zawsze chodzi o Krisa, ale...Ah tak! Wczorajszy SMS!
Przez głowę przeszła mi myśl, że mógł to być tylko sen.
Sama nie wiem, ale muszę to sprawdzić.
Pełna nadziei czym prędzej wybiegłam z łazienki i udałam się do piwnicy.
Zbiegłam po krętych schodach i z impetem rozsunęłam drzwi.
Z powrotem znalazłam się w tym pokoju w stylu lat 90.
Rzuciłam się na łóżko i desperacko przerzucałam poduszki w celu odnalaeziena swojej komórki.
Na kanapie jednak jej nie było.
Rozejrzałam się dookoła, ale nie miałam pojęcia gdzie może być.
Usiadłam zrezygnowana na okrągłym, puszystym dywanie i rozczesałam włosy palcami.
W drzwiach pojawił się Tao z moimi dżinsowymi spodenkami w dłoni.
Podał mi je bez słowa i odwrócił wzrok.
-Widziałeś może mój telefon ?
Tao sięgnął to kieszeni i wyjął z niej moją komórkę.
Spojrzałam na niego zdziwiona i wzięłam przedmiot  od niego.
-Skąd ty ją masz?-wydukałam zszokowana.
-Zostawiłaś ją wczoraj na ławie w altanie-mruknął wsuwając ręce do kieszeni.
Zdecydowanie byłam niepocieszona faktem, że chłopak bez większych problemów mógł przejrzeć mój telefon. Nie mam założonego żadnego hasła, ani nic z tych rzeczy.
Tao spojrzał na mnie przelotnie po czym parsknął.
-Myślisz, że grzebałem ci w telefonie?
Przemilczałam to.
Odblokowałam komórkę i przejrzałam wiadomości.
-Za kogo ty mnie masz, Sophie...
Jest.
Wiadomość od Krisa.
Pierwsza od kilkunastu dni.
Zasłoniłam usta ręką, kompletnie ignorując gadanie Tao.
Byłam taka szczęśliwa, a jednocześnie ciekawa.
-Sophie, słuchasz mnie?-mruknął znudzony blondyn-Co jest?
-Kris napisał-wydukałam ledwie zrozumiale.
-Co?!
Chłopak ustał za mną, zerkając przez moje ramię na ekran telefonu.
-Napisał żebyśmy dziś wieczorem wszyscy się spotkali .
Tao obserwował mnie w milczeniu.
Czułam na szyi jego niespokojny oddech i szybkie bicie serca.
Sama starałam się uformować oddech i załapać równowagę.
Byłam kompletnie zszokowana.
Przepełniała mnie radość, a jednocześnie wściekłość, że Kris odezwał się dopiero teraz.
-Tao...
Chłopak bez słowa odwrócił mnie do siebie i mocno przytulił.
-Mam nadzieję, że ma jakieś dobre wytłumaczenie-zacisnęłam dłonie na ramionach Tao.
Sama nie wiem co myśleć.
Po prostu chcę  już zobaczyć Krisa.
***
Cała nasza piątku udała się do parku, gdzie mieliśmy się spotkać się z Krisem.
Gdy Tao powiedział o tym pozostałym, wszyscy byli strasznie zdziwieni.
W końcu to nic dziwnego...chłopak nie dawał znaku życia od kilkunastu dni, a tu raptem przysyła wiadomość, że chce się czym prędzej spotkać.
Jednym towarzyszyła radość, innym złość.
Ja tylko czekałam.
Czekałam aż będe mogła go zobaczyć, przytulić...
Jednocześnie czułam pewien niepokój.
Nie wiem czego mogę się spodziewać ze strony Krisa.
Przemierzaliśmy zadrzewione uliczki parku, oblane jasnym światłem księżyca.
Uparcie trzymałam Tao pod rękę.
Miałam wrażenie, że gdybym tylko go puściła, upadłabym.
Byłam taka zdenerwowana, że nogi praktycznie załamywał się pode mną.
-Cała się trzęsiesz-szepnął Tao.
Jego głos lekko drżał . Był równie zdenerwowany jak ja.
Przez tą całą sytuację łatwo było zapomnieć, że przecież Tao i Kris się przyjaźnili.
Myślę, że ta sytuacja dla każdego z nich była trudna.
Nie wiem, czy teraz ich relacja będzie taka dobra, tym bardziej, że Tao przez cały czas buntował mnie przeciwko chłopakowi.
Z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie Tao.
Spojrzałam nie niego zdiziwona.
Blondyn zapatrzony był przed siebie.
Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam jakąś postać w ciemności.
Wytężyłam wzrok i wzięłam głęboki wdech.
Wyprzedziłam chłopaków o kilka kroków i nie wiedzieć kiedy zaczęłam biec.
Łzy spływały swobodnie po moich policzkach, jednak nie zwracałam na nie uwagi.
Postać przede mną była już na wyciągniecie ręki.
Wpadłam w jej ramiona i wybuchnęłam głośnym płaczem.
-Kris...
Zacisnęłam dłonie na plecach chłopaka i wtuliłam się w jego pierś.
Tao miał rację-trzęsłam się niemiłosiernie .
Kris gładził mnie uspokajająco po głowie.
-D-dlaczego...
Nie dał mi dokończyć. Złączył nasze usta w pełnym tęsknoty pocałunku.
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej tak, że nie dzieliła nas teraz praktycznie żadna odległość.
Oparł czoło na moim i spojrzał mi w oczy.
Starł delikatnie łzy z moich policzków i wyszeptał przeprosiny.
-Kris-zaczął cichym, aczkolwiek pewnym głosem Tao.
Brunet podniósł wzrok na chłopaków.
Odwróciłam się w ich stronę łapiąc Krisa za rekę.
-Ja...wszystko wam wytłumaczę...-głos chłopaka lekko sie załamał-Może gdzieś usiądziemy...?
-Mów-rzucił oschle Luhan.
Kris przeczesał nerwowo włosy, po czym westchnął głęboko.
-Prze...przepraszam, że się nie odzywałem, ale menadżerka zabrała mi telefon...
-Menadżerka-powtórzył zdenerwowany Luhan-Czyli przyjąłeś kontrakt.?
-Tak, ale...
-I kazałeś nam tutaj przyjść, żeby się pochwalić-parsknął Tao.
-Dacie mi dojść do słowa?!-wrzasnął Kris.
Puścił moją dłoń i zrobił kilka kroków w stronę chłopaków.
-Wysłuchajcie mnie...
-Obawiam się, że nie mamy o czym rozmawiać-blondyn zmierzył go zimnym wzrokiem.
-Tao-syknęłam-Daj mu powiedzieć.
Reszta umilkła i wlepiła wzrok w zdenerwowanego Krisa.
-Tak, podpisałem kontrakt. Ale...nie czułem się z tym dobrze. Cały czas myślałem o was...o nas. O naszej przyjaźni-chłopak zrobił krótką przerwę-Nie było to łatwe. Musiałem zrobić rzeczy, których na prawdę nie chciałem robić, ale ...udało mi się. Udało mi się załatwić drugi kontrakt...Dla nas wszystkich.
zamarliśmy.
Otworzyłam usta ze zdziwienia i wlepiłam wzrok w śmiertelnie poważną twarz Krisa.
-Czy to znaczy, że...będziemy zespołem?
-...Pod skrzydłami wytwórni?
-Dokładnie-na twarzy bruneta pojawił sie subtelny uśmiech.
-Kris,to świetnie!-rzuciłam się chłopakowi na szyję.
Ten objął mnie silnymi ramionami i spojrzał wyczekująco na chłopaków.
Ci jeszcze bili się z własnymi myślami, jednak już po chwili ogarnęła ich niekontrolowana radość.
-Tak czułem, że nas nie zawiedziesz-Tao podszedł do Krisa z uśmiechem na ustach .
Już po chwili tonęli w męskim, przyjacielskim uścisku.
Wraz z chłopakami dołączyliśmy do nich i złączyliśmy się w grupowym przytulasie.
Tak bardzo mi tego brakowało,tego uczucia...jedności.
***
Następnego dnia postanowiliśmy się spotkać i jeszcze raz wszystko obgadać na spokojnie .
Umówiliśmy się na pizzę w naszej ulubionej restauracji.
Ja i Kris jednak przyszliśmy tu trochę wcześniej, by móc pobyć trochę sam na sam.
Uparcie od 20 minut nie puszczałam ręki chłopaka.
Tak bardzo za nim tęskniłam.
Za ciepłem jego ciała, za jego  perfumami, za nim całym.
Po kilku próbach zrezygnowałam z wypytywania chłopaka co się z nim działo.
Powiedział tylko, że załatwiał kilka rzeczy w wytwórni, a nie mógł się z nami skontaktować, bo menadżerka zabrała mu telefon.
Nie wymuszałam od niego więcej informacji.
Ufam mu i wiem, że jeśli mówi, że nic takiego się nie stało, to tak jest.
-Kris-zaczęłam uważnie śledząc chłopaka wzrokiem-myślisz, że będziemy sławni ?
Na twarzy chłopaka malował się uśmiech.
-Kto wie. Sądzę, że się do tego nadajemy. Ludzie lubią takie rzeczy.
Obdarzyłam chłopaka słodkim uśmiechem i wtuliłam się w jego ramię.
Bałam się, że jeśli puściłabym go chociaż na chwilę to znowu by zniknął.
Chłopak pogładził mnie po nadgarstku.
Wziął między palce bransoletkę,którą od niego dostałam i parsknął cicho.
-Nadal ją nosisz?
-Oczywiście! Jest dla mnie bardzo ważna.
Kris spojrzał na mnie litościwym wzrokiem po czym pogładził mnie po włosach.
-Sophie, wybaczysz mi? Wybaczysz mi, że zniknąłem?
Zamrugałam szybko powiekami ze zdziwieniem.
Byłam na niego zła.
"Zła"...byłam wściekła!
Jak można tak kogoś zostawić bez słowa wyjaśnienia, nie dawać znaku życia...
Czułam się porzucona i oszukana.
W pewnym momencie, stwierdziłam, że Tao miał rację.
Że Kris woli karierę od przyjaciół.
Nienawiść w moim sercu rosła z dnia na dzień, jednak...
Gdy zobaczyłam tego SMS'a wszystko to zniknęło.
A gdy zobaczyłam Krisa na żywo, nie miałam już żadnych wątpliwości.
-Kocham cię-szepnęłam nie podnosząc wzroku z nad blatu stołu.
-Wiem, że postąpiłem źle. Jest mi tak strasznie wstyd.
-Nie myśl o tym. To minęło.Teraz będziemy już razem.
Chłopak spojrzał na mnie jak by chciał się upewnić czy mówię prawdę.
Tak Kris. To prawda. Już zawsze i na zawsze...
***
Brunet popatrzył z obrzydzeniem na pizzę, którą własnie przyniosła kelnerka.
Chłopacy, którzy przyszli jakieś 20 minut temu rzucili się  jak zwierzęta na jedzenie, jednak Kris tylko przewrócił oczami.
Nienawidził tłustego jedzenia. Kiedyś wydawało mi się to absurdalne.
W końcu, jaki normalny człowiek nie lubi pizzy!
Z czasem jednak się dowiedziałam się, że mój chłopak do normalnych  nie należy, więc po prostu to zrozumiałam.
Również wzięłam jeden kawałek oblizując się ze smakiem.
-Kris, jesteś pewien ,że nie chcesz?-spytał Chen z pełną buzią-Ta pizza jest przepyszna!
-Nie,dzięki-chłopak skrzywił się na samą myśl, że miałby włożyć to tłuste żarcie do ust.
Chen tylko wzruszył ramionami powracając do rozkoszowania się smakiem.
-Może już zacznij mówić to co miałeś nam powiedzieć? To trochę zajmie zanim się najemy-mruknął Tao pochylając się nad swoim talerzem.
Kris tylko kiwnął głową i splótł dłonie na blacie.
-Więc, gdy powiedziałem swojej menadżerce  o możliwości dołączenia zespołu nie była zbyt zadowolona. Musiałem na prawdę długo ją przekonywać, żeby się zgodziła-chłopak wziął łyk wody-Ale w końcu udało się. Postawiła kilka warunków, ale dałem radę.
Kris podrapał się nerwowo po karku.
Sprawiał wrażenie jak by na prawdę trudno mu było o tym mówić, jak by podczas tych kilku dni stało się coś co go  niepokoi...
-Więc za dwa dni jesteśmy umówieni na obejrzenie kontraktu w wytwórni z główną producentką.
-Kurdę...aż trudno w to uwierzyć-westchnął z zadowoleniem Xiumin-Ze szkolnej piwnicy, na największe sceny w kraju!
-Nie rozpędzaj się tak-mruknął Luhan, maczając swój kawałek pizzy w sosie czosnkowym-To nie jest takie łatwe...
-Ale pierwszy krok już zrobiony-uśmiechnęłam się-Teraz będzie już coraz łatwiej.
Kris odwzajemnił mój uśmiech i objął mnie ramieniem.
Ogarnęłam wzrokiem pozostałych chłopaków.
Byłam taka szczęśliwa i dumna, niczym mama patrząca na swoją radosną rodzinkę.
Mimo tych wszystkich trudności, mimo tych nieprzespanych nocy...teraz wiem, że było warto.
Było warto trochę pocierpieć, żeby znowu czuć się szczęśliwym w otoczeniu przyjaciół.
-To co? Może pójdziemy jutro do kina, hm?-zaproponował Xiumin.
-To dobry pomysł-Tao pokręcił głową z aprobatą.
Posłał mi ukradkowe spojrzenie, które wyłapałam.
Nie odwrócił jednak wzroku-uporczywie przyglądał mi się, jakby chciał coś powiedzieć, ale brakło mu odwagi.
Po krótkiej chwil to ja przerzuciłam wzrok na swój talerz.
Czułam, że oczy Tao nadal przewiercają mnie na wylot i trudno mi to było zignorować.
Zaczęłam nerwowo bawić się placami, stukać w stół. Robiłam cokolwiek by udało mi się znieść jego lodowate spojrzenie. Znowu...znowu taki jest.
Gdy nie było Krisa, Tao aż tętnił szczęściem.
Co chwila obdarowywał mnie uroczymi uśmiechami czy zagadywał o byle głupotę.
Teraz iskierki w jego czarnych oczach na nowo zastąpił chłód i niepokój.
Tao znowu w głębi ducha o coś się bał, wiem to.



Jego intuicja prawie nigdy nie zwodzi. Ufam mu i wiem, że jeśli ma złe przeczucia,to coś złego się zdarzy. Ale co takiego może się teraz stać ?