czwartek, 6 listopada 2014

You are Loved 9 cz.2


-Kocham cię Sophie.
Uważnie wpatrywałam się w ciemne oczy Tao.
W głowie miałam kompletny mętlik.
Nie wiem czy te słowa mnie ucieszyły czy jeszcze bardziej dobiły...
-To też już wiem-zacisnęłam dłoń na jego koszulce.
Chłopak parsknął cicho po czym pochylił się nade mną i wpił w moje usta.
Zacisnęłam palce na jego szyi i oddałam się jego pocałunkom.
To wszystko jest bez sensu.
Oczywiście, że wiedziałam o tym, że chłopak się we mnie podkochuje.
Wiedziałam to jeszcze zanim zaczęłam chodzić z Krisem.
Na prawdę miałam duży problem z tym, by wybrać jednego z nich .
Doszłam jednak do wniosku, że w Tao zawsze będę szukała Krisa.
I tak faktycznie było.
Cokolwiek by nie zrobił, cokolwiek by nie powiedział ja szukałam w tym wszystkim czynów Krisa.
Teraz też tak jest...
Jego ręce są silne, jednak nie tak czułe jak ręce Krisa.
Jego oczy są ciemne, a nie tak uroczo karmelowe jak Krisa.
Jego pocałunki są jedynie pocieszeniem, nie pełne miłości, jak pocałunki Krisa...
-Tao, nie-powiedziałam w końcu.
Blondyn  spojrzał na mnie pytająco.
-Ja...nie wiem...nie wiem czy tak potrafię. Nie chcę cię zranić Tao...
-Zraniłaś mnie już nie raz-powiedział, a w jego oczach zagościła pustka.
-Wiem...wiem Tao i przepraszam. Nie chcę tego zrobić znowu...
-Do niczego cię nie zmuszam Sophie. Ale wiem, że tego chcesz. Potrzebujesz tego-szepnął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Tak. Jedyną rzeczą w jakiej jest lepszy od Krisa, jest to, że zna mnie jak nikt inny.
Stałam tak w jego ramionach i wpatrywałam się w jego oczy oczekując od niego...właściwie sama nie wiem czego.
Chłopak posłał mi pewne spojrzenie i pochylił się nade mną.
Złożył pocałunek na mojej szyi, po czym jego usta powędrowały wyżej.
Patrzył na mnie jak jeszcze nigdy dotąd.
Z jego oczu nie mogłam wyczytać praktycznie niczego.
Ponownie złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku ukazującym zbyt długo skrywane uczucia.
Jego silne dłonie błądziły po mojej talii i udach, a oddech łaskotał mój policzek.
Coś we mnie jednak nie pozwalało mi się cieszyć tą chwilą.
Tao to dla mnie ktoś bardzo ważny,nie chce go traktować jak pocieszenie.
Pragnę by moje uczucia do niego były szczere,ale na chwile obecną nie jest to możliwe.
Odsunęłam się od ust chłopaka i wtuliłam głowę w jego szyję.
Moje ciało kompletnie odmawiało mi posłuszeństwa, nie miałam już nawet siły stać.
Myśli skupiały się tylko na jednym-na tym jak bardzo mam tego wszystkiego dość.
Na tym, że chcę po prostu zniknąć.
Do oczu znowu napłynęły łzy.
To jeszcze możliwe? Byłam pewna, że wyczerpałam już swój limit.
-Tao, proszę...
Nie musiałam kończyć.
Blondyn westchnął cicho, po czym bez mniejszego problemu wziął mnie na ręce.
Bez słowa przeszedł tak cały pokój i położył mnie na łóżku.
Niemalże od razu wtuliłam twarz w poduszkę i przymknęłam zmęczone powieki.
Odetchnęłam z pewną ulgą i nadzieją, że gdy otworzę jutro oczy, wszystko to okaże się być złym snem.
Wsunęłam się w głąb łóżka robiąc miejsce dla Tao.
-Chodź tu do mnie-szepnęłam słabo, klepiąc miejsce obok siebie.
Usłyszałam cichy dźwięk aprobaty i już po chwili poczułam ciepło chłopaka obok siebie.
-Tao...
-Tak?-spytał z niezwykłą czułością w głosie.
-Obiecaj, że będzie dobrze-po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Przez chwilę panowała cisza.
Chłopak nieustannie gładził mnie po głowie, najwidoczniej zastanawiając się co ma powiedzieć.
-Mogę ci jedynie obiecać to, że nigdy cię nie zostawię.
Poczułam jak Tao całuje mnie w czoło.
Uchyliłam lekko powieki i spojrzałam mu w oczy.
Na jego twarzy malował się nieśmiały uśmiech.
Oddychając miarowo musnął moje usta tak delikatnie, jak by obawiał się,że może mi tym zrobić krzywdę.
-Dobranoc-przyciągnął mnie do swojego serca i otulił mocniej ramionami.
-D-dobranoc...

***
Obudził mnie nieprzyjemny zapach i łaskotanie w nozdrzach.
Leniwie podniosłam powieki i zamrugałam szybko, by móc przyzwyczaić oczy do ciemności.
Gdy w końcu mi się to udało rozejrzałam się dookoła .
Tao już nie było obok mnie.
Stał oparty o framugę otwartych drzwi balkonowych zapatrzony w dal z papierosem w dłoni.
Zmarszczyłam brwi i po cichu podniosłam się z miękkiego materaca.
Podeszłam powoli do chłopaka i oparłam się o przeciwległą stronę framugi.
Powędrowałam za wzrokiem blondyna i natrafiłam na oświetlone delikatnym światłem latarni miejskich osiedle domków.
Wyglądało to na prawdę uroczo na tle ogromnych wieżowców znajdujących się w centrum miasta.
Po ulewie nie było już ani śladu, a ciepłe ,wilgotne powietrze otuliło moje ciało.
Przez chwilę wpatrywałam się w ten obrazek po czym przerzuciłam wzrok na słoiczek wypełniony wypalonymi już papierosami, stojący na balkonowym  parapecie .
-Nie wiedziałam, że palisz-powiedziałam cicho z powrotem podziwiając panoramę miasta.
-Palę już od ponad roku-mruknął blondyn beznamiętnie biorąc kolejnego bucha.
Patrzyłam z uwagą jak jego idealnie skrojone usta wypuszczają biały dym.Był to dosłownie hipnotyzujący widok.
To dziwne, że jeszcze nigdy nie wyczułam od niego zapachu dymu.
Czy to możliwe, że jego perfumy są tak mocne i maskują ten charakterystyczny zapach?
-O czym myślisz?-spytałam podchodząc do chłopaka.
Oplotłam ramiona wokół jego klatki piersiowej, przylegając do jego pleców.
-Staram się poukładać jakoś myśli...
-Nie wychodzi ci ?
-Ani trochę-chłopak parsknął i pogładził palcami moją dłoń.
-To męczące Tao-zaczęłam nagle-Jestem tym wszystkim wyczerpana, a to...to dopiero początek-mówiłam ze spokojem, o który sama siebie nawet nie podejrzewałam.
-Będę musiała powiedzieć to rodzicom, znosić ich marne pocieszenia i uwagi, wmawiać chłopakom, że wszystko dobrze...Nikt nie domyśli się, że chciałabym mieć święty spokój i o tym zapomnieć...
-Nie uciekniesz od tego Sophie. Od złych rzeczy nie da się uciec.
Westchnęłam cicho i odsunęłam się od chłopaka.
-Nie pal-powiedziałam zabierając blondynowi papierosa.
Sama się zaciągnęłam po czym wypuściłam gęstą smugę dymu z ust-To niezdrowe .


niedziela, 2 listopada 2014

You Are loved 10

It's ok to be fed up...


Minął tydzień od tamtego przeklętego wieczoru.
Mimo,że minęło już trochę czasu, ból nie ustąpił nawet w najmniejszym stopniu.
Przeciwnie-z dnia na dzień czułam się coraz gorzej.
Tao dzwonił do mnie praktycznie co kilka godzin.
W przypływie irytacji wydarłam się na niego przez telefon, mówiąc że mam dosyć jego "kontroli".
Oczywiście wiem, że robi to z troski o mnie .
Tym bardziej mu się nie dziwię, po tym co odwaliłam tamtej nocy w jego łazience.
Teraz pewnie boi się, że chwila nieuwagi i skończę sama ze sobą.
I takie myśli mnie nachodziły. Jednak już po chwili wyrzucałam je z głowy.
A rodzice? Byli wściekli.
Gdy tylko mama zobaczyła mój, kolejny już atak histerii była rozwścieczona.
W pewnym momencie myślałam, że pójdzie i komuś coś zrobi.
Jednak to nic w porównaniu z Chanyeolem.
Gdyby nie moja szybka interwencja, mój przyrodni brat już pewnie był by oskarżony o pobicie.
Cieszę się jednak, że nie zagadują mnie na temat Krisa.
Dali mi spokój, co szczerze trochę mnie zdziwiło, a jednocześnie cholernie ucieszyło.
Chłopaki tez czasem dzwonią, czy piszą.
Zachowują się bardzo normalnie, co jest chyba najrozsądniejsze w tej sytuacji.
Xumin jak zwykle wpada od czasu do czasu do naszego domu, Chen robi niesamowity spam wiadomościami na telefonie,a Luhan...zadzwoni od czasu do czasu na Skype z Pekinu.
Wyjechał już następnego dnia po wizycie w wytwórni. Z tego co wiem, chłopak wraca za kilka dni.
A Kris...
Kris.
Napisał mi jedynie, że przeprasza, i że jeśli tylko będę miała ochotę z nim porozmawiać to mam się do niego odezwać.
"Wszystko ci wyjaśnię".
Te słowa krążyły po mojej głowie cały czas.
Wyjaśni mi co?
Że mnie zdradził?
Że nie chciał?
Co mi powie?
Z drugiej strony jednak...może to było kłamstwo?
Jakaś próba?
Może chodziło tylko o to, żebym uświadomiła sobie jak bardzo potrzebuję go w swoim życiu?
Wygrałeś Kris. Nie mogę żyć bez ciebie...
Mierzyłam postać w lustrze surowym wzrokiem.
Moje oczy były podpuchnięte od kilku dni, skóra blada, a  ciało pozbawione jakiejkolwiek energii.
Mimo starań mojego brata, rodziców, przyjaciół i Tao nie mogłam się pozbierać.
Jestem pewna, że nie dali się nabrać na mój sztuczny uśmiech i wymuszone "wszytko ok".
-Sophie?-usłyszałam nerwowe pukanie do drzwi.
-Tak Chanyeol, jeszcze trochę mi zejdzie-odburknęłam nie spuszczając wzroku ze swojego lustrzanego odbicia.
-Błagam cię, wypiłem przed sekundą prawie litr wody...
-Do cholery,czy w tym domu jest jedna łazienka?-szepnęłam sama do siebie-To idź na dół!
-Jesteś bez serca-jęknął i już po chwili szybkim krokiem udał się na dół.
Przewróciłam oczami i przeczesałam palcami swoje sięgające prawie do pasa, blond włosy.
Kris zawsze je podziwiał. Mówił,że...
Zaklęłam w myślach,
Czym prędzej otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej nożyczki,
Ujęłam kosmyk włosów i ucięłam go do połowy.
Nie mogę pozwolić, by wszystko mi się z nim kojarzyło!
To niemożliwe bym była od niego tak uzależniona.
Kolejny kosmyk wpadł do zlewu.
Muszę się do tego uwolnić, inaczej oszaleję.
Kolejny i kolejny...
Przed oczami cały czas miałam obraz Krisa z tamtą kobietą.
Jego karmelowe oczy spotykające się z jej oczami...
Kolejny, kolejny i kolejny.
Po policzku spłynęła łza.
Opadła w tym samym momencie co ostatni już kosmyk moich włosów.
Uniosłam wzrok na lustro i zobaczyłam nową siebie...bynajmniej czułam się jak nowa.
Z włosów do pasa ścięłam je na jedynie kilka centymetrów za ramiona.
I zdecydowanie czułam się z tym dobrze.
Po raz pierwszy od tygodnia.
***
Po tym jak posprzątałam swoje włosy z łazienki udałam się do kuchni.
Siedział tam Chenyeol i mama, która przygotowywała się do wyjścia do pracy.
-Co ty tak długo w tej łazience...-nie skończył gdy zobaczył moją nową fryzurę-Wow.
-Sophie, co ty zrobiłaś z włosami?!-spytała mama odstawiając kubek z kawą na blat stołu.
Wzruszyłam ramionami jak gdyby nigdy nic i wyjęłam jogurt z lodówki.
-Źle wyglądam?
-No nie,ale...-kobieta zamyśliła się-Wyglądasz bardzo ładnie...
-I nawet włosy ci się lekko kręcą-zauważył Chanyeol.
Zmarszczyłam brwi i posłałam mu pytające spojrzenie-I?
-No nic-prychnął-Po prostu ładnie ci tak.
Moja twarz lekko złagodniała. Podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek.
-Meg pamiętasz, że dziś zapraszam znajomych na noc?
-Faktycznie-kobieta zamyśliła się-I rozumiem ,że chcecie mieć wolny dom?
-Dokładnie-brunet przymknął oczy w uroczym uśmiechu.
Mama westchnęła-Rozumiem. W takim razie ja i tata pojedziemy na noc do babci.
-Ja też mam jechać?-spytałam biorąc do ust łyżkę.
Spojrzałam na mamę, ta zaś na Chanyeola.
-Raczej nie będziesz nam przeszkadzała-chłopak zatopił nos w komórce.
Kobieta uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu-Tylko bez głupot.
Wzięła swój płaszcz z korytarza i posłała mi buziaka-Do jutra dzieciaki-powiedziała i wyszła z domu.
Przez chwilę panowała cisza,którą przerwało bzyczenie mojego telefonu.
Mój brat podniósł na chwilę wzrok po czym ponownie zajął się czytaniem czegoś w komórce.
Wzięłam swój telefon w dłoń i odczytałam wiadomość.

Od:Tao
Wstałaś już?

Przewróciłam oczami po czym zastukałam palcami w ekran .

Do:Tao
Tak~Wstałam. Zjadłam. Żyję. Dzięki Tao.

 Odczekałam chwile i dostałam kolejnego SMS'a.

 Od:Tao
Chyba będę miał wolną chwilę wieczorem. Może wpadnę do ciebie?

Do:Tao
Jeśli chcesz.W takim razie czekam, daj znać później.

Od:Tao
Ok~Do zobaczenia^^Trzymaj się.

"Trzymaj się".
Te słowa słyszałam już chyba 1000 razy w tym tygodniu.
Straciły już dla mnie jakie kolwiek znaczenie.
Ponownie usłyszałam bzyczenie telefonu.Tym razem było to połączenie.
Numer nieznany?
Po chwili zawahania odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo?
-Panna Sophie?-usłyszałam kobiecy głos w słuchawce.
-Tak,to ja..
-Tutaj JiHee,wasza nowa menadżerka. Poznałyśmy się na spotkaniu w zeszły piątek.
"Poznałyśmy "to chyba pojęcie względne...
-Tak, wiem-mruknęłam-Coś się stało?
-Z tego co wiem to jesteś...byłaś dziewczyą Krisa, tak?
Zamarłam.
Dłoń lekko mi zadrżała, a oczy zaczęły niebezpieczne szczypać.
Chanyeol spojrzał na mnie pytająco, na co ja odwróciłam wzrok.
-Tak...
-W takim razie rozumiem twoje nerwy podczas spotkania. Słuchaj-powiedziała stanowczo-rozumiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale to jest biznes kochana. Podpisałaś wstępny kontrakt na miesiąc. Po miesiącu możesz sobie robić co chcesz, ale od przyszłego tygodnia chce cię widzieć na spotkaniach i próbach. Oczywiście, możesz zrezygnować wcześniej, ale karę poniesiesz i ty i twoi znajomi,więc po prostu bym ci nie radziła tego robić. To są na prawdę duże koszty...
-Rozumiem...oczywiście,będę na próbach w miarę możliwości.
-Liczę na twój profesjonalizm słonko-powiedziała ostro kobieta-W takim razie za tydzień we wtorek o 15 jest spotkanie w wytwórni. Obecność obowiązkowa. Do zobaczenia.
-Do widzenia-rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na blat stołu.
Schowałam twarz w dłonie i wzięłam głęboki wdech.
-Co jest? Kto to dzwonił?
-Menadżerka-powiedziałam słabo.
Chanyeol zmarszczył czoło-I co chciała?
-Powiedziała, że mimo tej całej sytuacji nie mogę opuszczać prób ani spotkań,...
-Co za baba-syknął wyraźnie zdenerwowany chłopak-No już Sophie, nie przejmuj się...-podszedł do mnie i objął ramieniem.
Przez chwilę biłam się z własnymi myślami. Szybko jednak się pozbierałam i wyprostowałam na krześle.
Pociągnęłam jedynie nosem i wymusiłam uśmiech-W porządku. Dzięki oppa-posłałam mu lekki uśmiech.
***
Było już po 19.
Od kilku godzin siedzieliśmy w salonie wraz z Chanyeolem i graliśmy w Monoply. Jak za starych dobrych czasów.
W dzieciństwie graliśmy w tę grę niemal codziennie. I niemal codziennie kłóciliśmy się kto wygrał.
Nie obyło się oczywiście bez interwencji rodziców.
Koniec końców każde z nas i tak lądowało z zadrapaniami i siniakami.
Teraz gdy po latach wyciągnęliśmy stara grę...jest jeszcze gorzej.
Aktualnie siedziałam okrakiem na plecach Chenyeola, a ten desperacko uderzając w moje nogi próbował się jakoś ruszyć.
-Ukradłeś mi kartę!
-Wcale nie! To ja ją kupiłem-jęczał zirytowany chłopak.
-Wcale nie! Zabrałeś mi ją jak poszłam do łazienki!-powiedziałam oskarżycielskim tonem.
-To nie prawda...cholera złaź!-chłopak kręcił się na wszystkie możliwe strony, jednak bez skutku.
-Nie zejdę dopóki się nie przyznasz...Ała!-poczułam szczypanie w okolicach kostki-Pacanie, jak mogłeś mnie ugryźć?!-wrzasnęłam nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Nagle po domu rozległ się odgłos dzwonka do do drzwi.
Oboje obróciliśmy gwałtownie głowy w stronę dźwięku.
Pospiesznie wstałam z chłopaka, a ten z lekkim trudem podniósł się z podłogi.
-Już tak późno?-mruknął poprawiając rozczochrane włosy.
Wzruszyłam ramionami i powędrowałam wzrokiem za chłopakiem.
Ten jednak gwałtownie odwrócił się i zrobił krok w moją stronę, jednocześnie łaskocząc mnie po brzuchu.
Nie wiedząc za bardzo co się dzieje uciekłam z piskiem na górę, po chwili śmiejąc się sama z siebie.
Usłyszałam jak Chnyeol się z kimś wita.
Nie mogłam jednak rozpoznać głosu naszych gości.
Zeszłam kilka schodków i kucnęłam, by po chwili się wychylić.
Starałam się to zrobić jak najsubtelniej, by Chanyeol i jego koledzy mnie nie zauważyli.
Wytężyłam słuch, jednak mimo to nie mogłam sobie przypomnieć czyj to głos, mimo tego, że byłam pewna, że już go słyszałam.
Zastanowiłam się jeszcze chwilę, po czym mnie olśniło. Przecież to...
-Sophie? Co ty tam robisz?-spytał Kai nie powstrzymując się od śmiechu.
Poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem.
Spuściłam wzrok starając się wymyśleć jakąś dobrą wymówkę.
-Sama nie wiem-mruknęłam czym prędzej wstając.
Uśmiechnęłam się nerwowo i odwróciłam na pięcie.
Zanim jednak zdążyłam zrobić chociaż jeden krok, Kai zawołał mnie.
-Gdzie idziesz? Nie posiedzisz z nami?-spytał uśmiechając się przy tym znacząco.
-Nie chce wam przeszkadzać...-mruknęłam beznamiętnie.
-No coś ty, chodź-wyciągnął rękę w moją stronę.
Widziałam jak Chnyeol przewierca jego plecy zabójczym spojrzeniem. Brunet jednak nie odezwał się ani słowem.
Po chwili namysłu zeszłam na dół.
Kai niemal od razu przyciągnął mnie do siebie i nie puścił dopóki Chanyeol nie odchrząknął znacząco.
-To co, oglądamy jakiś film?
***
-Nie wiem jak wy-zaczął Chanyeol wyłączając DVD-Ale ja zgłodniałem.
-Zamówmy pizzę-zaproponowałam.
-Dobry pomysł-Kai przeciągnął się na łóżku.
Blondyn cały czas trzymał mnie obok siebie.
Musiałam się nawet ukradkiem wyslizgnąć, by wyjść do łazienki.
Szczerze to było mi to obojętne.
Mogę znosić ten jego marny podryw, byle by tylko nie przesiedzieć kolejnego wieczoru samotnie w swoim pokoju.
-To Chanyeol, idź zamów-mruknął Kai obejmując mnie ramieniem.
Przewróciłam oczami i próbowałam odsunąć się od blondyna, ten jednak uparcie nie chciał mnie puścić. W końcu z lekka irytacją na twarzy uległam .
Mój brat przypatrywał się tej scence z wyraźnym obrzydzeniem.
Najwidoczniej nie mógł sobie wyobrazić swojego najlepszego kumpla i mnie razem...
Szczerze to ja też nie mogłam sobie tego wyobrazić.
Chanyeol tylko pokiwał głową ze zrezygnowaniem i zniknął za ścianą.
Spojrzałam niepewnie na Kaia, a ten obdarował mnie uroczym uśmiechem.
Powstrzymałam się od parsknięcia i wstałam z kanapy.
-Gdzie idziesz?-chłopak zmarszczył brwi.
-Kai Oppa-zaczęłam-Nie chcę być niemiła czy coś, ale twoje zachowanie...
-Daj spokój-parsknął-Przecież i tak nie jesteś już z tym chłopakiem-przewrócił oczami.
-Chwila-kompletnie mnie zamurowało-Skąd o tym wiesz?
Blondyn wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech.
-Chanyeol ci powiedział?-syknęłam zaciskając pięści.
Kai zamyślił się chwile, po czym pokręcił przecząco głową-Twój brat nie ma z tym nic wspólnego.
Odwróciłam wzrok i wzięłam głęboki wdech.
-Idę do siebie-wysyczałam przez zęby.
-Nie tak prędko-powiedział i zanim zdążyłam się odwrócić-Teraz już nie musisz mnie unikać.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
On na prawdę myślał, że z nim będę?
Że coś do niego czuję?
-Oppa...-chciałam go odepchnąć, jednak ten przyciągnął mnie mocno do siebie i objął w talii.
-Nie musisz się mnie bać. Lubie cię Sophie, wiesz? Na prawdę cię lubię...
Przestałam się wyrywać i oparłam brodę o jego ramię.
Może i był chamskim podrywaczem i intrygantem, ale tacy jak oni też mogą się zakochać.
Dziwię się sama sobie, ale zrobiło mi się go żal.
-A teraz skoro już nie jesteś z tym Krisem, to...
-Oppa, ale ja...
W tym momencie do pokoju wszedł Chanyeol.
Popatrzył na nas, po czym westchnął z irytacją.
-Kai, do cholery. To moja siostra!
-Spokojnie hyung-zaśmiał się blondyn gładząc mnie po głowie-Tylko rozmawialiśmy.
-Prosiłem cie, żebyś dał jej spokój-syknął brunet. Nie wydawał się być zły, bardziej zirytowany.
-Chanyeol-wyślizgnęłam się z uścisku Kaia i spuściłam wzrok-W porządku...Ja już chyba pójdę do siebie...
Zanim zdążyłam przekroczyć próg pokoju, mój brat złapał mnie za ramię.
-Tao na ciebie czeka-powiedział nie spuszczając wzroku z Kai'a.
Kiwnęłam głową i pobiegłam do korytarza .
Szybko założyłam bluzę oraz buty i bez zastanowienie nacisnęłam klamkę.
W drzwiach dosłownie wpadłam na Tao.
-Sorry...-wydukałam nerwowo-Miałeś zadzwonić.
-Coś się stało?-chłopak zmarszczył czoło.
-Ni..nie to nic takiego-wymusiłam uśmiech i wyprzedziłam blondyna o kilka kroków-Przejdziemy się?
Tao schował ręce do kieszeni i powoli kiwnął głową.
Dołączył do mnie i poszliśmy w stronę pobliskiego parku.