piątek, 11 lipca 2014

Lu Han

                               Lu Han-zamówienie od anonimka :3
Miało być +18,ale tak jak podejrzewałam-nie wyszło.Sceny "dla dorosłych" nie są moją mocną stronę,więc z nich rezygnuję.Tak jak napsiałam w zakładce "zamówienia",mogę najwyżej napisać "coś ostrzejszego",więc wszystkie ,dotychczasowe zamówienia +18 uznaję,jednak bez owych scen.
I bardzo przepraszam za takie opóźnienia z imaginami,jednak jak już wspominałam,mam chwilową blokadę,z która walczę cały czas :>
Bardzo proszę o oceny i komentarz wszystkich postów,bo to na prawdę motywuje do działania! Miłego czytania ^-^


Bohaterowie:Lu Han,(T.I)
Rodzaj:różne
Długość:średnie
-Oh noona...już wróciłaś?-moim oczom ukazał się Lu Han,w kuchennym fartuszku i z miską w dłoni.
Z kuchni poczułam silny zapach smażonego jedzenia,jednak nie mogłam stwierdzić co to jest.
-Na pewno jesteś głodna,hm?Pomyślałem,że dziś przyrządzę kolację-uśmiechnął się.
Wyglądał na prawdę uroczo w tym stroju i z tym przesłodkim uśmiechem na ustach.
-Ouuu-podskoczył w miejscu-Później może  zagramy w 
Monopoly hm?Dawno nie graliśmy...hej noona,wszystko gra?
-Gdybyś dał mi dojść do słowa,to może bym ci powiedziała.-syknęłam wymijając go i wchodząc do środka.
-Noona...przepraszam.-spuścił głowę podążając za mną-Co się stało?Położył miskę na stole i usiadł obok mnie na kanapie- Noona...
-Pokłóciłam się z Brandon'em.-powiedziałam oschle ,opierając  głowę na oparciu-Znowu...
Lu Han przez chwilę milczał.
 Rozglądał nie nerwowo jak by czekał na znak,co ma zrobić.
-Przykro mi noona...-odkręcił się w moją stronę ze smutnym wyrazem twarzy.
W jego oczach jednak tliły się niepokorne iskierki.
Zawsze tylko czekał na taka okazję.
Czekał,aż będzie miał pole do popisu.
Czekał ,aż znajdzie się moment na udowodnienie  mi ,że jest lepszy od Brandon'a.
- Może...on nie jest dobrym chłopakiem dla ciebie?-powiedział cicho obejmując mnie ramieniem.
-Daj spokój-szybko wstałam i odwróciłam się na pięcie.
Zacisnęłam szczękę żeby niepożądane słowa nie wydobyły się z moich ust.
Nie chciałam mu robić przykrości,ale czasami na prawdę działał mi na nerwy.
- Lu Han...chyba coś się pali...
-Mój kurczak!-zawył i popędził do kuchni.
Przewróciłam oczami i wolnym krokiem podążyłam za chłopakiem.
Oparłam się o framugę drzwi i przyglądałam się jak zrezygnowany przeklina kawałek spalonego na węgiel mięsa.
Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem i z wielkim bólem wyrzucił kurczaka do śmietnika.
Nie mogłam się powstrzymać i  wybuchnęłam śmiechem.
-Coś kiepska z ciebie gosposia.... ale fartuszek masz ładny.
Lu Han posłał mi pełne wyrzutów spojrzenie i skrzyżował ręce.
Przybrał chyba najbardziej obrażoną minę jaką się tylko da.
-Oj no nie obrażaj się...- podeszłam do chłopaka i objęłam go.
Ten odwzajemnił uścisk i skrył twarz w moich włosach.
- Nadal zamierzasz być z Brandon'em?-spytał po chwili.
Westchnęłam zrezygnowana .
Znowu to przerabiamy.
Od kiedy jest moim współlokatorem , Lu Han podkochuje się we mnie .
Całkiem nieświadomie udowadnia mi to na każdym kroku , naiwnie myśląc,że niczego nie podejrzewam.
Przez jakiś czas dał jednak spokój , ale gdy tylko ja i Brandon przeżywamy trudniejsze chwile , Lu Han robi wszystko żeby mnie do niego zniechęcić.
-Słuchaj - wyrwałam się  z jego uścisku - Może ja i Brandon często się kłócimy , ale ...nadal się kochamy.Nie zrozumiesz tego, bo nigdy nie byłeś w poważnym związku...
-Ale chcę dla ciebie jak najlepiej-spojrzał mi w oczy-A z nim nie jesteś szczęśliwa.
Parsknęłam-Chyba sama wiem lepiej , czy jestem szczęśliwa 
czy nie...-powiedziałam ostro.
-Noona...ale ja po prostu mam już dosyć widoku twoich łez.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.
W końcu jednak głośno westchnęłam i posłałam chłopakowi smutny 
uśmiech.
-Rozumiem Lu ,ale...ty jeszcze nic nie wiesz o uczuciach.
-Nie traktuj mnie jak dziecka,noona...
-W moich oczach jesteś nadal uroczym dzieciaczkiem.-poklepałam go delikatnie po ramionach.
Na jego twarzy przemknął cień żalu i niezadowolenia.
Pożałowałam,że to powiedziałam.
Lu Han nienawidzi gdy traktuję go w ten sposób,ale on jest dla mnie jak młodszy brat.
Nie wiem czy potrafiłabym go odebrać jako dorosłego mężczyznę,mimo że jest ode mnie tylko kilka lat młodszy.
-Eh...Lu Han nie miałam nic złego na myśli...
Chłopak kiwnął powoli głową i ściągnął fartuszek.
Po chili posłał mi udawany,ale jednak uśmiech.
-To co powiesz na sałatkę,hm?-próbował udawać,że moje słowa go nie dotknęły.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego .Usidłam przy stole udając,że wcale nie wiedzę jego pożądliwego wzroku kierowanego w moja stronę.
***
Usłyszałam nieśmiałe pukanie do  drzwi.
- Proszę -odpowiedziałam zaspana .
Zdążyłam położyć się na krótką drzemkę...
-Noona...oh śpisz?-spytał zmieszany Lu Han.
-Jak widzisz nie.-mruknęłam podnosząc się do siadu.
Chłopak wślizgnął się do środka i usiadł obok mnie.
-Smakowała ci kolacja?
-Była całkiem smaczna-uśmiechnęłam się do niego i zmierzyłam  badawczym spojrzeniem.
Przez chwilę panowała cisza.
- I przyszedłeś się tylko spytać,czy kolacja była dobra? -uniosłam brew.
-No...eh nie...-spuścił głowę-Ja...chciałem pogadać.
-Lu,błagam nie dziś.Mam zły dzień,dobrze o tym wiesz.
-Ale to ważne...
-Jestem pewna,że tylko się pokłócimy...a jak na dziś kłótnia z Brandon'em mi wystarczy.Daj dziś spokój...
-Ale Noona,ja się zakochałem.
Parsknęłam-Znowu?
-Ale tym razem to ta jedyna...jestem tego pewien!
-Jesteś jeszcze młody , nie raz spotkasz "tą jedyną".-powiedziałam krótko.
Dobrze wiedziałam , że mówiąc to miał na myśli mnie.
-Noona...Eh...w takim razie dobranoc...
-Czekaj-chłopak zatrzymał się w pół kroku-Nie chcesz zostać?
Chłopak uśmiechnął się znacząco.
-Byle byś się nie odzywał.-mruknęłam.
W jego oczach  rozbłysły iskierki-Mogę?-w odpowiedzi kiwnęłam głową.
Lu Han z radością położył się obok mnie i wtulił twarz w poduszkę.
-Tylko mi tu nie zaśnij-ostrzegłam gładząc palcami jego miękkie włosy i zaśmiałam się cicho, gdy  rozkosznie zmrużył oczy niczym mały kotek.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Tak jest noona!

Rano
Zadzwonił budzik.Szybko go wyłączyłam,by nie obudził Lu Han'a.
Oczywiście ...chłopak zasnął już po kilki minutach ,a teraz obudziłam się w jego ramionach . Przewróciłam oczami i okryłam go kołdrą.
Wyglądał na prawdę  uroczo jak spał...zresztą nie tylko w tedy.
Nie mogłam się powstrzymać i przejechałam  dłonią po jego policzku.
Nie wiedzieć czemu zawsze porównuję go do małego kotka...
Wygramoliłam się z kołdry , wzięłam ubrania i czym prędzej poszłam się ubierać.Nie mogę się znowu spóźnić do pracy...
Szybko ugryzłam kawałek  chleba i umalowałam się.
Aigoo...czemu zawsze robię wszystko na wariata?
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
Cholera!Jest w pokoju!
Pobiegłam do sypialni i wyjęłam telefon z pod poduszki.
Spojrzałam na Lu Han'a z obawą,ze może go to obudziło.
Chłopak jednak tylko przeciągnął się na łóżku i odkręcił za drugą stronę , ziewając przy tym.
Odebrałam telefon-Halo?-wyszeptałam.
-(t.i),sorry za wczoraj-usłyszałam głos Brandon'a w słuchawce-Spotkajmy się dziś i wszystko obgadajmy,hm?
-Jasne - uśmiechnęłam się sama do siebie.
Wytężyłam wzrok i przyjrzałam się Lu Han'owi.
Przez chwilę miałam wrażenie ,że nie śpi...nie,tylko mi się wydawało
-Kocham cię...
-Do zobaczenia-rozłączył się.
Westchnęłam z ulgą , pocałowałam Lu Han'a w policzek i wyszłam z domu.
***
Usłyszałem , że ktoś wchodzi do domu.
To pewnie noona...ale tak wcześnie?
Podniosłem wzrok z nad sterty książek i wsłuchałem się w kroki dziewczyny.
Ale oprócz  obcasów słyszałam coś jeszcze.
Czyżby nie była sama?
Powoli wstałem od biurka , delikatnie uchyliłem drzwi od pokoju i wyjrzałem przez nie.
Moim oczom ukazał się noona pochłonięta całowaniem się z tym palantem Brandonem.
Westchnąłem zrezygnowany i zacisnąłem pięści.
Mam już serdecznie dosyć tego faceta , nie pozwolę by znowu skrzywdził noonę...
Wziąłem do ręki książkę do angielskiego i wyszedłem z pokoju.
Minęła chwila zanim zorientowali się,że stoję naprzeciw nich.
-Eh...Lu Han...czemu jesteś tak wcześnie-spytała dziewczyna lekko sapiąc.
Chłopak nie wypuszczał jej z objęć ani na chwilę.
-Wykłady się wcześniej skończyły-mruknąłem-A ty noona  , powinnaś być w pracy.
-Zwolniłam się kilka godzin wcześniej..-była trochę zmieszana,do tego Brandon,cały czas obsypywał ją pocałunkami.
Nie wiem czy to tylko wrażenie,ale wydaje mi się,że ten typ cały czas się na mnie gapi...
-To słodkie noona,że zwolniłaś się po to żeby pomóc mi z angielskim-wymusiłem uroczy uśmiech i zamachałem książką w powietrzu.
-A no..oj Lu,daj spokój-musiała być w niemałej desperacji skoro mówił do mnie zdrobniale-Przełóżmy to na później...
-Ale noona,obiecujesz mi pomóc już od kilku tygodni,a ja niedługo mam z tego egzamin-jęknąłem z wyrzutem.
-Lu,błagam cię-nieudolnie odpychała nachalnego Brandona.
Rzuciłem jej spojrzenie pełne wyrzutu.
Te którego tak nie nienawidziła.
Musiała teraz ulec.
-Lu,błagam tylko nie ten wzrok...nie...no-westchnęła ze
zrezygnowaniem-Dobrze zaraz ci pomogę...
-Jesteś dziś zmęczona-powiedział Brandon-Miałaś ciężki dzień.Może ja mu pomogę ,hm?Byłem całkiem  niezły z Angielskiego.
Widziałem jak Noona patrzy na niego ze zdziwieniem.
Sam byłem zdziwiony.
Nie taki był plan...
-Mógłbyś?-spytała dziewczyna z nadzieją w głosie.
Ten w odpowiedzi kiwnął głową.
-W takim razie-tym razem spojrzała na mnie-Do roboty chłopcy, a ja zrobię coś do jedzenia.
***
Nie mogłam oderwać o nich wzroku.
Gdy tak razem ślęczeli nad książkami wyglądali naprawdę uroczo.
Lu Han może nie tryskał radością , ale starał się zrozumieć jak najwięcej.
Myślę,że trochę pokrzyżowałam mu palny.
Pewnie chciał wywalić z domu Brandona,a wyszło zupełnie odwrotnie.
Mój chłopak za to bardzo mnie zaskoczył.
Szczerze myślałam,że nie lubi Lu Han'a  ,a tu proszę oferuje mu pomoc , podczas gdy mógłby sobie spokojnie iść do domu...
Tłumaczył mu wszystko bardzo dobrze i zrozumiale, nie wyglądało to na wymuszone siedzenie - wręcz przeciwnie.
Brandon patrzył na chłopaka z taką...czułością i pasją.Wydało mi się to trochę dziwne , ale nie będę narzekać.Uśmiechnęłam się sama do siebie i skupiłam na przyrządzaniu posiłku.

***
-No to już chyba czas na mnie-Brandon zerknął na zegarek-muszę wracać.
-Ale...nie zostaniesz na obiad?-spytałam zasmucona.
Chłopak pokiwał przecząco głową-Nie mogę,muszę pomóc mamie w domu.
Kiwnęłam tylko powoli głową i pocałowałam go na pożegnanie.
-A ty młody-powiedział do Lu Han'a-wcale nie jesteś taki kiepski z Angielskiego-pogłaskał go czule po głowie.
Lu skrzywił się i rzucił mu pytające spojrzenie.
Brandon tylko się zaśmiał i wyszedł .
-I co,było tak źle?- usiadłam obok niego.
-Tak...-mruknął przewracając oczami.
-Oj daj spokój.Brandon bardzo się starał...
-Aż za bardzo -Lu Han wstał i powędrował do swojego pokoju.
Patrzyłam jak chłopak zamyka za sobą drzwi.
Właściwie to o co mu chodzi?
No...może  zrobiłam mu trochę na złość ale on dziś postąpił podobnie.
Ah ...zresztą,przejdzie mu....

Ale...nie...nienawidzę gdy jest na mnie zły.
Wzięłam głęboki wdech i odczekałam trochę.
W końcu zapukałam do pokoju chłopaka-Lu Han,porozmawiajmy -nie usłyszałam odpowiedzi.
Westchnęłam i powoli nacisnęłam na klamkę.
Wślizgnęłam się do pokoju i spojrzałam na chłopaka.
Leżał zrezygnowany na łóżku i słuchał muzyki na mp3.
Nie zauważył mnie.
Usiadłam na skraju łóżka i złapałam go za rękę.
Lu szybko wyjął słuchawki z uszu i wyprostował się.
-Gniewasz się na mnie?
-Nie-opowiedział krótko.
-W takim razie co ci jest?-gładziłam jego delikatną dłoń .
Przez chwilę milczał .
W końcu rzucił mi niepewne spojrzenie i
 spuścił głowę-Po prostu to przykre,że mi nie ufasz.
-Lu ,co ty wygadujesz?!Ufam ci jak nikomu na świecie!
-W takim razie czemu nadal jesteś z Brandonem?
Z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie.
-Bo go kocham.Sam mówiłeś,że jesteś zakochany więc powinieneś wiedzieć co czuję.Ale..to nie jest tylko zauroczenie.Ja wiem,że on jest tym,z kim chcę spędzić resztę życia-spojrzała na niego czule.
Chłopak tylko parsknął.
-Zaufaj mi.To nie jest odpowiedni chłopak dla ciebie.
-Czemu wciąż to powtarzasz?!-uniosłam głos.
-Bo czuję,że coś jest z  nim nie tak!
Przymknęłam oczy i złapałam się za głowę.
-Czyli mam zrezygnował z miłość mojego życia ,bo ty masz przeczucie tak?
-Mówiłaś ,że mi ufasz-jego ciemne oczy przewiercały mnie na wylot, a klatka piersiowa unosiła się szybko w górę i w dół.
-Ufam,ale...to...to coś innego, Lu Han.Nie chcę żebyś był smutny
czy zły,ale ...eh ta rozmowa nie ma sensu.
-Oczywiście-mruknął odwracając wzrok-Spokojnie,nie jestem na ciebie zły noona,po prostu...
-Znowu się na mnie zawiodłeś-dokończyłam i wyszłam z pokoju.
Gdy tylko zamknęłam drzwi ,przetarłam ręką czoło i oparłam o zimną
ścianę-Przepraszam...-szepnęłam.

Kilka dni później

Gdy tylko wróciłem z uczelni od razu usiadłem do książek.
Co prawda był piątek ,a zakończenie roku było już za kilka tygodni,ale i tak nie miałem co ze sobą zrobić.
Otworzyłem książkę od Angielskiego i przeczytałem pierwsze lepsze zadanie .
Skrzywiłem się na jego widok i czym prędzej zamknąłem podręcznik.
Co ja wyczyniam?!Przecież jest piątek ,a za kilka tygodni będzie zakończenie roku!
Obkręciłem się kilka razy na biurowym krześle i odpłynąłem wśród własnych myśli.
Od tamtego wieczoru,gdy Brandon "pomagał' mi z Angielskim,coraz częściej przyłazi do naszego domu.
Kilka raz był już żeby sprawdzić moją znajomość języka.
 Noona była zachwycona jego "zaangażowaniem", ja trochę mniej,bo wiedziałem,że miał w tym jakiś ukryty cel.
Nie rozgryzałem jednak jeszcze jaki...
Ostatnio nawet wparował do naszego mieszkania podczas nieobecności noony.
Gdy powiedziałem mu,że jej nie ma ten z uśmiechem na ustach opowiedział ,że przyszedł do mnie "sprawdzić jak mi idzie z nauką".
Ten gość na prawdę zaczyna mnie przerażać.
Zachowuje się strasznie dziwnie,ale nie mam pojęcie jakie ma z tego korzyści.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Poderwałem się z siedzenia i powędrowałem do przedpokoju.
Zawahałem się jednak przed otworzeniem .
Może to znowu ten facet...wyjrzałem przez wizjer  i zobaczyłem noonę.
Odetchnąłem z ulgą i wpuściłem dziewczynę do środka.
-Hej młody-poczochrała mnie po włosach-Jak na uczelni?
-W porządku-wzruszyłem ramionami-A u ciebie w pracy?
-Ujdzie-uśmiechnęła  się-Aigoo...jestem cholernie zmęczona...-zdjęła buty i czym prędzej rozłożyła się na kanapie-Lu,zrobisz mi kawę?
-Kawa na wieczór?-uniosłem  brew-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Daj-mi-kawy-powiedziała stanowczo , jednak z uśmiechem .
Nie mogłem się nie zaśmiać.
Noona była dziś wyraźnie w dobrym humorze.
Powędrowałem do kuchni i wstawiłem wodę.
-Młody, mogę cię o coś spytać-zawołała z pokoju.
Kontynuowała  nie czekając  na odpowiedź.
 -Bo wiesz,zbliża się rocznica mojego związku z Brandonem...-słysząc to przewróciłem oczami-I nie wiem,co mogłabym mu kupić.
-Ja też nie wiem.Jak sama twierdzisz,jeszcze nie byłem w poważnym związku i nie wiem co to miłość-mruknąłem.
-Dzięki...-przewróciła oczami,jednak uśmiechnęła się na widok filiżanki świeżej ,pachnącej ,gorącej kawy.
-Dzięki-powtórzyła,jednak tym razem bez nuty sarkazmu-Mmm..-przyłożyła filiżankę do ust-Tego mi było trzeba.
Nie mogłem spuścić z niej wzroku.
Wyglądała dziś pięknie,a do tego na jej twarz ,jak nigdy gościł ten wspaniały uśmiech.
Jednak na myśl,że ta piękna dziewczyna nie należy do mnie ogarniała mnie frustracja.
Ile bym oddał aby ten uśmiech pojawiał się za moją przyczyną...by chociaż przez chwilę zasmakować tych pełnych,różowych  i delikatnych ust.
To było okropne.
Mogłem tylko patrzeć i podziwiać z daleka...
-Co tak patrzysz?-uśmiechnęła  się ,odkładając już opróżnioną filiżankę i kładąc nogi na ławę.
-Ładnie dziś wyglądasz-odwzajemniłem gest.
Dziewczyna tylko parsknęła z zadowoleniem.
Nagle usłyszeliśmy  dzwonek telefonu.
Noona wyciągnęła go z kieszeni i spojrzała na ekran -SMS-oświadczyła po czym zabrała się za czytanie.
Przyglądałem jej się z uwagą.
Nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się a usta delikatnie rozchyliły-Nie...nie
wierzę!-krzyknęła ,  rzuciła telefonem i schowała twarz w dłoniach.
Usłyszałem jej głośny,przeraźliwy płacz-Co za dupek!Jak mógł...
Podniosłem telefon z podłogi i odczytałem wiadomość.

Od:Brandon
Wybacz,że dowiadujesz się w ten sposób,ale bałem ci się to powiedzieć prosto w twarz.Nasz związek był tylko przykrywką,tak na prawdę to...jestem innej orientacji.Tak,wolę chłopców,jednak bałem się ,że moi przyjaciele i rodzina mogą tego nie zaakceptować.Jesteś na prawdę wspaniałą dziewczyną i przykro mi,że cię wykorzystałem ,ale po prostu nie miałem innego wyjścia .Teraz jestem w drodze do Nowego Jorku i zapewne już nigdy się nie spotkamy.Jeszcze raz cię przepraszam i dziękuję za chwile spędzone wspólnie.

Spojrzałem skołowany na noonę.
-To jakiś żart?-spytałem cicho.
Wiedziałem ,że coś jest nie tak z tym gościem!
Ale,żeby zrobić coś takiego?
Trzeba być prawdziwym potworem.
-Noona...-dziewczyna nadal ukrywała twarz w dłoniach, a jej płacz był coraz bardziej rozpaczliwy.
Serce mi się krajało gdy na nią patrzyłem.
Może i chciałem żeby zerwała z tym dupkiem,ale nie chciałem żeby cierpiała.
Zawsze powtarzała,że bardzo go kocha i że to właśnie z nim wiąże przyszłość.
Starałem się wyobrazić sobie jaki to musi być dla niej ból.
-Noona-powtórzyłem siadając obok niej.
Objąłem ją ramieniem ,a ta wtuliła się w moje ciało.
Cała się trzęsła ,a łzy nie przestawały lecieć z jej oczu.
Pogłaskałem ją po głowie-Nie płacz,proszę-powiedziałem czule.
Po chwili jednak skarciłem się w myślach.
To była chyba najgłupsza rzecz jaką mogłem teraz powiedzieć
Uniosłem delikatnie jej twarz i spojrzałem w jej zapłakane oczy.
-Jestem przy tobie.
Dziewczyna głośno wypuściła powietrze z ust.
Przybliżyłem swoją twarz i oparłem czoło na jej czole,gładząc ją czule po policzku.
Gdy zbliżała się już kolejna fala łez szybko złączyłem nasze usta w pocałunku.
Nie opierała się,wręcz przeciwnie.
Namiętnie  odwzajemniła pocałunek zatapiając paznokcie w mojej skórze.
Oddychała bardzo niespokojnie .
Nie rozłączyła naszych ust choćby na chwilę.
Jej usta, wcześniej miękkie i kuszące teraz były pełne smutku i goryczy.
Jej łzy były czymś czego nienawidziłem najbardziej  na świecie.
Po prostu nie mogłem na nie patrzeć...zrobię wszystko ,by chociaż przez chwilę była szczęśliwa...
Uniosłem ją do góry i posadziłem na sowich kolanach.
Ta oplotła swoje  ręce wokół mojej szyi ,radykalnie zmniejszając odległość między nami.
Dziewczyna nagle oderwała się od moich ust i wtuliła twarz w moją szyję.
Spojrzałem na nią zdziwiony ,  jednak nic nie powiedziałem.
Gładziłem jej plecy i uda nie odrywając od niej wzroku.
-Lu Han-jej głos się załamywał-To...to w kim się zakochałeś?
-Co?-spytałem zszokowany.
-Jakiś czas temu...mówiłeś ,że się zakochałeś....że to ta jedyna...więc kim ona jest?
Zaśmiałem się jednak w moim głosie nie było ani nuty radości.
-Myślę,że znasz odpowiedź -starłem ustami już ostatnią łzę spływającą po jej policzku.
-Kim ona jest?-powtórzyła uparcie.
-Ty noona. To ty jesteś tą ,którą kocham.Tą jedyną.
Tą ,której nigdy bez względu na wszystko nie zostawię.Tak noona, jesteś tą,z którą chcę spędzić resztę życia.


3 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie :3
    wiedziałam, że ten jakiś Bardon czy jakoś tak mu było wyjdzie na geja!!!!!!!!!!!!!!!
    Bo tak się do biednego Luhana kleił :/
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~Anakin

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh , cudowny ! :) Nic nie szkodzi że nie jest +18 i tak mi się podoba , dziękuje :3 Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej. Ją chcę, żeby to nie był koniec, żeby to się rozwinęło :(

    OdpowiedzUsuń