poniedziałek, 25 sierpnia 2014

You Are Loved 1


It's ok to be disappointed...



Biegłam ile sił w nogach przez korytarz.
Szkoła była niemalże pusta. Uczniowie już porozchodzili się do domów i zaczęli weekend, a nauczyciele odsiadywali jeszcze swoje dodatkowe godziny i robili bardziej lub mniej pożyteczne rzeczy.
Breloczki przy mojej torbie wydawały charakterystyczny dźwięk, jednak ja nie zwróciłam na nie większej uwagi.
Zwolniłam i wyjęłam telefon z kieszeni mojej marynarki.
Była częścią mojego szkolnego mundurku, jednak w połączeniu z długą, białą koszulką z wizerunkiem myszki Mickey i krótkimi czarnymi spodenkami, których praktycznie nie było widać
wyglądała...ciekawie.
Jak zwykle po zakończeniu lekcji od razu poszłam się przebrać w damskiej toalecie, jednak marynarka nie zmieściła mi się do torby, a że nie chciało mi się jej nosić w rękach...to zostałam...hipsterem?
Przez chwilę zastanowiłam się nad głupotą, która właśnie narodziła się w mojej głowie po czym spojrzałam na ekran telefonu.
Kurczę! Jestem spóźniona już pół godziny!
Wzięłam głęboki wdech po czym znowu zaczęłam biec.
Skierowałam się w stronę schodów i przeskakując co kilka stopni zbiegłam na dół.
Pokonałam tak aż trzy piętra po czym pokierowałam się do szkolnej piwnicy.
Skręciłam w prawo i moim oczom ukazał się zagracony korytarz.
Woźne chyba nigdy tu nie zaglądają...
Ominęłam wszech obecne kartony po czym skierowałam się do ostatnich drzwi po prawo.
Bez większego namysłu nacisnęłam na klamkę i wparowałam do środka:
-Sorry za spóźnienie- wysapałam rzucając torbę na podłogę.
Wzrok pięciu chłopaków skierował się w moją stronę.
-Już mieliśmy po ciebie dzwonić- mruknął znudzony Xiumin.
Posłałam mu litościwe spojrzenie po czym uśmiechnęłam się:
-Byłabym wcześniej, ale miałam poprawę z fizyki... na którą się spóźniłam. Facet zamiast dać mi zadania i nie przedłużać, zaczął prawić mi kazanie jaka to ja jestem nieodpowiedzialna i tak dalej...
-I co?-spytał Kris podając mi butelkę wody.
-3+-opowiedziałam z triumfalnym uśmiechem.
Chłopak odwzajemnił gest. To była bardzo dobra wiadomość.
Jeśli bym  nie poprawiła tego sprawdzianu, z naszych dzisiejszych planów byłyby nici...a dla mnie to by była kompletna katastrofa.
-Możemy w końcu zaczynać?-spytał Tao wzdychając.
-Jasne-ustawiłam się na swoje miejsce.
Poprawiłam mikrofon i rzuciłam pytające spojrzenie Luhanowi.
Ten skinął głową na znak, że jest gotowy.
Chen zastukał pałeczkami po czym zaczął walić w bębny.
Pozostali już po chwili dołączyli do niego grając na swoich instrumentach.
Nieświadomie  zaczęłam kołysać się w rytm muzyki.
Przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Ta piosenka to było nasze dzieło. Wcześniej zajmowaliśmy się tylko coverami, a teraz możemy pochwalić się własnym repertuarem.
Tekst i muzykę skomponowali Luhan i Kris, jednak wszyscy bardzo ciężko pracowaliśmy nad tym, żeby piosenka brzmiała dobrze. Wszyscy włożyliśmy w nią mnóstwo wysiłku, czasu, a nawet łez.
Wsłuchiwałam się w melodię.
Gdy Luhan zaczął śpiewać, moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz.
Uwielbiam to uczucie: jednocześnie czuję się zdeterminowana i przerażona.
A co jak zapomnę tekstu? A co jeśli mój głos nagle się załamie...?
Z moich ust wydobyły się pierwsze dźwięki.
Starałam się nie myśleć o tym, że reszta chłopaków mnie słucha...w końcu kiedyś i inni ludzie mnie usłyszą.
Niby już dawno pokonałam swoją nieśmiałość, jednak odrobina niepokoju przed zetknięciem z porażką zawsze zawita w moim sercu w takim momencie, kiedy tego najbardziej bym nie chciała.
Ale teraz...nie.
Zaszliśmy za daleko by się poddać. To nie jest miejsca na zastanawianie się czy nieśmiałość.
Właśnie dlatego kocham śpiewać. Wtedy czuję się wolna od wszystkich swoich słabość i to pozytywnie odbija się na moim głosie.
Gdy skończyłam śpiewać swoją część spojrzałam przelotnie w stronę Krisa.
On akurat w tym samym momencie spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały, a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. On zresztą też.
Już nie mogę się doczekać końca próby...jestem taka podekscytowana!
Dzisiejszy dzień jest taki wyjątkowy...
Nagle muzyka ustała. Luhan szturchnął mnie ramieniem i zrobił niezadowoloną minę.
-C-co?-potrząsnęłam głową zdezorientowana.
-Przegapiłaś swoją partię...
-A-a...sorry...jestem trochę rozkojarzona.
-To zrozumiałe-wtrącił Chen patrząc na mnie i na Krisa.
Reszta przytaknęła mu z uśmiechem.
Moje policzki oblały się rumieńcem, a Kris zaśmiał się nerwowo.

Próba trwała jeszcze jakieś pół godziny.
Zazwyczaj siedzimy w tej piwnicy do wieczora, dziś jednak chłopcy widząc moje rozkojarzenie dali dziś spokój.
Jeśli chodzi o TAKIE kwestie, to są bardzo wyrozumiali.
Uwielbiam ich, są moim przyjaciółmi od gimnazjum, a zespół założyliśmy na początku liceum.
Na początku było bardzo trudno, z czasem jednak bez słów zaczęliśmy rozumieć siebie na wzajem.
Może nie wiem o nich zbyt wiele, ale mam wrażenie, że on znają mnie na wylot.
A szczególnie Tao i Kris.
To im ufam najbardziej. Mogę im wszystko powiedzieć...zresztą nie muszę-oni lepiej wiedzą czego potrzebuję niż ja sama.
Kocham tych chłopaków i każdego dnia dziękuję za takich wspaniałych ludzi, którzy mnie otaczają.
Podziwiam też ich przyjaźń.
Tao i Kris znają się od dziecka i mimo wielu przeciwieństw losu, nadal bezgranicznie sobie ufają. Czasem mam wrażenie, że przeszkadzam w ich relacji, jednak oni nigdy nie pozwalają mi tak myśleć.  Są po prostu bezcenni.

Ogarnęliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy przed szkołę.
Tao jak zwykle taszczył swoją gitarę.
Mógł ją zostawić w szkole,zamknęlibyśmy ją w naszej sali prób jak resztę instrumentów, ale on wolał codziennie przynosić ją z domu do szkoły i z powrotem.
Podejrzewam, że chłopak ćwiczy nie tylko na próbach ale i w domu.
-Dobra-powiedział Tao stając w miejscu, w rękach przewracając kluczyk do swojego samochodu.
-No to udanego popołudnia-uśmiechnął się przyjaźnie -No i...gratulacje-poklepał Krisa po ramieniu, a mnie przytulił.
-D-dzięki-wydukałam lekko zmieszana.
Reszta chłopaków poszła w jego ślady.
Życzyli nam udanego weekendu po czym po rozchodzili się w swoją stronę.
Chen i Luhan jak zwykle zaczęli się ścigać w stronę rzeki, Xiumin założył słuchawki na uszy i nie zwracając uwagi na świat dookoła  powędrował w dół ulicy, a Tao odpalił swoje nowiutkie, czarne BMV i odjechał.
Z tego co wiem to rodzice chłopaka są bardzo bogaci.
Do tego Tao jest jedynakiem. Nie szczędzą więc pieniędzy na swoje jedyne dziecko.
Czasem czuję się dziwnie w jego towarzystwie. Mam wrażenie, że wszystko co robię w porównaniu do niego jest proste i żałosne.
Wbrew pozorom jednak Tao jest bardzo miły i zabawny.
Nigdy się nie wywyższa, wręcz przeciwnie. Sprawia by w jego towarzystwie każdy czuł się wyjątkowy. Podziwiam go za to.
Z zamyślenia wyrwał mnie Kris.
Złapał mnie za rękę i odwrócił się w moją stronę-To wyjątkowy dzień-chłopak pokazał swoje idealnie białe zęby w pięknym uśmiechu.
-To już dwa lata...-uniosłam głowę by móc spojrzeć w jego karmelowe oczy.
-Mam coś dla ciebie-powiedział sięgając do kieszeni.
Podążyłam wzrokiem za jego dłonią.
Kris wyciągnął z kieszeni małe, brązowe pudełeczko i popatrzył na nie z dumą.
Podał mi je z wyczekującym spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się nerwowo i powoli uchyliłam wieczko.
Moim oczom ukazała się srebrna bransoletka z przypinką w kształcie serca.
Wyjęłam ją i przyjrzałam się jej bliżej.
Na sercu wygrawerowany był napis "You Are Loved".
Westchnęłam cicho z zachwytu-J-jest piękna-wyszeptałam wpatrując się w napis.
-Chcę żeby ci to przypomniało, jak wartościową osobą jesteś...nie tylko dla mnie.Każdy kto cię zna pokocha twoją osobowość.
-Kris, ale...ja nie mam nic dla ciebie-spuściłam głowę.
Jak zwykle musiałam coś spieprzyć...
-Co ty gadasz! Przede mną właśnie stoi najbardziej wartościowa osoba na całym świecie...to mi wystarcza.
-Jestem twoja-powiedziałam przytulając się do chłopaka.
Ten objął mnie silnymi ramionami i oparł brodę na mojej głowie.
-Kocham cię.
-Ja też cię kocham Sophie...przez te dwa lata pokochałem cię jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
Ponownie spojrzałam w oczy chłopaka po czym zaśmiałam się-Nie uważasz,że to wszystko brzmi jak w tych filmach romantycznych?
-Ty to potrafisz popsuć chwilę...-mruknął po czym poczochrał mnie po włosach-Tak,tak właśnie uważam. I zamierzam cię zabrać na taki właśnie film.
-Chcesz iść....do kina?-spytałam z mniejszym entuzjazmem .
-Mhm-chłopak przytaknął po czym pociągnął mnie za rękę-Chodź, mamy seans za pół godziny.

***
-Nie podobał ci się film prawda?-spytałam patrząc na nocne niebo.
Zbierały się deszczowe chmury.
Mam nadzieję, że się nie rozpada, bo do domu mamy stąd kawałek .
-Nie, dlaczego?-Kris wymusił uśmiech i złapał mnie za rękę.
Spletliśmy nasze palce i wymachiwaliśmy rękami w górę i w dół, niczym małe dzieci.
-Nie lubisz takich filmów-mruknęłam-A szczególnie wyciskaczy łez jak ten. A tak przy okazji...jak możesz być taki bezuczuciowy!
-Bywa-wzruszył ramionami po czym oboje się zaśmialiśmy.
-Wiesz, nie chciałem cię zabierać na kolejny horror, przez którego część i tak byś zasłaniała oczy...
-Lubię oglądać horrory z tobą!-przystanęłam ciągnąc chłopaka za rękę.
Ten odwrócił się w moją stronę i podszedł bliżej-Może trochę się boję... -chłopak uniósł brew-dobra, może bardziej niż trochę, ale lubię to! Wiesz, czasem tylko udaję, żebyś miał okazje objąć mnie ramieniem i trochę uspokoić.
-Mhm...jasne. Ja uważam,że po prostu jesteś małym tchórzem-ponownie zaczęliśmy iść w stronę domu.
-Nie jestem tchórzem!
-Nie? To dlaczego bałaś się chodzić do piwnicy jak ci wkręciłem, że tam straszy?
-Pff....to nie to samo . Obejrzałam za dużo tych głupich horrorów, żeby się nie bać-przewróciłam oczami.
-Głupia...-chłopak zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
Szliśmy tak i rozmawialiśmy przez większość drogi.
Nagle zaczęło padać,jednak my nie zwróciliśmy na to uwagi.
Starałam się nacieszyć tą chwilą.
Rzadko kiedy spędzamy czas tylko we dwoje, jednak kiedy już tak się stanie, te chwile są cudowne.
Uwielbiam towarzystwo Krisa. Uwielbiam jego męski głos, jego ciemne, miękkie włosy, karmelowe oczy, silne ramiona, którymi mnie obejmuje....delikatne usta,których tak rzadko mogę zasmakować...
-Nie wierzę, że minęły już dwa lata- chłopak westchnął- Mam wrażenie jak by minęło dopiero kilka miesięcy.
Zaśmiałam się-Już niedługo będziemy mieli całe wakacje dla siebie. Okrągłe dwa miesiące tylko dla naszej dwójki...-przyległam do piersi chłopaka.
Jego koszulka była już cała mokra, jednak nie obchodziło mnie to.
Mimo wszystko od ciała chłopaka biło ciepło,tak jak zawsze.
-Dla nas...i zespołu-poprawił mnie. Posłałam mu groźne spojrzenie.
-Nie możemy dać sobie spokój przez wakacje? Cały rok ćwiczyliśmy, jesteśmy już całkiem dobrzy!
-Ale nie wystarczająco. Jeśli chcemy coś osiągnąć...
-A chcemy?
Kris po chwili wzruszył ramionami-Tak mi się wydaje. W końcu nie pracujemy tak ciężko, żeby to potem tak zostawić...
-Gramy dla siebie samych. Bynajmniej tak było na początku...
-Nieważne. Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. To nasz dzień...-pocałował mnie w czoło.
Westchnęłam i pokiwałam głową-Masz rację. Cieszmy się chwilą.

Byliśmy już pod moim domem. Schowaliśmy się pod daszkiem okrywającym furtkę.
-Chcesz parasolkę?-spytałam ściągając przemoknięty kaptur z głowy.
-Dzięki,dam radę -chłopak uśmiechnął się- dzisiejszy  dzień był wspaniały
-Mi też się podobało. I dziękuję za bransoletkę, jest cudowna...
Kris pogładził mnie po policzku z czułym uśmiechem na ustach.
Oparł czoło na moim i spojrzał mi prosto w oczy.
Czułam jak moje ciało zaczyna lekko drżeć.
-Kocham cię Sophie-delikatnie złączył nasze usta.
Przyciągnął mnie mocniej do siebie.
Czułam bicie jego serca,oraz żar bijący z jego ciała.
Oddałabym wszystko żeby ta chwila trwała wiecznie...nie obchodził  mnie deszcz(a raczej ulewa), rodzice, których i tak ich nie było w domu, ani brat, który nie dał by mi spokoju gdyby to zobaczył.
W tym momencie liczy się tylko Kris.
Jego miękkie usta, przymknięte oczy  i niespokojny oddech.
Czułam jak do moich oczu napływają łzy.
Zacisnęłam dłonie na jego koszulce.
To wszystko było takie piękne. Bałam się, że to tylko sen.
Kris powoli oderwał usta od moich warg.
Spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem, jak by chciał wiedzieć, czy dobrze zrobił.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam w policzek.
Nie chcę ,żeby to wszystko już się skończyło...
-A może...pójdziemy do mnie?-spuściłam wzrok i przygryzłam lekko wargę.
Kris zaśmiał się cicho i pokręcił przecząco głową.
-A-ale...dlaczego? Kris jesteśmy ze sobą już dwa lata....kocham cię. Jestem tego pewna i...
-To jeszcze nie jest odpowiednia chwila-pogładził czubkiem nosa moją szyję-Spokojnie, mamy czas.
-Kris...-byłam zawiedziona.
Tak bardzo chciałam z nim zostać jeszcze trochę, ale jak zwykle wszystko musi się skończyć w najlepszym momencie.
-Dobranoc-cmoknął mnie w czoło po czym pobiegł w stronę swojego domu.
Stałam tak przez jakiś czas patrząc na ciemną, zalaną deszczem ulicę.
Westchnęłam zrezygnowana i pchnęłam żelazną furtkę.
Czym prędzej weszłam do domu i zdjęłam mokre buty w przedpokoju.
Było już grubo po 23.
Po cichu wślizgnęłam się do kuchni i wyjęłam mleko z lodówki.
Wypiłam dwa potężne łyki po czym przetarłam usta dłonią.
Nagle światło  rozświetliło całe pomieszczenie.
-Nie pije się z gwinta-Chanyeol wyrwał mi butelkę z ręki i sam wziął kilka łyków.
-Pacanie, przestraszyłeś mnie!-walnęłam go w ramię.
Ten zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i uniósł brew-Byłaś cały czas na dworze ?
-Nie twoja sprawa-mruknęłam przeczesując mokre włosy placami .
-Ouu...mój przyszły szwagier się nie postarał-chłopak pokiwał przecząco głową.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Od kiedy ja i Kris jesteśmy parą ,Chanyeol mówi na niego "szwagier".
Czasem to na prawdę brzmi komicznie
-Ale...hm...myślałem,że ty siostrzyczko przejmiesz inicjatywę.W końcu macie prawie pusty dom....
-Właśnie, prawie-zmierzyłam go litościwym wzrokiem i usiadłam przy stole wgryzając się w jabłko.
-Wiesz, za małą opłatą i mnie byś się pozbyła...ah wiem! Pewnie bałaś się. że wydałbym cię rodzicom, co?
-Nie...to raczej ty byś się bał. Znam dużo twoich sekretów .
-Sekretów?-parsknął-Niby jakich ?
-Pamiętasz dziewczynę o imieniu Sang Won?-spytałam z przekąsem.
Chłopak przez chwilę milczał.
- Ok 1:0 dla ciebie-usiadł na przeciwko mnie-Próbuję ci tylko powiedzieć, że ja w twoim wieku miałem to już za sobą...
-Daj spokój-walnęłam głową w blat stołu.
-Eh, tę rozmowę chyba muszę przeprowadzić ze szwagrem.
Taa...przydałoby się....NIE!
Wcale tak nie pomyślałam! Ah, nie panuję nad własnymi myślami....
-Ani-mi-się-waż-syknęłam.
Chłopak przesłał mi całusa i poklepał po głowie.
-Wiesz, że lubię się z tobą droczyć. No, idź się przebrać i pamiętaj, że jakbyś chciała o czymś pogadać to mnie szukaj.
-Tak, tak. Drzwi na przeciwko moich, powinnam trafić....dzięki-powiedziałam już ciszej.
-Co?-chłopak przystawił rękę do ucha-Coś mówiłaś? Możesz powtórzyć?-nabijał się.
-Dzięki!-wrzasnęłam i rzuciłam w nim jabłkiem po czym roześmiana pobiegłam do swojego pokoju.

Karmelove

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział i przyjemnie się czytało ^^
    Bardzo podobało mi się przekomarzanie rodzeństwa xD
    Czekam na kolejny rozdział :3

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. I jest pierwszy. Jestem taka dumna. Sophie... Gdzieś słyszałam to imię... Takie znajome.
    Super rozdział, ale mam nadzieje że akcja się rozwinie :)
    W sumie to na pewno się rozwinie i znając ciebie już niedługo.
    Do następnego.
    xxN

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć ^^
    Zacznę od początku. Zabrałam się za czytanie twojego fanfiction i nie dotrwałam do połowy, dlaczego?
    1. Akapity. Strasznie rzuca się to w oczy i dość nieprzyjemnie czyta. Zawsze mój polonista mówił mi, że akapity są najważniejsze i ja teraz będę tłuc to wszystkim, haha.
    2. Przecinki są w sumie dobrze, ale dużo robisz czegoś takiego "Chłopak odwzajemnił gest.To była" czy "-To zrozumiałe-wtrącił Chen patrząc na mnie i na Krisa.Reszta przytaknęła mu z uśmiechem.
    Moje policzki oblały się rumieńcem , a Kris zaśmiał się nerwowo.

    Próba trwała jeszcze jakieś pół godziny.Zazwyczaj siedzimy w tej"

    W dialogach nie powinnaś robić -jakiś tekst-inny tekst. To też utrudnia czytanie.

    To tyle z moich uwag. Mam nadzieję, że weźmiesz je sobie do serca i będziesz robiła się coraz lepszą autorką fanfiction.
    Weny życzę ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za nieskładniowy komentarz, ale piszę na telefonie i jest gorzej, haha.

      Usuń