niedziela, 29 marca 2015

"Seven" Rozdział 5

-Żaden nie pofatyguje dupy, żeby wyłączyć to cholerstwo?!
Namjoon  podrapał się leniwie po głowie i ze zrezygnowaniem opadł na kanapę w salonie.
Wstawanie o poranku w wolny weekend raczej nie należało do jego ulubionych rzeczy, tym bardziej jeżeli było to wstawanie z powodu niedojebanego szatyna imieniem Taehyung, który zapomniał wyłączyć budzik.
-Jest sobota-dodał bawiąc się skrawkiem swojej koszulki do spania-Kto miał wyłączyć budzik?
Powiedział to z nadzieją, że pozostali usłyszą i zrobią coś z tym rozkojarzonym cwelem.
Sam jakoś nie miał  ochoty się z nim rozprawiać.
Jak na zawołanie zza drzwi jednego z pokoi wyłonił się Jimin.
Miał roztrzepane włosy i zarumienione policzki.
-Taehyung, wiedz, że idę ci wpierdolić~
Gdy tancerz znalazł się przy drzwiach pokoju V, Rap Monster dostrzegł na plecach bruneta zaczerwienione ślady prześwitujące przez białą koszulkę.
Ślady paznokci.
Najbardziej chciałby się tym nie przejmować. 
Udawać, że nie widzi, że go to nie interesuje. Przecież tak by było najłatwiej, prawda?
Ale widział.
Widział i wiedział, czym to wszystko się może skończyć.
A nie chciał tego.
Był liderem, powinien pilnować porządku w zespole, ale z tymi dzieciakami po prostu nie umiał sobie poradzić.
Mimo ogromnej chęci wydobycia z siebie krzyku, Namjoon tylko sapną rozdrażniony.
Gdy Jimin wyłonił się z pokoju Taehyunga. walnął się na kanapę obok RapMonstera i zarzucił mu nogi na kolana-Zajebie go kiedyś, przyrzekam-mruknął raczej sam do siebie.
Blondyn tylko kiwnął niemrawo głową, odwracając wzrok.
-Chyba macie gorąco w pokoju?-spytał zgryźliwie, brodą wskazując na zaczerwienione policzki tancerza.
Jimin zmierzył go zimnym wzrokiem-Bardzo-odpowiedział po chwili wpatrywania się w niego z wrogością.
Mimo chwilowej niechęci do siebie, żaden nie odpuścił.
Obydwoje uparcie siedzieli w milczeniu, czekając na jakiś atak.
Ciszę przerwało westchnięcie Namjoona-Jest aż tak źle, jak to wygląda?
Mimo mało sprecyzowanego pytania, Jimin doskonale wiedział o co mu chodzi.
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok-Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć.
-A ja nie mam zamiaru cię ignorować-powiedział patrząc na niego z nutką litości-Ale ogarnij się. Dla własnego dobra, Jimin.
Brunet jak gdyby nie słysząc słów starszego sięgnął po pady od konsoli, po czym podał jeden Namjoonowi.
-Grasz?
Blondyn zmierzył go czujnym wzrokiem, jak gdyby doszukiwał się ukrytego przesłania czy podstępu.
Brunet zamachał padem ze zniecierpliwieniem-Po prostu zagrajmy. Tak jak kiedyś.

Gdy właśnie rozgrywali ostateczną walkę, telefon Namjoona zaczął dzwonić.

Blondyn po krótkiej chwili niechętnie zatrzymał grę i ku niezadowoleniu Jimina odebrał:
-Tak?
-Musimy się dziś spotkać-w słuchawce rozbrzmiał chrapliwy, dziewczęcy głos.
Na twarzy rapera przemkną niekontrolowany uśmiech-Może byś się chociaż przywitała?
-Masz czas o 12?
-Niegreczna...-mruknął-Mam, a co?
-Spotkajmy się w parku, tam gdzie zawsze.
-Hyerin, coś się stało?-spytał widocznie zaniepokojony.
Faktycznie, jego dziewczyna może i jest bezpośrednia i nie lubi nadużywania zdrobnień i tym podobnych, ale zazwyczaj nie jest taka oschła.
-Musimy pogadać.
Te słowa niczym piorun uderzyły Namjoona.
Wiedział, że po tym zdaniu  rzadko kiedy następuje coś przyjemnego, wręcz przeciwnie-zazwyczaj jest to początek końca.
Przełknął nerwowo ślinę i pożegnał się, by już po chwili zakończyć połączenie i rzucić telefon na podłogę.
Jimin spojrzał na niego pytająco-Hyerin?
-Tak-mrukną, wsuwając palce we włosy-"Musimy pogadać"-zacytował i przerzucił wzrok na młodszego.
Na twarzy drugiego pojawił się grymas i jednocześnie wyraz współczucia.
-Może to nic poważnego...-powiedział brunet, chociaż sam nie wierzył w te słowa.
-Może-RapMonster wstał i udał się do swojego pokoju.
Obydwoje dobrze wiedzieli, że to na pewno coś poważnego.
*** Namjoon nie miał ochoty czekać na taksówkę, postanowił więc, że pójdzie na piechotę.
Może to dość daleko, jednak i tak będzie tam szybciej aniżeli miałby stać w korkach, które o tej porze są na prawdę spore.
Wsunął ręce do kieszeni, słuchawki do uszu i ruszył przed siebie.
Pogoda była słoneczna, więc zakładając ciemne okulary, raper wcale nie wyróżniał się z tłumu, za co w duchu, szczerze dziękował.
Telefon jego dziewczyny zupełnie popsuł mu humor, a w jego głowie tworzyły się już najgorsze scenariusze.
Jednak obiecał sobie, że będzie zachowywał się jak zwykle, jakby niczego nie podejrzewał.

Podróż minęła mu szybciej niż przypuszczał. Za szybko...

RapMonster czuł jak jego żołądek zawija się wokół własnej osi, gdy przekraczał bramę parku, nieopodal centrum miasta.
To tu właśnie zaprosił Hyernin na pierwszą radnkę i to tu spytał ją o chodzenie.
To ważne miejsce, pełne wspomnień i sentymentów.
Było dla niego ważne, chociaż nigdy nie podejrzewał, że będzie przywiązywał wagę do takich rzeczy jak "miejsce". Był osobą, dla której liczyło się tu i teraz, jednak ten cholerny park był istotny w jego życiu.

Gwałtownie wciągnął powietrze do nozdrzy, gdy na jednej z ławek zobaczył siedzącą tyłem, brązowowłosą dziewczynę, ubraną w czarną, obcisłą koszulę.

Mimowolnie uśmiechnął się na jej widok.
Była jedyną osobą, która potrafiła wywołać na jego twarzy uśmiech.
Bez słów, bez czynów, bez niczego.
Po prostu Namjoon patrząc na nią czuł się szczęśliwy.
Dziewczyna nagle odwróciła głowę w jego stronę, a on mógł podziwiać jej urodę, podkreśloną ciemnym makijażem.
Czerwone usta rozchyliły się lekko, a szatynka wstała i spuściła wzrok.
Zanim zdążyła coś zrobić, Namjoon złapał ją w swoje ramiona i przyciągnął mocno do siebie.
Jak gdyby miałby to być ostatni raz.
-Dawno się nie widzieliśmy-szepnął, skrywając twarz w jej włosach-Znowu schudłaś-mruknął obrzucając ją oskarżycielskim spojrzeniem-Chcesz, żeby został z ciebie jakiś jebany patyk?
Herin wzruszyła tylko niemrawo ramionami, jak gdyby niebyła zainteresowana słowami chłopaka.
-Masz o siebie dbać, rozumiesz?-warknął, by już po chwili na jego twarz wkradł się grymas, podobny do uśmiechu- Coś się stało?- spytał w końcu, chociaż było to trudniejsze niż myślał.
Szatynka wysunęła się z jego uścisku i obdarowała spojrzeniem. Pustym spojrzeniem.
-Kochasz mnie?
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, po czym powoli skinął głową.
-"Bez względu na wszystko"-zacytowała słowa, które powtarzał jej bardzo często.
-Oczywiście-mruknął, zbity z tropu.
Dziewczyna kiwnęła głową, a na jej usta wkradł się lekko szyderczy uśmiech, którego powodu Namjoon nie potrafił określić.
Ponownie ją przytulił, a złe emocje powoli zaczęły opuszczać jego ciało.
Odzyskał wiarę w to, że "musimy porozmawiać" jednak nie musi oznaczać końca.
-Zdradziłam cię Namjoon.
Odsunął się i zmarszczył brwi, z nadzieją, że się przesłyszał.
-Zdradziłam cię-powtórzyła widząc jego niepewność.
Blondyn zrobił krok w tył kręcą przy tym głową-Hyerin, co ty mówisz...?
-Zasługujesz na to żeby wiedzieć-powiedziała wsuwając ręce do kieszeni-Nie chciałam cię okłamywać.
Wypatrywał na jej twarzy jakiej kolwiek oznaki, że to żart. Głupi kawał, czy "sprawdzian", ale ona była poważna.
Wypatrywał żalu, smutku, pokory, ale na jej twarzy gościł tylko szyderczy uśmiech, przez który, serce Namjoona pękło na pół.
-Ale kochasz mnie mimo to, prawda?-było to raczej stwierdzenie, nie pytanie-Nie chciałam, Namjoon.
Hyerin podeszła do blondyna i złapała jego dłoń.
Nie bała się go, nie było jej wstyd.
Kochała go, owszem, ale z czasem jego uzależnienie od niej stało się żałosne.
Jej zdrada była prawdziwa, bo czemu miała sobie tego odmówić, skoro i tak nie poniesie za to odpowiedzialności.
Tak, w tym momencie się nim bawiła.
Tak po prostu.
Odważnie wpatrywała się w jego oczy.
Nie odnalazła w nim jednak złości czy bólu, na które podświadomie liczyła.
-Hyerin...-wycedził z największym spokojem na jaki go było stać-Jesteś zwykłą szmatą.
Brunetka zamrugała szybko powiekami i zmarszczyła brwi-Słucham?
-A znasz inne określenie na dziewczynę, która puszcza się, żeby coś komuś udowodnić?
Mówił spokojnie, tak samo wyglądał, co dla Hyerin wydawało się dziwne.
Zawsze był wybuchowy, impulsywny, a teraz?Jego spokój był przerażający.
-Namjoon-mówiła z lekką irytacją-Kochasz mnie. N-nie możesz...
-Nie mogę co?-przekręcił głowę i zrobił krok do przodu-Nie mogę z tobą zerwać? Nie mogę cię wyzwać od dziwek?
-Nie, nie możesz-syknęła wystawiając palec na wysokość jego oczu-Bo jesteś ode mnie uzależniony i nie przeżyłbyś tego. Będzie jak zawsze-zaśmiała się szyderczo-Rozstaniemy się, napiszesz kilka łzawych piosenek, a koniec końców i tak przylecisz i będzie błagał, żebym do ciebie wróciła...
-Jesteś żałosna-przerwał jej-Darujmy sobie "zostawanie przyjaciółmi" i lepiej zrób tak, żebyśmy się więcej nie spotkali.
Po tych słowach odkręcił się na pięcie i z rękami wsuniętymi do kieszeni, RapMonster ruszył w stronę wyjścia.
-Namjoon, wiedz, że jeśli teraz odejdziesz, to będzie koniec!-wrzasnęła Hyerin, a on przystał na chwilę, tylko po to by zaśmiać się bezgłośnie.
Ruszył dalej chociaż nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
Chciał sobie wmówić, że to nic takiego, że takie rzeczy się zdarzają.
Ale już za długo siedział w tym bagnie i był tylko jej zabawką.
Tylko jaki był jej cel? Przecież to nie miało sensu.
Żadne z nich na tym  nie skorzystało.
-Namjoon, czekaj- złapała jego rękę, jednak on bez problemu odepchnął dziewczynę.
Trwało to może ułamek sekundy, gdy ręka rapera zawisła nieruchomo w powietrzu gotowa uderzyć.
Ale nie, nie wybaczył by sobie tego.
Hyerin nawet nie mrugnęła. Zacisnęła wargi i pięści-No dalej, uderz mnie. Dalej, pokaż jaki z ciebie mężczyzna!-wrzasnęła, desperacko ciągnąc jego ramię.
-Nie jesteś tego warta-szepnął, i ruszył w swoją stronę,
***
-Hyung ja na prawdę tak nie chcę...
Roztrzęsiony Taehyung nadal miał twarz skrytą w jego ramionach.
Jeszcze nigdy tak mocno nie płakał, chociaż owego czasu na prawdę często mu się to zdarzało.
Jak jeszcze byli trainee...
V zawsze wszystko bardzo przeżywał, a on jako przyszły lider musiał coś wymyślić, żeby podnieść go na duchu.
Teraz, gdy tak obaj stali na środku pokoju, maska złego, wiecznie naćpanego Taehyunga spadła, a RapMonster znowu widział w nim bezbronnego, naiwnego chłopca, który mimo wszelkich starań jednak zwiódł.
-Przepraszam-szatyn otarł niezdarnie łzy-Jestem egoistą....
-Jesteś-przyznał raper z nikłym uśmiechem na ustach.
-Nie spytałem dlaczego jesteś zły.
RapMonster zmarszczył brwi. Nie o to mu chodziło.
-To nic takiego. Rozstałem się z Hyerin, tyle.
V spojrzał na niego niepewnie.
Wiedział, że  męska strona lidera nie pozwoli mu na zagłębiane się w tą sprawę.
Nic dziwnego,że RapMon nie miał ochoty o tym rozmawiać.
Jest liderem, jego problemy nie powinny być problemami innych i tego się zawsze trzymał.
I tak już zawiódł samego siebie, gdy w czasie drogi powrotnej z parku, zaciągnął się do jakiejś
opuszczonej uliczki i zaczął płakać.
Chociaż tego nawet nie można było nazwać płaczem, a raczej zduszonym jękiem, któremu towarzyszyły pojedyncze łzy.
Ale zawiódł swoje ego i dumę.
Zawiódł samego siebie, a skoro tak się stało, to nie uchroni się przed zawiedzeniem innych.


1 komentarz:

  1. Biedny Rap Mon.. wkurzają mnie zawsze takie laski w ff sxkdjcdjzvzj mam nadzieję, żs do niej nie wróci..
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń