wtorek, 7 kwietnia 2015

"Seven" Rozdział 6

-Hyung~
Wzdrygnął się.
Ten słodki, a zarazem pociągający głosik rozbrzmiewał w jego głowie niczym echo. 
Przeciągnął się na łóżku, to wszystko. Nie chciał niczego po sobie zdradzać.
Usłyszał jak  maknae schodzi z łóżka i podchodzi do niego.
Jung Kook usadowił się na łóżku tancerza i pochylił nad jego głową .
Było ciemno, więc młodszy nie widział jak Jimin nerwowo przygryza wargę.
Dobrze wiedział czego Cookie chce- odrobiny czułości, dotyku i namiętności, a tancerz byłby kłamcą, gdyby powiedział, że on też tego nie pragnie.
Przecież potrzeba bliskości ukochanej osoby jest normalna, prawda? Nie powinna być niczym złym czy niezrozumiałym. Ale nie w ich  sytuacji.
-Czego chcesz?-Jimin starał się być jak najbardziej oschły. 
-Stęskniłem się za tobą...- widok Jung Kooka przygryzającego wargę wywołał u niego dreszcze.
Skarcił się w myślach. Nie, nie może ulec pokusie... bardzo uroczej zresztą.
Starszy westchnął-Wracaj do łóżka i daj mi spać- był wręcz bezduszny. Może jego postawa zniechęci Jung Kooka? Może ten w końcu się do niego zrazi?
-Przepraszam, tatusiu-wyszeptał mu prostu do ucha.
Jimin wiedział, że jest już na straconej pozycji.
Młodszy chciał tylko, by okazać mu uczucia, a kim jest Jimin, żeby mu odmawiać?
 Przecież nie chce go ranić....nie chce, prawda?
-Zamknij się Jung Kook-powiedział cokolwiek, ale wiedział, że i tak to już nic nie da.
-To mnie ucisz, tatusiu...

Już dawno przyłapał się na tym, że traktuje Jung Kooka inaczej niż tylko przyjaciela.
Widział w nim kogoś tak pociągającego, a zarazem niewinnego.
Wydawał mu się być chłopakiem o wielu twarzach, jednak przede wszystkim kimś, kto go doceniał.
Maknae zawsze go chwalił, nie z grzeczności, po prostu widział w nim autorytet.
Uzupełniali się, co dało Jiminowi jeszcze więcej powodów, by się zadurzyć w Jung Kooku.
A fakt, że młodszy widocznie też bardzo go lubił nie pomagało mu w podążaniu za rozsądkiem.
Pewnej nocy tancerz w końcu go pocałował.
Później znowu i znowu.
Namiętne pocałunki i miłosne uściski stały się dla nich rutyną.
Jednak Jimin widział, że nie było to dobre dla maknae.
Odpuszczał sobie treningi, był nad pobudliwy i nie kontrolował się przy innych.
Zaczął ujawniać swoje uczucia do Jimina przy reszcie zespołu, zdarzało mu się to również w miejscach publicznych.
Tancerz zdawał sobie sprawę, że wyjawienie ich potajemnego związku jak i samej orientacji seksualnej zapewne byłoby końcem ich kariery.
Zresztą, nawet rodzice Jung Kooka nie za akceptowali by swojego syna, gdyż są mocno wierzący.
Z ich relacji na dłuższą metę nie wyniknęłoby nic dobrego, więc Jimin po prostu zaczął odsuwać od siebie maknae.
Nie powiedział mu prawdy, młodszy upierałby się mimo to, dlatego postanowił, że zrobi wszystko by jego ukochany go znienawidził.
Z marnym skutkiem jak widać.
***
Stał przed białymi drzwiami już kilka minut.
Cały czas wahał się czy zapukać.
Czy ma odwagę na rozmowę? Na wyrzucenie z siebie swoich problemów i licznych błędów.
Westchnął głęboko.
W końcu będzie się musiał z tym zmierzyć. A cała sytuacja zaszła już za daleko.
Pewnie zapukał w drewnianą powierzchnie , by po chwili zrobić krok do tyłu.
Bał się?
Nie, było mu wstyd.
Jimin nie usłyszał głosu zapraszającego go do środka, mimo to nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia.
Zewsząd otaczała go paradoksalna ciemność.
Jedynie zza zasłoniętych czarną kotarą okien wymykały się smukłe smugi światła, które dawały tyle co nic.
Ku zdziwieniu tancerza w pokoju panował chłód. Przez jego ciało niemal od razu przeszły dreszcze, a dłonie mimowolnie zadrżały. Nie przeją się tym, chciał zająć się sprawą, dla której tu przyszedł.
-Jin Hyung-zaczął stanowczo.
Nic poza niespokojnym oddechem starszego nie dobiegło do jego uszu.
Wpatrywał się w punkt ponad ramą łóżka, którym była twarz artysty...tak mu się przynajmniej zdawało.
-Chcę pogadać...
-Wiem-przerwał mu starszy-Chodź tu.
Jimin posłusznie zajął miejsce na materacu, mrużąc oczy w celu przyjrzeniu się chłopakowi.
Z tego co mógł dostrzec, najstarszy nie wyglądał dobrze.
Nie wyglądał nawet źle.
Był w okropnym stanie.
Podkrążone oczy, sińce na twarzy, których źródła nie znał i błędny wzrok, którym lustrował jego twarz.
-Chodzi o Jung Kooka?-spytał Jin zachrypniętym głosem.
Nawet jego-niegdyś krystaliczny głos- uległ zmianie. On cały był już kimś zupełnie innym.
-Tak-westchnął Jimin-Ja...
-Wiem co się dzieje-ponownie wszedł mu w zdanie-I nie wymagam, żebyś to z siebie wyrzucał-na twarzy Jina pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
-Hyung, nie potrafię inaczej. Chcę go chronić, ale...
-Nie ochronisz go, jeśli będziesz ciągle sprawiał, że cierpi.
Prawda boli.
Jimin przekonał się tego na własnej skórze, właśnie w tym momencie, gdy jego serce rozdarło się na milion kawałeczków.
Jin ma rację, nie uszczęśliwi Jung Kooka, wywołując na jego twarz łzy.
-Ty wiesz, że to jest toksyczne. Dla was obu-sprostował-Ale dopóki będziesz go odpychał, on będzie do ciebie lgnął jeszcze bardziej. Im bardziej niedostępny dla niego jesteś, tym bardziej wartościowy stajesz się w oczach Jung Kooka.
-To co mam niby zrobić?!-wrzasnął, nie mogąc uspokoić emocji-Chcę żeby ten pieprzony gówniarz był szczęśliwy, a ze mną na pewno nie będzie!
-Dla niego definicją szczęścia jesteś ty, Jimin-Jin spojrzał na tancerza bystrym wzrokiem.
Dobrze wiedział co mówi, jednak zdawał sobie sprawę, że nie pomoże to zbyt Jiminowi.
Nic mu nie pomoże, sam musi wszystko naprawić.
-Nie potrafię ci pomóc, przepraszam.
Tancerz zacisnął pięści.
-No pewnie-warknął i wstał z łóżka.
Gdy był już przy drzwiach, głos najstarszego zatrzymał go w pół kroku:
-Jimin, nie pozwól robić kogoś kim nie jesteś.
Brunet odwrócił nieznacznie głowę, próbując zrozumieć słowa swojego Hyunga.
-Przecież nie jesteś potworem.
Nie, nie jest.
Ale musi się nim stać, by Jung Kook pozostał niewinny.
***
Miał ochotę coś rozwalić.
Chodził w kółko po pokoju mówiąc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa.
Chciał zakończyć tą męczarnię raz na zawsze.
Przecież ten dzieciak zmarnuje sobie życie, jeśli będzie tak za nim biegał cały czas.
-Jung Kook zasługuje na kogoś lepszego-wypowiedział to zdanie po raz kolejny.
Czuł, że łzy zbierają się pod jego powiekami.Nie mógł pozwolić sobie na płacz.
Zamiast tego uderzył z całej siły w białą ścianę, pozostawiając na niej czerwony ślad.
Krew niemal od razu zaczęła sączyć się po jego mlecznej skórze, mimo to on uderzył jeszcze raz.
Ból rozszedł się po ciele Jimina, a on sam opadł na kolana.
Łzy wtargnęły na jego policzki.
Ale nie płakał z bólu, tylko z bezradności.
Cały czas robił co innego niż myślał. Ale robił to dla niego.
Bo go kocha.
-Przepraszam-wydał z siebie głuchy jęk, którego nikt nie usłyszał.
***
-Posłuchaj mnie uważnie-brunet szarpnął go za ramię-To,że spędzamy ze sobą noce, to nie jest nic znaczącego. Nie dla mnie. Wkurwia mnie, jak kleisz się do mnie przy innych, jak robisz te słodkie minki, czy jak ciągle mi przytakujesz, jak jakaś jebana ciota.Wkurwiasz mnie ty, cała twoja osoba i wszystko co robisz. Te twoje marne scenki nie robią na mnie wrażenia, nie próbuj brać mnie na litość-mówił, a w jego żołądek zaciskał się.
Słowa ledwo przechodziły mu przez gardło, ale stwierdził, że to jedyna szansa na uratowanie Jung Kooka.
Mimo, że będzie później żałował. Że to on ucierpi bardziej.
-To nic Hyung-uśmiechnął się smutno młodszy-J-ja...ja się zmienię. Sprawię, że mnie polubisz-desperacko złapał jego koszulkę i zacisnął na niej palce.Jimin chciał go przytulić i przeprosić za wszystko.
Teraz, gdy uświadomił sobie wszystkie błędy i była szansa na odpokutowanie ich.
Ale on był skazany na świadome popełnienie największego błędu w życiu.
-Nie zrozumiałeś mnie. Jung Kook, jesteś żałosny. Jesteś dla mnie nikim.
Te okrutne słowa zabolały jego samego. Wierzył, że to już koniec.
-Jestem bezwartościową szmatą-słowa wręcz  sączyły się z ust Jung Kooka-Nigdy mnie nie kochałeś!
Nie był w stanie pohamować tego odruchu.To było zbyt impulsywne.
Dopiero po wszystkim zorientował się co zrobił.
Maknae zasłonił dłonią pulsujący z bólu policzek i spojrzał na Jimina przerażony.
To pierwszy raz kiedy go uderzył.
Nie był pewien, czy to się stało na prawdę, jednak zdezorientowany wzrok maknae upewnił go, że niestety tak.
Uderzył go, bo powiedział, że nigdy go nie kochał. Jak mógł tak pomyśleć? 
Ale, tak właśnie miał pomyśleć.
To zbyt skomplikowane, bolesne.
-Odpuść sobie-przepraszam- To koniec-ale kocham cię za mocno.
Maknae ostatni raz spojrzał na Jimina, po czym wybiegł z dormu.

3 komentarze:

  1. Kocham twoje opowiadania i jak zwykle to jest supcio.
    Fajnie się czyta.
    Życzę weny i czekam na kolejną część ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział :D
    Jimim mnie wkurza ;; eh.. ale bywa i tak..xd
    Czekam na kolejny rozdział! ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam aż będzie rozdział o Jiminie. Wiedziałam, że coś kryje się w nim...
    Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń